sobota, 28 czerwca 2014

UROCZYSTOŚĆ ŚW. PIOTRA I PAWŁA

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Na to Jezus mu rzekł: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
   Pod Cezareą Filipową Jezus przeprowadza szczególny sondaż. Stawia uczniom dwa pytania: co sądzą o Nim inni i do jakiego stopnia znany jest swoim uczniom.
Na pierwsze pytanie pada odpowiedź świadcząca o niepełnym, fragmentarycznym rozumieniu osoby Jezusa. Ludzie odbierają Go w kategorii proroka, męża Bożego. Pomimo cudów, uzdrawiania, walki z demonami i nauczania nie dostrzegają w Nim Mesjasza.
Na drugie pytanie odpowiada Piotr. Ty jesteś Mesjaszem, Synem Boga żywego. Inni uczniowie relacjonują opinie o Jezusie, natomiast sami nie mają odwagi na osobiste wyznanie. Łatwiej jest przyjąć czyjąś reprezentatywną odpowiedź niż samemu się zdeklarować. Bo to nie jest zobowiązujące. Wtedy można się wycofać, uniknąć konsekwencji, odpowiedzialności za słowo. Jezus oczekuje od nas szczerości. Nie chce byśmy grali przed Nim, mówili piękne słowa, ale byśmy żyli w prawdzie. Dlatego pyta: co sądzisz ty?
Piotr nazywa Jezusa Mesjaszem, Synem Boga żywego. Jest to najważniejsze kryterium naszej wiary. Czy Jezus jest dla mnie Synem Bożym? Św. Jan Apostoł pisze, że kto nie uznaje Jezusa jako Syna Bożego, jest poza prawdą.
   Jest taka piękna scena w Ewangelii św. Łukasza. Po zmartwychwstaniu Jezusa kobiety przychodzą, aby namaścić Jego martwe ciało. I gdy stoją przed pustym grobem bezradne i zagubione, słyszą pytanie Aniołów: Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? W tym pytaniu jest zawarte drugie kryterium naszej wiary: czy Jezus jest dla nas żywą osobą, czy reliktem, może człowiekiem wielkiego formatu, ale historycznym, nie mającym żadnego wpływu na nasze życie?
Bazując na znajomości Pisma świętego możemy przypomnieć sobie szereg innych tytułów, jakimi Jezus bywa określany. Jakim tytułem nazwałbym moje wewnętrzne doświadczenie Jezusa? Które określenie jest mi najbliższe? Dlaczego? Jak Jezus mógłby zareagować na moje określenie? Czy Jezus jest dla mnie faktycznie Synem Boga żywego czy tylko reliktem z historii?

czwartek, 26 czerwca 2014

UROCZYSTOŚĆ NAJŚW. SERCA PANA JEZUSA

                                      

Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa w liturgii Kościoła rzymskokatolickiego przypada w pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała. Została ustanowiona po objawieniu się Chrystusa św. Małgorzacie Marii Alacoque w latach 1673-1675, który zażądał ustanowienia święta ku czci Jego Serca oraz odprawiania specjalnego nabożeństwa. Wiernym, którzy będą oddawać cześć Boskiemu Sercu, obiecał wiele łask (tzw. obietnice Serca Jezusowego).
                                                       

Image


Celem święta jest:
  • rozważanie miłości, którą Chrystus okazał przede wszystkim na krzyżu (ofiara krwawa) i okazuje podczas Mszy Świętej (ofiara niekrwawa),
  • złożenie za nią należnego dziękczynienia i uwielbienia,
  • wypełnienie obowiązku przebłagania za winy swoje i wszystkich ludzi, gdyż grzechy ludzkie zraniły Najświętsze Serce Jezusowe.
Główna zasługa w rozpowszechnianiu się nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa przypada skromnej zakonnicy, wizytce, św. Małgorzacie Marii Alacoque (1647-1690). Żyła ona w tym samym wieku i czasie, co św. Jan Eudes, ale w zupełnym ukryciu w klasztorze w Paray-le-Monial. 27 grudnia 1673 roku Małgorzata dopuszczona została do tego, by „spoczęła” na Sercu Jezusowym. Pan Jezus pokazując jej swoje Serce pełne ognia, rzekł do niej: „Moje Boskie Serce tak płonie miłością ku ludziom, że nie może dłużej utrzymać tych płomieni gorejących, zamkniętych w moim łonie. Ono pragnie rozlać je za twoim pośrednictwem i pragnie wzbogacić ludzi swoimi Bożymi skarbami”. Następnie Jezus wziął serce Małgorzaty i umieścił je symbolicznie w swoim Sercu. Potem już przemienione i jaśniejące oddał Małgorzacie. Usłyszała pocieszające słowa: „Dotąd nosiłaś tylko imię mojej sługi. Dzisiaj daję ci inne imię – umiłowanej uczennicy mojego Serca”.
  Pan Jezus dał św. Małgorzacie Alacoque dwanaście obietnic, dotyczących czcicieli Jego Serca:
  • Dam im łaski, potrzebne w ich stanie.
  • Ustalę pokój w ich rodzinach. Będę ich pocieszał w utrapieniach.
           Będę ich pewną ucieczką w życiu, a szczególnie w godzinę śmierci.
  • Będę im błogosławił w ich przedsięwzięciach.
  • Grzesznicy znajdą w mym Sercu źródło i ocean miłosierdzia.
  • Dusze oziębłe staną się gorliwymi.
  • Dusze gorliwe prędko dojdą do doskonałości.
  • Będę błogosławił domom, w których wizerunek Serca mojego będzie czczony.
  • Osoby, które będą to nabożeństwo rozszerzały, będą miały imię swoje wypisane w Sercu moim.
  • Dam kapłanom dar wzruszania serc nawet najzatwardzialszych.
  • W nadmiarze miłosierdzia Serca mojego przyrzekam tym wszystkim, którzy będą komunikować w pierwsze piątki miesiąca przez dziewięć miesięcy z rzędu w intencji wynagrodzenia, że miłość moja udzieli łaskę pokuty, iż nie umrą w mojej niełasce, ani bez Sakramentów świętych, a Serce moje będzie im pewną ucieczką w ostatniej godzinie życia.
Nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego skłania również do aktów pokutnych za grzechy innych. Kto miłuje Boże Serce, ten będzie starał się temuż Sercu wynagradzać za grzechy braci. Tak więc nabożeństwo to budzi także świadomość i odpowiedzialność społeczną. Nabożeństwo do Serca Jezusowego nagli do naśladowania cnót tego Serca – a przede wszystkim miłości we wszelkich jej przejawach.

niedziela, 22 czerwca 2014

12 NIEDZIELA ZWYKŁA

                 
  (Mt 10, 26-33)

Więc się ich nie bójcie! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach! Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie.
Życie według Ewangelii nie jest beztroskie. Przeciwnie, często wiąże się z trudem, krzyżem, wprowadza podziały, osądza serca, stawia przed koniecznością radykalnego wyboru. Dlatego nie zawsze spotyka się z przychylnym przyjęciem. Los uczniów Jezusa jest związany z losem Ewangelii a przede wszystkim z losem Jezusa: Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia (Mt 10, 22); Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą (Mt 10, 24-25).
     Uczniowie nie powinni jednak obawiać się trudności i prześladowań. Zaufanie Jezusowi i Bożej Opatrzności jest siłą do przezwyciężania wszystkich obaw i lęków: Więc się ich nie bójcie! Boimy się szczególnie o nasze ciało, a więc o to, co jest przemijające. Lękamy się o nasz spokój, naszą sytuację, rodzinę, prestiż, posadę…, boimy się, by nie zostać odrzuconym, osamotnionym, wyszydzonym czy źle zrozumianym… Jezus wskazuje na „właściwą bojaźń”: nie bójcie się tego, co może zaszkodzić waszemu ciału, bójcie się tego, co szkodzi waszemu duchowi, waszemu człowieczeństwu
    W czasie spotkań i rozmów z wieloma osobami, często słyszę o lęku, który paraliżuje i przeszkadza, by być sobą i odważnie wyznawać Jezusa. Taki lęk wypływa między innymi z braku zaufania i bojaźni Bożej. Im bardziej zmniejsza się bojaźń Boża, tym silniej rośnie lęk przed ludźmi (R. Cantalamessa).
     Zaufanie Jezusowi oczywiście nie uchroni od trudności, ciosów, porażek, odrzucenia. Jednak rany nie przenikną do głębi naszego serca. Nie staniemy się przez nie zgorzkniali, cyniczni, ale pozostaniemy łagodni, kochający, umiejący przebaczać, świadomie kształtujący człowieczeństwo i świat.
    Czy nie sądzę, że Ewangelia powinna być lekka i dostosowana do oczekiwań ludzi współczesnych? Jakie są moje lęki? Czego obawiam się najbardziej? Czy potrafię odróżnić lęki od bojaźni Bożej? Czy mam odwagę wyznawać Jezusa dziś?

sobota, 14 czerwca 2014

UROCZYSTOŚĆ TRÓJCY PRZENAJŚWIĘTSZEJ

 

                                        (J 3,16-18)
„Jezus powiedział do Nikodema: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego”.

   Trójca Święta jest Tajemnicą, przed którą człowiek może tylko zamilknąć i stanąć w pokorze, na klęczkach. Nigdy tu, na ziemi nie będziemy mogli powiedzieć: znamy Boga. Ks. Jan Twardowski twierdzi: „to, co zrozumiałeś, to już nie jest Bogiem”.
Jednak świadomi ludzkich ograniczeń, możemy otworzyć się na słuchanie Jezusa. Jedynie Jezus rzeczywiście widział Boga, ponieważ sam jest Bogiem. Spoczywa w sercu Boga. Pozostaje w najbardziej intymnej więzi z Ojcem. Jezus, który jest odbiciem Ojca, stał się człowiekiem, przyjął ciało, wstąpił w naszą historię. Kontemplując Jego ziemskie życie, Jego słowa i czyny, możemy uchwycić coś z życia niezgłębionej tajemnicy Ojca. W Jezusie „oglądamy chwałę Boga” i Jego miłość (J 1, 14). W Nim uzyskujemy intymną więź z Ojcem.
   Wsłuchując się w słowa Jezusa, możemy stwierdzić, że Bóg nie jest „samotny”, ale stanowi wspólnotę Osób. Boga Ojca łączy z Synem głęboka relacja, więź, Miłość - Duch Święty. Mówiąc potocznie, w Bogu również mają miejsce relacje, na niewyobrażalnym dla nas poziomie duchowym. Trzy Osoby Boskie oddają się wzajemnie sobie i komunikują między sobą. Jest to głębia ich istoty: relacje, dzielenie, dawanie, miłość.
Trójca Święta jest tajemnicą wnętrza, tajemnicą spotkania, tajemnicą wspólnoty . Dlatego Bóg „zapragnął podzielić się” miłością z człowiekiem. Jesteśmy stworzeni przez Boga na podobieństwo Trójcy Świętej. Więź Ojca i Syna w Duchu jest odbita w naszych sercach. Gdy „gubimy”, „zamazujemy” obraz Boga, Jego miłość, Bóg poszukuje dróg zbawienia. Daje to, co dla Niego najcenniejsze, Syna swego Jednorodzonego. Z głębi miłości, dzielenia, dawania Boga wypływa zbawienie. Miłość Boga do nas jest odbiciem miłości, która stanowi samą Jego istotę.
Trójca Święta towarzyszy od początku naszemu życiu duchowemu. W czasie sakramentu chrztu, Bóg Ojciec wypowiada wobec każdego te same słowa, które wypowiedział nad Jezusem: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3, 22). Jezus zaprasza nas do intymnej relacji przyjaźni. A Duch Święty napełnia Bożą miłością. Zostajemy więc włączeni w potrójną relację. Z Bogiem Ojcem, Stworzycielem, łączy nas relacja dziecięctwa; z Jezusem Chrystusem, Zbawicielem – relacja przyjaźni, braterstwa; a z Duchem Świętym, Uświęcicielem – relacja miłości, świętości.
Stworzeni, odkupieni i uświęceni, pomimo grzeszności i ciemnej strony naszego życia, wchodzimy w relacje z Trójcą Świętą: „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Znakiem krzyża zwykle rozpoczynamy i kończymy dzień, a w ciągu dnia posiłki, pracę, podróże, ważne sprawy… W imię Trójcy Świętej kapłan w sakramencie pojednania odpuszcza grzechy. W taki sam sposób rozpoczynamy i kończymy Mszę św.  W imię Trójcy Świętej pożegnamy ten świat, by przejść do wiecznego życia w Niej.
   W jaki sposób czynię znak krzyża? Czy towarzyszy mi świadomość, że czynię to w imię Trójcy Świętej? Jakie znaki i wydarzenia w ciągu życia w sposób szczególny przypominają mi o Trójcy Świętej? Czy czuję się dzieckiem Boga Ojca, przyjacielem Jezusa Chrystusa i uświęconym w miłości Ducha Świętego?

niedziela, 8 czerwca 2014

UROCZYSTOŚĆ ZESŁANIA DUCHA ŚWIĘTEGO

                                    Zesłanie Ducha Świętego        (Dz 2, 1-11)
„Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić. Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? - mówili pełni zdumienia i podziwu. Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? - Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie - słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże”.
    Św. Łukasz rozpoczyna opis Zesłania Ducha Świętego obrazem uczniów zebranych wraz z Maryją na modlitwie. Duch Święty nie przychodzi na skutek wysiłku i koncentracji psychiki, jak się nieraz mylnie sądzi. Apostołowie wprawdzie przygotowali się przez dni milczenia, skupienia, spokoju, modlitwy i medytacji słowa Bożego, ale przyjście Ducha było nagłe. Duch, który przychodzi z nieba jest darem niespodziewanym, nie zaprogramowanym. Jezus udziela Go z obfitością każdemu, kto się na Niego otworzy w pokorze, w wyciszeniu i w modlitwie.
   Zesłanie Ducha Świętego przypomina „szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru”. Wiatr jest znakiem mocy Boga. Jest też obrazem powietrza, które umożliwia życie. Tylko tam, gdzie jest powietrze płuca mają sens. Duch Święty dla ludzkiego ducha jest tym, czym jest powietrze dla życia biologicznego. Tylko człowiek, który „oddycha Duchem Boga” może w pełni realizować swoje człowieczeństwo.
Ponadto „ukazały się im też języki, jakby z ognia, które się rozdzieliły i na każdym z nich spoczął jeden”. Ogień jest drugim symbolem Ducha Świętego.  Z drugiej jednak strony może być siłą niszczącą. Ogień Ducha Świętego, który przynosi Chrystus burzy mury nieprzyjaźni, nienawiści siłą miłości. Ogień Ducha wypala wszystko, co stare i czyni nowego, duchowego człowieka; wypala wszystkie lęki i niepokoje i wnosi nową nadzieję.
    Św. Łukasz podkreśla, że „każdy z języków spoczywa na innym uczniu”. Duch Święty „wchodzi w każdego”, respektując jego własną indywidualność, ale zarazem obdarzając go swoją pełnią. Każdy otrzymuje pełnię Ducha Świętego, Jego dary.
Bezpośrednim skutkiem działania Ducha Świętego jest odwaga i moc ewangelizacyjna oraz jedność. Apostołowie po napełnieniu Duchem, otwarli drzwi Wieczernika, przełamali lęki, wyszli na zewnątrz do zgromadzonego tłumu. I z odwagą głosili Chrystusa. Ponadto przemawiali jednym językiem i byli zrozumiani przez wszystkich. Cud, który dokonał się w dniu Pięćdziesiątnicy, trwa również i dziś. Chrystus działa dziś w Kościele przez swego Ducha i Jego dary. Dlatego Kościół mówi i rozumie językami wszystkich narodów, dociera do wszystkich kultur i mentalności. W Kościele wszyscy mogą doświadczyć, że są braćmi i siostrami i wzajemnie porozumiewać się „językiem miłości”, którego uczy i „rozlewa w sercach” Duch Święty (por. Rz 5, 5). Owocem Ducha Świętego jest „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5, 22).
   Który z siedmiu darów Ducha Świętego jest mi dziś szczególnie potrzebny? Jakie są owoce Ducha we mnie? Czy łączę ludzi, czy raczej wnoszę podziały, niepokój, rozbicie? Jakim „językiem” przemawiam na co dzień? Jakie świadectwo daję Duchowi Świętemu? Czy jest to świadectwo udanego życia – zadowolonego, pełnego nadziei, jasnego spojrzenia w przyszłość w wolności i radości?
                                                                          Zesłanie Ducha Świętego