sobota, 31 października 2015

UROCZYSTOŚĆ WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH


 

 Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
«Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie».

     Kiedy słuchamy dziś błogosławieństw Pana Jezusa, wydają się nam one odległe i nieosiągalne, tak jak wydaje się nam niedostępna świętość. Gdy jednak próbujemy odczytać je w kontekście życia naszych bliskich i przyjaciół, którzy już odeszli do Pana, a co do których nosimy w sercu przekonanie, iż przynależą do niezliczonej rzeszy Wszystkich Świętych, wtedy wezwania „błogosławieni jesteście” stają się niezwykle bliskie i realne. Świętość staje się dla nas dostępna dzięki „dziewiątemu błogosławieństwu”: „Błogosławieni, którzy zostali wezwani na ucztę Baranka...”. Nasi bliscy święci, to ci, „którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka”.
      W naszym wyznaniu wiary od chrztu powtarzamy: „Wierzę w świętych obcowanie” — tzn. wierzę w istnienie łączności między świętymi a mną, wierzę w to, że mogę obcować ze świętymi, a dzieje się to tylko wtedy, kiedy znam konkretnego świętego i mogę z nim zawrzeć przyjaźń. To mnie wprowadzi w wielką wspólnotę ludzi, którzy potrafili wygrać życie. Wejście w grono świętych jest wejściem we wspólnotę żyjącą miłością, która ma to do siebie, że zawsze promieniuje. Jeżeli ktoś otwiera swoje serce na spotkanie z człowiekiem wielkiego formatu, to pozostaje pod działaniem doskonałej miłości wspólnoty ludzi świętych i w atmosferze ich miłości o wiele łatwiej mu wędrować ewangeliczną drogą.
     Wspominamy dziś świętych i wspominamy zmarłych naszych bliskich, z których wielu jest już w ich gronie. Wszyscy zbawieni są święci. Pomyślmy i o naszej świętości, o tym, że jesteśmy w drodze do nieba. Chodzi o to, abyśmy za kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, kiedy odprowadzą nas na cmentarz, należeli do grona świętych. Sens naszego życia leży w perspektywie należenia do grona ludzi szczęśliwych. To jest perspektywa nowego świata, który jest oparty na prawie miłości Boga i całego świata, który Bóg stworzył. Ta perspektywa pozwala spokojnie patrzeć na wszystkie trudności, niebezpieczeństwa, niesprawiedliwości, krzywdy, nawet morderstwa, które mają miejsce w świecie. Istnieje wspólnota ludzi żyjących miłością, a my chcemy do tej wiecznej wspólnoty należeć.

sobota, 24 października 2015

XXX NIEDZIELA ZWYKŁA

Oceń ten artykuł
(2 głosów)
otworz-sieDzisiejsza liturgia słowa prowadzi uważnego słuchacza do niepowtarzalnego spotkania z Bogiem. Przeczytana przed chwilą scena ewangeliczna, nakreślona żywo i dokładnie w najmniejszych szczegółach przez św. Marka, pozwala przeżyć niemal namacalnie to osobliwe pochylenie się Chrystusa nad cierpiącym człowiekiem. Ewangelista nie zapomniał przekazać imienia niewidomego nieszczęśnika, pamiętał również o tym, by poinformować słuchacza, że to był żebrak. I zapisany jeszcze szczegółowo dialog. Wszystko po to, aby pokazać, że sprawa toczy się w konkretnych warunkach i że chodzi też o konkretnego człowieka.
Dla bezpośrednich świadków tego wydarzenia i dla nas dzisiaj i dla wszystkich, którym kiedykolwiek ta Ewangelia będzie głoszona jest ważne, że to właśnie dla niewidomego żebraka Bartymeusza, siedzącego przy drodze, w pobliżu Jerycha, przechodzący tą drogą Chrystus okazał tyle uzdrawiającej łaski. I ważnym jest również to, że tę samą łaskę i ąłowa miłosierdzia kieruje Jezus i dziś do konkretnego człowieka. Iluż to chorym nie kto inny, tylko Chrystus, przywrócił radość i siły. Nikt nie potrafi podać liczby tych, którym jedynie On łzy ociera, przechodząc wśród tylu ludzkich nieszczęść i krzywd.
Dziś, kiedy czytana jest w kościele ta Ewangelia, warto pomyśleć o tych, do których jakoś w szczególny sposób jest kierowana: o chorych, opuszczonych, nieszczęśliwych. Może niejeden wnikliwy uczestnik liturgii dzisiejszej razem z Chrystusem pochyli się bezinteresownie nad ludzką biedą. To takie ważne. Pamiętać o drugich, o tym, że żyje w nich Chrystus, i to ważne, by nie zapomnieć samemu wyciągnąć ręki ku Niemu. To takie ważne w ciemnej nocy niepewności, kiedy ukrzyżowano tyle ludzkich nadziei, mówić z wiarą coraz natarczywiej: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną'' 
Dla nas, chrześcijan, takie to ważne, by poddać się Temu, który oczy otwiera w sposób duchowy. Człowiek poddany Chrystusowi, uwrażliwiony być musi na grożącą 'zawsze ślepotę duchową, znacznie gorszą od cielesnej. W tym sensie nauczyć się trzeba wołać nieustannie do przechodzącego, to znaczy do wciąż obecnego Chrystusa: „Panie, żebym przejrzał" (Mk 10, 51). Na tyle spraw trzeba oczy otworzyć. Każde ze zdań Ewangelii, dobrze zapamiętać, i te, na które człowiek łatwo się godzi, i te, których przyjęcie budzi w nas sprzeciw. „Panie, spraw, żebym przejrzał"  trzeba tak powiedzieć, gdy się postawi przed sobą rejestr Bożych przykazań. Tyle tu problemów do wnikliwego patrzenia i we wszystkich „tak" musi być „tak", a „nie", musi oznaczać „nie".
Panie, spraw, żebym przejrzał" i nie próbował naginać Twoich przykazań do sytuacji, do życiowych porażek czy sukcesów. Niech zbrodnia dzieciobójstwa nazywa się wykroczeniem przeciw przykazaniu Bożemu: „Nie zabijaj", ą, nie „zabiegiem". To wielka ślepota. Niech pogwałcenie praw człowieka, w jakiejkolwiek formie, będzie nazywane po imieniu, bez próby fałszerstwa czy dorabiania parawanu. To też wielkie kalectwo.
Bartymeusz, ślepiec spod Jerycha, jak mówi Ewangelia dzisiejsza, natychmiast przejrzał i szedł drogą za Jezusem. Jakże byłby niemądry ten ślepiec, gdyby zmarnował szansę uzdrawiającego spotkania z Jezusem, a zajął się tylko podliczeniem użebranych miedziaków. Ślepcem będzie każdy, kto nie chce uznać, że nasz Zbawiciel Jezus Chrystus śmierć zwyciężył, a na życie rzucił światło przez Ewangelię (2 Tm 1, 10). Rzucił światło przez Ewangelię na życie poszczególnych ludzi. Rzucił światło również na życie całych społeczeństw i narodów.
W świetle Chrystusa chcemy widzieć, jak cenną i wychowawczą jest każda kartka Ewangelii i jak dzielnym jest człowiek, który nie tylko ją czyta, ale według niej postępuje. Podejmując życie zgodne z Ewangelią, może również naród cieszyć się i wysławiać Pana, który wybawia swój lud.
Pierwsze czytanie z księgi proroka Jeremiasza mówi nam o tej narodowej radości, przychodzącej czasem po wielkim udręczeniu i łzach. Pan Bóg zawsze chce uczynić wielkie rzeczy dla nas, potrzebne jest tylko to jedno: „Panie, spraw, abym przejrzał" (Mk 10, 51). Mam w tej chwili przed sobą niewielką narodową pamiątkę, związaną z wydarzeniami z ulic warszawskich i sprzed kościoła św. Krzyża. Mały, poczerniały krzyż, na nim palma męczeńska i kilka dat poprzedzających Powstanie Styczniowe. Lecz nie o daty tu chodzi, bo można by na ich miejsce wstawić tyle innych, ile o tę najważniejszą sprawę, że naród ten nauczył się pisać swoje dzieje na krzyżu.
Na skrawku ziemi, wyznaczonym krzyżem z Giewontu, i trzema krzyżami z Gdańska; na skrawku ziemi, zwanym Polską, ludzie nauczyli się patrzeć poprzez krzyż na swoją rzeczywistość. Wciąż uczą się ofiarować wszystko Chrystusowi, jako wiecznemu kapłanowi, by nasze pełne krzyża życie przemienił, by krzyż stał się nam bramą. Na tej ziemi nie można tego nigdy stracić z oczu.
Dlatego ciągle wołamy: „Panie, spraw, abym przejrzał"

sobota, 17 października 2015

XXIX NIEDZIELA ZWYKŁA

                           
       Słowa Ewangelii według świętego Marka   (Mk 10, 35-45)

Jakub i Jan, synowie Zebedeusza, zbliżyli się do Jezusa i rzekli: «Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy».
On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?».
Rzekli Mu: «Użycz nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twojej stronie».
Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?».
Odpowiedzieli Mu: «Możemy».
Lecz Jezus rzekł do nich: „Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane».
Gdy dziesięciu to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich:
«Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielki, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu».

     Mamy wspaniałego Boga! Potężnego, wszechmocnego, kochającego. Takiego, który jest gotów zrobić wszystko dla tego, którego stworzył. Mamy Boga, który nieustannie pozwala nam odczuć swoją obecność, troskę i miłość. Mamy Boga, do którego zawsze możemy się zwrócić z prośbą o pomoc, któremu mamy możliwość się wyżalić, poskarżyć. Dlaczego więc tak rzadko o tym pamiętamy?
    Kiedy sięgniemy do dwóch pozostałych czytań z dzisiejszej liturgii słowa, możemy stopniowo zacząć odkrywać odpowiedź na postawione sobie na wstępie tych rozważań pytanie. Otóż ten wspaniały Bóg, którego widzimy w Jezusie Chrystusie, jest narażony na wiele doświadczeń. W „Pieśni o cierpiącym słudze Jahwe” prorok Izajasz mówi, że Panu spodobało się zmiażdżyć swego sługę cierpieniem. W tych słowach odczytujemy nawiązanie do osoby Jezusa Chrystusa. Dla wielu właśnie tu zaczynają się wątpliwości. Po co cierpienie? Czy nie można było tego zaplanować tak, by ono się nie pojawiało? Te pytania mogą mieć wiele odpowiedzi, ale mogą również pozostać w zawieszeniu. Widocznie, gdyby można było inaczej, Bóg by tak zrobił.
Nie chcemy jednak zatrzymywać się tylko na cierpieniu, ponieważ sam Izajasz w kolejnych słowach swojej księgi pisze, że cierpienie jest tylko przejściowe i po udrękach swej duszy ujrzy światło i nim się nasyci. Czyli przyjmujemy cierpienie jako pewną wartość, dzięki której ujrzymy piękniejsze i lepsze owoce.
Ewangelia w sposób bardzo jasny dopełnia i rozwija obraz Chrystusa, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz, by sam służył i oddał swoje życie na okup za wielu. Słowa te padają w kontekście prośby Jakuba i Jana, skierowanej do Jezusa, by ten zapewnił im najlepsze miejsca w królestwie niebieskim. Właśnie w tej sytuacji Chrystus wyjaśnia prawdziwy sens przełożeństwa i pełnienia wysokich i zaszczytnych urzędów w społeczeństwie. Tłumaczy uczniom, że to, co kojarzy się z wywyższeniem, dobrą pozycją wśród ludzi, jest tak naprawdę okazją do tego, by jeszcze lepiej służyć innym.
Kiedy dziś zastanowimy się nad tym, jakie konkretne przesłanie płynie dla nas z dzisiejszej liturgii, możemy zwrócić uwagę na dwie sprawy.
O jednej już nieco sobie wspominaliśmy, a mianowicie o obrazie Boga, jaki wyłania się z dzisiejszych czytań. Jest to Bóg mocny, Arcykapłan, który jednak jest doświadczony cierpieniem, potrafi współczuć człowiekowi, ponieważ go rozumie i kocha. Jest blisko poprzez słowo, które pozostawił, i zachęca do odrzucenia tylko i wyłącznie logiki ludzkiej, mówiąc, czym jest prawdziwa władza.
Drugą natomiast sprawą, na którą warto zwrócić dziś uwagę, jest kształtowanie naszej postawy w codziennym życiu i codziennych wyborach i decyzjach. Bóg stawia nam dzisiaj przed oczy konkretne przykłady, postawy, a przez to i wartości, które powinny być w życiu istotne. Takie, które choć trudne, są potrzebne i ważne. Są to: cierpienie jako środek, który nas formuje i uszlachetnia, oraz pokora, dzięki której potrafimy odnaleźć właściwe nam miejsce w świecie.
Dzisiejsza niedziela jest dla nas wszystkich doskonałą okazją do tego, by jeszcze raz spojrzeć na Chrystusa. Najpierw na stacje drogi krzyżowej i sam wizerunek Ukrzyżowanego, a następnie na Jego miłosierne oblicze z obrazu „Jezu, ufam Tobie”. By w takim modlitewnym zamyśleniu spojrzeć na całą historię zbawienia i historię mojego życia. Jest to sposobność, żeby raz jeszcze zachwycić się Jezusem, rozkochać się w Nim na nowo. Niech to ufne spojrzenie na Boga będzie dla nas siłą do codziennego życia, do dokonywania dobrych wyborów, do przyjmowania trudności z wiarą i zaufaniem, że nie jesteśmy w ich niesieniu sami, że Ktoś był przed nami i ten Ktoś również i teraz nam towarzyszy, byśmy poprzez naszą codzienność zbliżali się do Niego.
 

niedziela, 11 października 2015

XXVIII NIEDZIELA ZWYKŁA

                                                 
                                                      (Mk 10, 17-30)
Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?».
Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: „Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”».
On Mu rzekł: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości».
Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną». Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego». Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego».
A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może się zbawić?».
Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe».

    Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą».
Jezus odpowiedział: «Zaprawdę powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym».


   Obchodzimy dziś 28. niedzielę zwykłą, która jednakże w swoim przesłaniu, w słowie, które usłyszeliśmy, przedstawia nam niezwykłe nauczanie. Niezwykłe, bo oto usłyszeliśmy, że Mądrość jest cenniejsza niż drogocenne kamienie, a złoto wobec niej jest garścią piachu! (Mdr 7, 9). To niezwykłe przesłanie, bo zaprasza nas, abyśmy nauczyli się liczyć dni nasze mądrością serca (Ps 90, 12). To niezwykłe nauczanie, bo jego treść to żywe słowo Boże przenikające istotę człowieka (Hbr 4, 12). To niezwykła nowina przekazywana z pokolenia na pokolenia, która wyznacza pewną drogę do Chrystusowego Królestwa (Ewangelia).
Dlaczego to wszystko jest tak niezwykłe? Dlatego, że nauczanie Chrystusa wykracza poza obrzeża tego, co tak wielu uważa za najważniejszą, a być może za jedyną wartość i sens ludzkiej egzystencji: bogactwo, dobrobyt, pieniądze, biznes... Dla wielu osób wszystko ukierunkowane jest na ten cel: praca, wypoczynek albo jego brak, nauka, nieustanne doskonalenie się, konkurencja, bezwzględna rywalizacja, szykany, brak sumienia, korupcja czy nawet przemoc.
    Papież Franciszek w adhortacji Evangelii gaudium „Radość Ewangelii” nakreślając niektóre wyzwania współczesnego, zglobalizowanego i jednocześnie nieczułego świata, dla którego jest czymś zwyczajnym mieć prawo do nieograniczonej konsumpcji i własnego dobrobytu, wypowiada niezwyczajne sprzeciwy:
nie dla ekonomii wykluczenia, która sprzyja tylko bogatym i spycha na margines społeczeństwa tych, którzy – jak twierdzi wielu biznesmenów – nie umieli się dorobić;

nie dla nowego bałwochwalstwa pieniądza, które jest negacją istoty ludzkiej;

nie dla pieniądza, który chce bezwzględnie rządzić, zamiast służyć;

nie dla nierówności społecznej rodzącej przemoc;

nie dla korupcji tak bardzo zakorzenionej w wielu krajach, w sferach rządowych, pośród przedsiębiorców oraz w instytucjach (EG, 53-60).

„Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Mk 10, 17).

Trzeba ci pójść niezwyczajną drogą, jak to pięknie opisywał portugalski jezuita z brazylijskiej prowincji, Alexandre de Gusmão, w swojej noweli Historia pielgrzyma Predestinado i jego brata Precito (1682):
W tym życiu, naznaczonym nieustannym wysiłkiem, czujemy się jako zabłąkani lub jako pielgrzymi, z daleka od naszej ojczyzny, którą jest niebo; albo jako zabłąkani przez grzech Adama, albo jako wędrowcy przez zasługi Chrystusa.  Żyjemy na tym łez padole albo jako pielgrzymi, albo jako zabłąkani. [...] Co jest jednak najważniejsze, to kroczyć do ojczyzny, wiedzieć, którędy iść i szukać bramy. [...] Predestinado i Precito, gnębieni niewolą egipską, postanowili opuścić tę nieprzyjazną ziemię i udali się, aby szukać innego miasta, w którym by mogli zamieszkać wraz ze swoimi rodzinami [...]. Predestinado postanowił peregrynować do świętego miasta Jeruzalem, tymczasem jego brat Precito wybrał drogę do Babilonii [...].
Droga pielgrzyma Predestinado naznaczona była rozsądkiem, dobrymi cechami, słusznym zamiarem. Za ubranie pielgrzymie wziął sobie habit łaski, za naramienniki skórę Bożego Baranka. Nakrył głowę kapeluszem historii zbawienia, a w rękach dzierżył laskę Bożej mocy. Obuł sandały stałości i wytrwałości, a w torbie niósł trzy monety: wiary, nadziei i miłości. Jego brat Precito wybrał inne elementy: własne uznanie, złe cechy, niesłuszne zamiary, racjonalność bez wiary, upór i pożądanie, zazdrość i ślepotę. Możemy się domyśleć końca tej siedemnastowiecznej noweli ludzkiego życia.
Nowela naszego życia, w tym dobrym znaczeniu tego słowa, rozwija się nieustannie. Codziennie piszemy dla niej nowe odcinki, których koniec zależał będzie od tego, jaką drogą postąpimy. A może nie zdołamy kroczyć przygnieceni ciężarem niezbędnego bogactwa i biznesu?
A może jednak wpiszemy w naszą chrześcijańską nowelę życia nienormalny dla tak wielu ludzi współczesności scenariusz oparty na Chrystusowej wizji świata, życia, bogactwa, sukcesu?
Prośmy Pana, tak jak to śpiewaliśmy w dzisiejszym Psalmie 90, aby nauczył nas liczyć dni nasze, abyśmy osiągneli mądrość serca; aby nas nasycił swoją łaskawością i ukazał nam dzieła swej dobroci i wspierał pracę rąk naszych i aby bogactwo przez nie wytworzone nie było ciężarem, ale pomocą w życiu, w ewangelizacji i w służbie bliźniemu.

sobota, 10 października 2015

XXVII NIEDZIELA ZWYKŁA

Znalezione obrazy dla zapytania 27 niedziela zwykła rok b                                     (Mk 10 2-16)
Przystąpili do Jezusa faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?» Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i
oddalić». Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!» W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo». Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je .

     Faryzeusze odwołując się do kazuistyki Mojżeszowej pragną skompromitować Jezusa i stawiają pytanie o możliwość rozwodu. Myślenie faryzeuszy zdają się podzielać uczniowie. Są przekonani, że kontrakt zawarty między małżonkami podlega unieważnieniu, podobnie jak inne, na prośbę jednej ze stron (głównie mężczyzn). Zauważmy jeszcze, że uczniowie byli wiernymi słuchaczami Jezusa i zapewne zapadła im w pamięci Jego nauka z Kazania na Górze.

W odpowiedzi Jezus odwołuje się do początku . Wówczas Bóg powołał do istnienia kobietę i mężczyznę jako jedno ciało. Ustanowienie jedności małżeńskiej w Raju jest bardziej wiążące niż Prawo Mojżeszowe, które uwzględnia ludzką słabość, grzeszność i zatwardziałość serca. Ideałem nie jest więc możliwość rozwodu , ale jedność, nierozerwalność małżeńska, która stanowi odbicie miłości Trójcy Świętej i miłości Chrystusa do Kościoła (por. Ef 5, 21nn).
Ideał małżeństwa odwołujący się do początku był trudny już w czasach Mojżesza. Tym bardziej dzisiaj. Małżeństwo ulega dziś wpływom panującej mentalności, w której wszystko traktuje się jak rzeczy jednorazowego użytku: „użyj i wyrzuć”. W odniesieniu do małżeństwa owa mentalność jest całkowicie błędna i zabójcza (R. Cantalamessa). Życie małżeńskie wymaga ciągłego dialogu i wyrażania uczuć, przebaczania, wyrozumiałości i kompromisów. A przede wszystkim oparcia na Chrystusie, jako Fundamencie. Nie ma racji bytu na dłuższą metę, gdy rządzi nim egoizm, brakuje miłości gotowej do poświęceń, pokory i wdzięczności za wszystkie małe gesty dobra i życzliwości, gdy pojawia się obsesyjne i zaborcze uczucie i oczekuje się miłości absolutnej, do jakiej nie jest zdolny drugi człowiek.
Drugim wyrazem niezrozumienia Jezusa przez uczniów jest postawa wobec dziecka. Dziecko w kulturze żydowskiej nie miało praw (podobnie jak kobieta); stąd traktowano je szorstko. Z drugiej strony było oczekiwane jako wyraz Bożego błogosławieństwa. Apostołowie zapaleni wielkimi ideałami Królestwa Bożego, lekceważą dzieci i zabraniają im kontaktu z Jezusem. On natomiast błogosławi. Co więcej, stawia za wzór przyjęcia Królestwa Bożego. Jezusowi zapewne nie chodzi o infantylizm dziecięcy, ale o otwartość, ufność, spontaniczność, świeżość, radość z odkrywania i przyjęcie tego, co nowe.


Jakie jest moje podejście do etyki chrześcijańskiej? Czego nie akceptuję? Jakimi prawami rządzi się moje małżeństwo? Czy cechuje mnie dziecięca otwartość wobec Dobrej Nowiny?

sobota, 3 października 2015

UROCZYSTOŚĆ ŚW . FRANCISZKA Z ASYŻU

                         Św. Franciszek z Asyżu

Założycielem zakonów franciszkańskich jest św. Franciszek z Asyżu (1182-1226). Był on synem bogatego kupca. Jako młodzieniec prowadził życie beztroskie. Marzył o rycerskiej sławie, chętnie wiec wziął udział w 1202 roku w bitwie Asyżan z mieszkańcami sąsiedniego miasta Perugi, co skończyło się dla niego krótką niewolą. Wróciwszy chory do domu, przeżył wielki przełom duchowy. Zerwał z tym wszystkim, co dotychczas było treścią jego życia, oddając się całkowicie Bogu. 
          Usłyszawszy polecenie Chrystusa ukrzyżowanego: 
 "Franciszku, idź odbuduj mój kościół, gdyż popada w ruinę!",  
 
 
 
odrestaurował własnymi rękami kilka zniszczonych kościołów w okolicy Asyżu. Pozbywając się wszystkiego, co posiadał, a nawet własne ubranie oddając ojcu, żył odtąd jak pustelnik. 
          W 1208 roku w położonym koło Asyżu kościółku Matki Bożej Anielskiej, zwanym Porcjunkulą, uświadomił sobie, iż Bóg wzywa go do duchowej odnowy Kościoła. Środkiem do tego ma być ewangeliczne życie w ubóstwie i apostolstwo, na wzór Chrystusa i Apostołów. Odziany w zgrzebny habit, przepasany sznurem, zaczyna gosić słowo Boże. Przy tym nie zaniedbuje posługi miłosierdzia względem chorych, najbardziej wówczas cierpiących i opuszczonych, mianowicie trędowatych. Dotychczas był sam, często niezrozumiany i wyśmiewany, teraz jednak zaczęli się do niego przyłączać coraz liczniejsi naśladowcy, a także naśladowczynie. W ten sposób stał się założycielem trzech zakonów: braci mniejszych (1209), sióstr klarysek (1211) i tercjarzy (1221). Św. Franciszek nie przyjął święceń kapłańskich, a jedynie diakonat. W skład wspólnoty jego naśladowców wchodzili zarówno kapłani, jak i świeccy. 
          Apostołował we Włoszech i poza ich granicami. W 1219 roku udał się do Egiptu, gdzie wojska chrześcijańskie walczyły z muzułamanami o Ziemię Świętą. Franciszek kierując się nauką Ewangelii i pragnąc nawracać nie mieczem, ale słowem i przykładem, chciał odwieść krzyżowców od przelewu krwi, lecz nie posłuchano go. Po przegranej przez chrześcijan bitwie pod Damiettą otrzymał pozwolenie na udanie się do obozu przeciwnika, gdzie został przyjęty przez sułtana z szacunkiem jako Mąż Boży. 
          Pragnąc ożywić w ludziach miłość do Chrystusa, w noc Bożego Narodzenia 1223 urządził w Greccio pierwszy żłóbekW połowie września 1224 roku modląc się na górze Alwernii, otrzymał stygmaty, czyli rany Męki Chrystusowej. 
          Zmarł 3 października 1226 roku w Porcjunkuli. W dwa lata później został wyniesiony na ołtarze. 
          Św. Franciszek pozostawił po sobie kilkanaście różnych pism, a wśród nich Regułę dla zakonu braci mniejszych i słynną Pieśń Słoneczną. W 1980 roku Jan Paweł II ogłosił go patronem ekologów, zabiegających o ochronę naturalnego środowiska człowieka. 
          Św. Franciszek cieszy się wciąż powszechnym szacunkiem, sympatią i miłością, nie tylko wśród katolików, ale także ze strony chrześcijan innych wyznań, a nawet nie-chrześcijan. Bez niego również i w dzisiejszym świecie byłoby mniej miłości, wiary i nadziei w miłosierdzie Stwórcy. 
   
                   Z Listu św. Franciszka z Asyżu do wszystkich wiernych

Błogosławieni, którzy miłują Boga i żyją według Ewangelii

Będąc sługą wszystkich, mam obowiązek służyć wszystkim i udzielać wonnych słów mojego Pana. Postanowiłem w tym liście i orędziu przekazać wam słowa Pana naszego Jezusa Chrystusa, który jest Słowem Ojca, i słowa Ducha Świętego, które są duchem i życiem. On to, będąc bogaty ponad wszystko, zechciał wybrać na świecie ubóstwo wraz z Najświętszą Dziewicą, Matką swoją. Poddał jednak swą wolę woli Ojca mówiąc: Ojcze, niech się stanie wola Twoja, nie jak Ja chcę, ale jak Ty.
Wola zaś Ojca była taka, aby Syn Jego błogosławiony i chwalebny, którego nam dał i który narodził się dla nas, ofiarował siebie samego przez własną krew jako ofiara i żertwa na ołtarzu krzyża nie za siebie, przez którego stało się wszystko, ale za nasze grzechy, zostawiając nam wzór, abyśmy szli za Nim Jego śladami.
I chce, abyśmy wszyscy zostali przez Niego zbawieni i przyjmowali Go czystym sercem i czystym ciałem. Jak szczęśliwi i błogosławieni są ci, którzy miłują Boga i czynią tak, jak sam Pan mówi w Ewangelii: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem i całą swoją duszą, a swego bliźniego jak siebie samego. Miłujmy więc Boga i uwielbiajmy Go czystym sercem i czystym umysłem, bo On, tego ponad wszystko pragnąc, powiedział: Prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie. I wychwalajmy Go, i módlmy się w dzień i w nocy, bo zawsze powinniśmy się modlić i nie ustawać.
Powinniśmy również pościć i powstrzymywać się od nałogów i grzechów, i od nadużywania pokarmu i napoju, i być katolikami.
Powinniśmy również nawiedzać często kościoły oraz szanować i czcić duchownych, nie tyle dla nich samych, bo mogą być grzesznikami, ile dla ich urzędu i posługi wobec Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, które oni konsekrują na ołtarzu, sami przyjmują i innym udzielają. I bądźmy wszyscy mocno przekonani, że nikt nie może inaczej się zbawić, jak tylko przez święte słowa i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa, które duchowni głoszą, przekazują i udzielają. Zwłaszcza zaś zakonnicy, którzy wyrzekli się świata, mają obowiązek czynić to, co większe i lepsze, ale i tamtych nie zaniedbywać.
Powinniśmy miłować naszych nieprzyjaciół i dobrze czynić tym, którzy nas nienawidzą. Powinniśmy zachowywać przykazania i rady Pana naszego Jezusa Chrystusa. Powinniśmy również wyrzec się siebie samych i poddać ciała nasze pod jarzmo służby i świętego posłuszeństwa, jak to każdy przyrzekł Panu.
Nie powinniśmy być mądrymi i roztropnymi według ciała, lecz raczej bądźmy prostymi, pokornymi i czystymi.
Nie pragnijmy nigdy górować nad innymi, lecz bądźmy raczej sługami i poddanymi wszelkiemu ludzkiemu stworzeniu ze względu na Boga. A na tych wszystkich, którzy będą to czynić i wytrwają aż do końca, spocznie Duch Pański i uczyni w nich mieszkanie i miejsce pobytu. I będą synami Ojca niebieskiego, którego dzieła czynią. I są oblubieńcami, braćmi i matkami Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Wszystkich, do których dotrze ten list, ja brat Franciszek, sługa wasz najmniejszy, proszę i zaklinam w miłości, którą jest Bóg, abyście te wonne słowa Pana naszego Jezusa Chrystusa przyjęli z pokorą i miłością i spełniali je, i zachowywali. A tych wszystkich, którzy je życzliwie przyjmą i zrozumieją, i jeśli wytrwają w tym aż do końca, niech błogosławi Ojciec i Syn, i Duch Święty. Amen.