sobota, 30 marca 2013

NIEDZIELA ZMARTWYCHWSTANIA PAŃSKIEGO


Wesoły nam dzień dziś nastał…

 

WIELKANOC 2013

 


 

 

Uwielbiamy Cię

w Twoim Zmartwychwstaniu!

Z żywą wiarą w Roku Wiary wołamy:

„Pan mój i Bóg mój

         (J 20,28)

 

                                          Alleluja! Chrystus Zmartwychwstał!

Prawdziwie Zmartwychwstał!


Z okazji Świąt

Zmartwychwstania Pańskiego

życzę głębokiego doświadczenia drogi życia,

którą pierwszy przeszedł Chrystus.

A jest to droga przejścia z ciemności do światła;

z grzechu do łaski, z beznadziei śmierci do prawdziwej radości życia.

Niech Zmartwychwstały Chrystus w tym Roku Wiary

umacnia wiarę, krzepi nadzieję, rozpala miłość.

Niech światło Jego słowa prowadzi nas przez życie do wieczności, umacnia w pokonywaniu trudności

oraz pozwoli z ufnością patrzeć w przyszłość.

Niech radość wielkanocna pomaga z zapałem przeżywać owocnie

i z radością każdy dzień, który otrzymujemy z rąk

CHRYSTUSA ZMARTWYCHWSTAŁEGO.

 

Z pamięcią w modlitwie

życzy
 
          s. marta

WIELKA SOBOTA

 

Wielka Sobota jest dniem ciszy i oczekiwania. Dla uczniów Jezusa był to dzień największej próby. Według Tradycji apostołowie rozpierzchli się po śmierci Jezusa, a jedyną osobą, która wytrwała w wierze, była Maryja. Dlatego też każda sobota jest w Kościele dniem maryjnym. W Wielką Sobotę główny ołtarz pozostaje obnażony. Przez cały dzień trwa adoracja Chrystusa złożonego do grobu –  jest to czas rozważania śmierci Jezusa oraz Jego zstąpienia do otchłani. Przez modlitwę i post oczekiwaliśmy na zmartwychwstanie Pana. Kościół powstrzymuje się zupełnie od sprawowania sakramentów. Nie ma tego dnia Mszy świętej. Rezygnacja z Eucharystii, która dla Kościoła jest największym skarbem, to znak ogołocenia i uniżenia Kościoła na wzór Chrystusa. W Wielką Sobotę błogosławi także się pokarmy na stół wielkanocny. Święcenie pokarmów świątecznych jest starym zwyczajem w Kościele. Spożywanie posiłku jest też czynnością świętą, dlatego modlimy się przed i po jedzeniu, a na największe święto Zmartwychwstania święcimy także pokarmy. W sobotę wieczorem rozpoczną się obchody Wigilii Paschalnej – w myśl przepisów liturgicznych jej ceremonie należą już jednak do Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego. Kończy się adoracja przy Grobie Pańskim. Najświętszy Sakrament zostanie przeniesiony do tabernakulum. Bogata liturgia Wigilii Paschalnej, stanowiącej centralny fragment Triduum, składa się z czterech zasadniczych części. Obchody zmartwychwstania Jezusa Chrystusa rozpoczną się po zapadnięciu zmroku. Tym silniejszą wymowę uzyskują obrzędy tzw. lucernańum, czyli liturgia światła. Przed kościołem rozpalone będzie ognisko, którego płomienie zostają poświęcone przez kapłana, ubranego w białe, radosne szaty. Zapalenie paschału, oznaczającego osobę Chrystusa, czyli Światłość Świata, uzmysławia nam raz jeszcze, że dokonała się Pascha, przejście (łacińskie transitus) z mroku do jasności, ze śmierci do życia. W uroczystej procesji paschał zostanie wniesiony do świątyni i umieszczony w ozdobnym świeczniku. Po trzykrotnym śpiewie kapłana: "Światło Chrystusa" i odpowiedzi wiernych: "Bogu niech będą dzięki" – zgromadzeni mogą zapalić swe świece od świętego płomienia. Liturgia światła zakończy się odśpiewaniem tzw. Orędzia Paschalnego (łacińskie Exsultet), czyli modlitwy dziękczynno-uwielbiającej, która wysławia łaskę zbawienia. Liturgia słowa Wigilii Paschalnej jest wyjątkowo rozbudowana. W pełnej wersji składa się ona z dziewięciu czytań, przeplatanych psalmami i modlitwą. Pierwsze siedem czytań wyjęte jest ze Starego Testamentu. Przypominają one ważne momenty w całej historii zbawienia. Śledzimy zatem opis stworzenia świata, zachowanie Abrahama, od którego Bóg zażądał ofiary z syna oraz przejście przez Morze Czerwone. O wielkiej miłości Boga, zawarciu przymierza i skuteczności słowa Bożego mówią urywki Księgi proroka Izajasza. Fragment Księgi Barucha zawiera pouczenia, których respektowanie zapewnia pokój na wieki. Cykl czytań starotestamentowych kończy się Bożą obietnicą oczyszczenia i przemiany człowieka: "I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała". W tym momencie zapalone zostaną światła na ołtarzu, uderzenie w dzwony, celebrans zaintonuje hymn Chwała na wysokości Bogu. Czytanie Listu do Rzymian, zwane Epistołą, poucza o tym, że chrzest zapewnia wiernym uczestnictwo w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Po radosnym Alleluja, odśpiewanym po raz pierwszy od czterdziestu dni, wysłuchamy tzw. Ewangelii o pustym grobie . Liturgię słowa zamknie homilia. Kolejna, trzecia już część uroczystości Wigilii Paschalnej, poświęcona będzie tajemnicom sakramentu chrztu. Liturgię chrzcielną otworzy odśpiewanie Litanii do Wszystkich Świętych, podkreślającej jedność całego Kościoła. Wszyscy zgromadzeni w świątyni odnowią przyrzeczenia chrzcielne: wyznając swą wiarę i wyrzekając się szatana. Zostaniemy również pokropieni wodą święconą. Liturgię chrzcielną zakończy modlitwa wiernych.



piątek, 29 marca 2013

WIELKI PIĄTEK

czwartek, 28 marca 2013

WIELKI CZWARTEK

          
Jezus Chrystus  zupełnie w innych kategoriach myślał kiedy,  zupełnie dobrowolnie podejmuje się czynności umywania nóg swoim uczniom. Podejmuje się czynności, która zarezerwowana była wyłącznie dla służących, zwykle niewolników. Dlaczego to czyni? Odpowiedzi udziela On sam: „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem Wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi” (J 13,14).
   To bardzo trudne wymaganie. Co zrobić, aby pokonać swoją dumę i ... umyć nogi mojemu bratu? Odpowiedzmy sobie od razu: o ludzkich siłach to niemożliwe. Tu potrzeba autentycznego wsparcia w postaci łaski Bożej. Tylko ktoś, kto jest związany z Jezusem węzłem nieogarnionej miłości, kto stanowi z Nim jedno, tylko taki człowiek będzie zdolny do naśladowania Jezusa w postawie uniżoności i służby.
   Najlepszą drogą do tego zjednoczenia jest Eucharystia. Właśnie dlatego Benedykt XVI nazwał ją w swojej ostatniej adhortacji „Sakramentem Miłości” . Zauważmy, że Jezus umywa nogi w trakcie Ostatniej Wieczerzy. Zapowiada tym samym, że wszyscy, którzy będą się karmić Jego najświętszym Ciałem, staną się zdolni do takiej samej miłości.
  Zanim jednak dojdziemy do tego wymiaru Sakramentu Ołtarza, to powiedzmy kilka słów na temat samej Eucharystii. Czym Ona jest? Dlaczego została ustanowiona? Co oznacza?
Ostatnią Wieczerzę spożył Jezus wraz ze swoimi uczniami w Wieczerniku. Miało to miejsce w Wielki Czwartek wieczorem. Tego dnia Jezus połamał chleb i dał swoim uczniom, mówiąc, iż to jest Jego Ciało. Następnie podał im kielich z winem, tłumacząc, że jest to kielich Jego Krwi. Co to oznaczało w praktyce? Otóż poprzez Eucharystię — Ostatnią Wieczerzę Chrystus wydał się za nas — ofiarował siebie samego! Zatem w czasie Ostatniej Wieczerzy poprzez sakramentalne znaki dokonało się to, co w sposób fizyczny miało nastąpić dzień później. Sakramentalnie Chrystus umarł za nas już w Wielki Czwartek. On umiera za nas na każdej Mszy Świętej! Podczas każdej Eucharystii następuje uobecnienie dramatu Golgoty, ale i radości Wielkanocy.
Eucharystia ma zatem dwa wymiary: Ofiary i Uczty. Najpierw jest Ona Ofiarą, podczas której Ciało i Krew Chrystusa zostaje ofiarowane Bogu Ojcu za zbawienie świata. Jeśli Eucharystia jest sprawowana w konkretnej ofierze, to podczas tej Ofiary Jezus umiera za konkretną osobę: żyjącą jeszcze na ziemi czy też tą, która odeszła do wieczności.
   Niektórzy na tym jednak kończą rozumienie Eucharystii!!! Staje się Ona dla nich tylko formą ofiary, i to głównie za zmarłych. Tymczasem Eucharystia jest jednocześnie ucztą! To znaczy, że podczas niej karmię się Ciałem Jezusa, aby stać się z Nim jedno, aby zacząć tak jak On kochać Boga i innych ludzi.
   I tu bardzo ważne rozróżnienie: Eucharystia nie jest nagrodą za dobre czyny! Ona jest przede wszystkim lekarstwem, pomocą w tym, abym lepiej postępował. Trudno czynić dobro, jeśli nie ma się sił, energii, aby to dobro realizować. Najlepszym źródłem tych sił duchowych jest właśnie Eucharystia.
Ustanawiając Eucharystię Jezus posłużył się na koniec wezwaniem: „To czyńcie na moją pamiątkę...”. To wezwanie o charakterze apelatywnym zapoczątkowało istnienie sakramentu kapłaństwa.
Ostatnimi czasy — w związku z różnego rodzaju problemami — mówiło się wiele o posłudze, misji i tożsamości kapłana. Przypomnijmy zatem za Janem Pawłem II, że kapłan ma być alter Christus — drugi Chrystus, taki sam jak Chrystus. Tak jak Zbawiciel cały poświęca się sprawie głoszenia Ewangelii. W związku z tym rezygnuje z założenia rodziny, aby tym samym naśladować swojego Mistrza, który dniem i nocą głosił Ewangelię.
W związku ze śmiercią Jana Pawła II przywoływano jego sposób pojmowania kapłaństwa. Od razu sobie powiedzmy: jest to jedyny dojrzały i prawdziwie Chrystusowy sposób. Otóż kapłan ma być przede wszystkim świadkiem Chrystusa. Jeśli kapłan trwa w zażyłej łączności duchowej z Chrystusem, to wówczas potrafi Nim fascynować. Bolesny jest widok kapłana, który zamiast zachęcać do przeżywania wiary w sposób radosny moralizuje wiernych i staje wobec nich na pozycji lepszego czy doskonalszego. Dziś, może bardziej niż dawniej, moralizowanie i potępianie wiernych może powodować więcej złego niż dobrego. Żyjemy bowiem w świecie pluralizmu i demokracji. Człowiek współczesny pragnie sam dokonywać wyboru, nawet w kwestii wiary. Nie ma w tym nic złego. Przecież sam Bóg nie zmusza nikogo do przyjmowania wiary, lecz stoi u drzwi i kołacze... Jeśli kto usłyszy i drzwi otworzy będzie z nim wieczerzał...tym zatem, co ksiądz może robić jest jedynie proponowanie, zachęcanie i dzielenie się wiarą, a nie zmuszanie do niej. Czy można zmuszać do Miłości?
Kapłan ma być zatem przede wszystkim świadkiem Jezusa Chrystusa, ma być z Nim jedno... nie tylko w bóstwie, ale także w człowieczeństwie. Zauważmy, że Jezus pozostawał ciągle człowiekiem. Miał przyjaciół, uczestniczył w przyjęciach, weselach. Z wielkim szacunkiem odnosił się do kobiet. Taki powinien być także wizerunek każdego kapłana, który nie przestaje być człowiekiem, a wręcz przeciwnie: będąc kapłanem ma ciągle pamiętać, że jest człowiekiem. To będzie go chronić przed megalomanią i wynoszeniem się nad ludzi świeckich, którzy nierzadko swoją wiarą potrafią przewyższać niejednego duchownego!
Zakończmy naszą refleksję słowami, którymi posłużył się papież Benedykt XVI kończąc adhortację Sacramentum caritatis: Przez wstawiennictwo Błogosławionej Dziewicy Maryi, niech Duch Święty rozpali w nas tę samą żarliwość, jakiej doświadczali uczniowie z Emaus (por. Łk 24, 13-35) oraz odnowi w naszym życiu zachwyt wobec Eucharystii, wobec blasku i piękna, jakie jaśnieją w obrzędzie liturgicznym, skutecznym znaku nieskończonego piękna samej świętej tajemnicy Boga.

 


sobota, 23 marca 2013

NIEDZIELA PALMOWA


Chrustus Jezus istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca.
                                                                                                                                           (Flp 2,6-11) 
    Św. Paweł w swoim liście bardzo wyraźnie ukazuje Boga, który staje się ubogi, ogałaca samego siebie. Nie zbawia człowieka przez strach przed Jego majestatem, ani przez bardzo spektakularne dzieła, lecz staje się ubogim człowiekiem kochającym aż po krzyż.
W chwili obecnej w Kościele dużo mówi się o ubóstwie. Nasz nowy Ojciec Święty Franciszek poprzez wybór swojego imienia, ale również przez swoje życie daje znak, że zależy mu na Kościele ubogim. Mówiąc o ubóstwie warto pamiętać, że samo w sobie nie jest ono celem, ale środkiem, który prowadzi do większego zaufania Temu ze względu, na którego je podejmujemy. Jako Chrześcijanie przez ubóstwo wskazujemy, że to co najcenniejsze mamy u-Boga.
Zastanów się nad tym jak naśladujesz Jezusa ubogiego. Jak to ubóstwo może się w Twoim życiu wyrażać? Do czego jesteś zaproszony? Nie chodzi o to żeby natychmiast pozbyć się własności i pieniędzy, ale bardziej zwrócić uwagę na to czy ze względu na Boga jestem w stanie podzielić się tym, co mam. A może są takie rzeczy, które są dla mnie tak ważne, że nie umiałbyś bez nich żyć.
   Jezus nauczał, ale także dawał świadectwo, że jego władza to przede wszystkim służba. Przypominał to wielokrotnie choćby wtedy, kiedy apostołowie posprzeczali się, których z nich jest najważniejszy.
Chrystus stał się sługą, pomyśl chwilę jak Go naśladujesz. Żeby służyć innym nie trzeba podejmować od razu wielkich dzieł w szpitalu lub organizować olbrzymie akcje charytatywne. Służyć możesz przez zwyczajne wykonywanie tego, co należy do twojej codzienności: pracując, bo nie tylko zarabiasz pieniądza dla siebie, ale wykonujesz coś konkretnego, co ludziom ułatwia życie; studiując, bo uczysz się by później pracować również służąc innym; troszcząc się o rodzinę, znajomych. Postaraj się poszukać w swoim życiu tych miejsc i sytuacji, gdzie służysz innym, nie porównuj się z Matką Teresą, ale zobacz jak możesz służyć ludziom w swoim życiu, w tym, co robisz na każdego dnia.
   Śmierć Chrystusa to najmocniejsze z możliwych świadectwo Jego ubóstwa i służby wobec Boga i wobec ludzi. W tyj medytacji postaraj się wpatrywać w krzyż ze świadomością, że Jezus umiera dla Ciebie. Jednocześnie pokazuje Ci radykalną drogę miłości gotową znieść trud cierpienia. Poproś o głębsze zrozumienie tajemnicy krzyża i Zmartwychwstania na czas rozpoczynającego się Wielkiego Tygodnia.

                                                                             

piątek, 22 marca 2013

PAPIEŻ FRANCISZEK

Wydawnictwo M i Katolicka Agencja Informacyjna
Pierwsza książka z tekstami kard. Jorge Mario Bergoglio - papieża
Franciszka.
 
 
     Publikacja zawiera kilkanaście homilii kard. Bergoglio z ostatnich lat oraz
przemówienia wygłoszone przez papieża Franciszka w pierwszym tygodniu
pontyfikatu.
 
Warto mieć tę pozycje  :)  Zachęcam do czytania :)

niedziela, 17 marca 2013

5 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU

   
... Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień. I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił? A ona odrzekła: Nikt, Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz.
                                                                                                                     (J 8,1-11) 
   Jezus jest obecny w środku tego dramatu: „o brzasku zjawił się znów w świątyni”. Tajemnicza jest ta obecność. Naucza, ale gdy przyprowadzają do niego grzesznicę i „podpuszczają” go, on odmawia wejścia w ich grę. Jezus jest pośrodku, ale milczy, „pisze palcem po ziemi”. Gdy odpowiada, sprowadza sytuację do właściwych proporcji: „kto jest bez winy...” On nie oskarża ani cudzołożnicy, ani faryzeuszów, ani tłumu, nie potępia. On „sprowadza ich na ziemię”, przypomina, kim są. Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Wszyscy jesteśmy faryzeuszami. I wszyscy jesteśmy zaproszeni, by spotkać zamiast potępienia Jego miłosierdzie. Przypomnij sobie momenty doświadczonego miłosierdzia, doświadczonego przebaczenia: może jeden sakrament spowiedzi, może jakieś spotkanie, może jakiś gest, jakieś słowo... Podziękuj za to doświadczenie, a jeśli go jeszcze nie przeżyłeś, to o nie proś. Przebaczenie Chrystusa może dokonać się też przez ciebie. Czy są takie relacje, w których możesz stać się Jego obrazem, przebaczając komuś?
   Prorok Izajasz pisze: „Nie wspominajcie wydarzeń minionych . Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie?” To nie jest zachęta do amnezji, do porzucenia pamięci naszego życia a zwłaszcza pamięci Bożej obecności w historii naszego życia. To jest zachęta, by nie zamknąć się w tej przeszłości, by nie dać się zastraszyć przez to, co w tej historii życia jest złem, grzechem. To jest zachęta, by swoją nadzieję budować nie na tym, co było tylko na tym, co będzie, na obietnicy. Jezus mówi do cudzołożnicy, mówi do mnie: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz!” To nie jest moralizatorstwo: tak rób, tak nie rób. To jest obietnica, że Bóg sam działa, że to on dokonuje rzeczy nowej, że to on usprawiedliwia, uwalnia od grzechu, że to on nas uzdalnia do biegu. Doświadczam boleśnie upadków i grzechów – moich i moich bliźnich, ale w tych wszystkich trudnościach mam nadzieję – ufam Panu. „Nie mówię, że  już się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym też to zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa.”

sobota, 9 marca 2013

4 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU - NIEDZIELA RADOŚCI

 (Łk 15, 1-3.11-32)
   Przypowieść Jezusa o miłosiernym ojcu i dwóch synach dotyczy relacji człowieka do woli Bożej.
Tekst mówi o niezgłębionej woli Boga Ojca. Wolą Ojca jest miłość i radość z powrotu każdego zagubionego dziecka. Wolą Ojca jest, by wszyscy wrócili do Jego domu i byli szczęśliwi.
    Na tle miłosiernego Ojca i Jego woli kreśli św. Łukasz w mistrzowski sposób portrety dwóch synów. Młodszy z nich żąda od ojca majątku, spadku, chce odkrywać i zdobywać świat, cieszyć się życiem. Syn w ten sposób zrywa wszelkie relacje z rodziną. W grę wchodzi więc przemyślany, świadomie popełniony grzech. Po odejściu z domu rodzinnego ma możliwość życia w wolności. Wolność jest tutaj rozumiana jako rezygnacja z wszelkich uwarunkowań, zakazów, prawa. Symbolizuje ją życie w rozpuście. Syn zapomina o ojcu. Od tej pory nie są ważne jego uczucia, oczekiwania, pragnienia… Liczy się przyjemność i użycie.
Uciekając z domu ojca, syn zanurza się w świecie cierpienia, nieczystości, zła. Jego stopień degradacji określają cztery czynności. Najpierw traci majątek, żyjąc rozrzutnie. Następnie dotyka granicy bycia stworzeniem. Podejmuje się hodowli świń. Staje się poganinem. W końcu, by móc przetrwać kradnie pokarm świniom. Wyzbywa się godności, dotyka dna, stacza się najniżej, jak tylko możliwe. Wolność doprowadziła go do granic człowieczeństwa.
Od dna upokorzenia i nędzy zaczyna się jednak droga powrotu. Wskrzeszenie syna jest skutkiem wcześniejszego doświadczenia hojności, dobroci i miłości ojca. Jest to punkt, który pozwala odbić się od największego dna, by ponownie zanurzyć się w miłosiernych ramionach Boga.
W jakich postawach, zachowaniach, sposobie myślenia jestem podobny do młodszego syna? Czy nie jestem zazdrosny o swoją wolność? Czy nie marnuję, trwonię Bożych darów i szukam pokarmu, który nie daje zaspokojenia? Czy jestem rozrzutny z miłości czy z egoizmu? Czy doświadczyłem w życiu ruiny mojej egzystencji? Czy w chwilach moich odejść, upadków, moralnego dna, potrafię przyznać się do winy i wrócić pokorny? Czy potrafię stanąć przed Bogiem z pustymi rękami?
Starszy syn pozostaje w domu. Jest zawsze posłuszny, ułożony, pilny, wykonujący sumiennie swoje obowiązki, przyzwoity. Jego pierwsza reakcja na wieść o powrocie brata jest przeciwieństwem reakcji ojca. Ojciec wzruszył się na widok powracającego dziecka, natomiast starszy syn rozgniewał się. Starszy syn jest zazdrosny o względy, jakie brat ma u ojca, wyrzuca ojcu jego dobroć, miłosierdzie i miłość. Nie chce uznać swego umarłego brata za żyjącego. Odmawia wejścia do domu ojca i uczestnictwa w przyjęciu. W ten sposób łamie czwarte przykazanie i kodeks prawny. Zazdrość brata objawia się w smutku. Jest to demoniczny smutek z cudzego sukcesu, cudzej radości. Taki smutek stawia go poza świętującą wspólnotą i pobudza jego sprawiedliwy gniew.
Starszy syn zamyka się w sobie, czuje się urażony. Okazuje się, że nie miał dobrych relacji z ojcem. Był posłuszny jedynie formalnie, zewnętrznie. Wykonywał obowiązki z czystym sumieniem, ale bez uczucia, bez miłości. Nie akceptował sposobu działania i postaw ojca, a zwłaszcza jego miłosierdzia. Okazuje się, że starszy syn też jest martwy i zagubiony – w swojej zalęknionej poprawności.
    W jakich postawach, zachowaniach, sposobie myślenia jestem podobny do starszego syna? Jakie są moje ukryte motywacje w zachowaniu Dekalogu? Jakie uczucia rodzą we mnie odejścia i powroty innych do Boga i Kościoła? Czy nie  patrzę złym okiem na to, że Bóg jest dobry ? Czy moja religijność nie jest podszyta lękiem? Czy pozwalam sobie i innym na radość?
Zachowanie ojca z przypowieści jest nacechowane uczuciem, czułością, dobrocią, miłością, miłosierdziem. Gdy odchodzi młodszy syn, ojciec tęskni, oczekuje go. Nigdy nie stracił nadziei. Gdy powraca emanuje radością, wybiega mu na spotkanie, ściska czule i całuje. Taki spontaniczny sposób wyrażania miłości jest bliższy matce i daleki od roli ojca w społeczeństwie patriarchalnym. Wzruszony, przepełniony radością i niecierpliwą miłością nie chce słuchać usprawiedliwiających słów syna, ponieważ już dawno mu przebaczył. Nie oczekuje też niczego w zamian, nie chce zadośćuczynienia, ale obdarowuje go szatą, pierścieniem, sandałami. Są to znaki królewskości, godności, autorytetu, wolności i symbole zaślubin. Powrót syna nie jest tylko końcem dramatu ojca i dziecka. Jest świętem, radością, ogromnym wzruszeniem.
   Podobna czułość cechuje ojca w relacji do starszego syna. Ojciec nie obraża się na lekceważenie ze strony syna i złamanie czwartego przykazania. Odsuwa na bok swój honor, kodeks prawny i zachowania moralne synów. Jak dobry ojciec  nie zostawia starszego syna ze swym buntem. Wychodzi do niego (podobnie, jak do młodszego syna) i  próbuje go przekonać całą miłością, łagodnością i wyrozumiałością. Jego również nie osądza ani nie potępia.
Ojciec z przypowieści Jezusa w jakimś mglistym stopniu oddaje czym jest bezinteresowna, absolutna, nieskończona miłość Boga. Ojcowsko-macierzyńska miłość Boga wyraża się w dyskrecji, w akceptacji ryzyka wolności. Jest również nieskończenie cierpliwa. Miłość Boga przekreśla wszelką ludzką logikę dawania i brania. Zastępuje ją Boską logiką bezwarunkowego i bezinteresownego obdarowywania. Bóg Ojciec pragnie również jedności wszystkich swoich dzieci. Chce, by nas łączyła miłość. Nie kieruje się sprawiedliwością, ale miłosierdziem. Obdarza nas bezwarunkową miłością, byśmy byli również miłosierni wobec siebie. Miłosierny Ojciec jest szczęśliwy, gdy nasze serca są miłosierne i współczujące.
    Czy czuję chociażby w małym stopniu miłość i serce Boga Ojca, gdy moje dziecko lub bliski mi człowiek pobłądzi? Czy obraz miłosiernego Ojca jest mi bliski? Dlaczego tak? Dlaczego nie? Co daje radość Bogu? Co Go naprawdę cieszy? Czym mogę przyczynić się do Jego radości? Co dzieje się w sercu Boga Ojca, gdy skruszony po grzechu, powracam?
 
 
 
 
               

sobota, 2 marca 2013

3 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU

     (Łk 13,1-9)
 
    Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu. Prawdopodobnie bardzo dobrze znasz te słowa. Nie raz wypowiadałeś je przed sobą. Są sfery w naszym życiu gdzie bardzo pragniemy zmiany, a ciągle nic się nie dzieje. Kolejne rekolekcje, modlitwa, praca nad sobą -  i niestety dalej wpadamy w te same koleiny naszych słabości, braków, niezrozumienia innych.
    Ewangelia pokazuje nam, że Bóg w takich sytuacjach nie jest nami rozczarowany, nie ma nas dość, nie złości się tak jak my sami na siebie - przeciwnie daje nam czas i szanse, mało tego sam wkłada pracę, aby było nam lepiej. Czytamy, że to chore drzewko okopie i obłoży nawozem, a więc troskliwie się nim zajmie. Różne nasze choroby duchowe, mechanizmy obronne, przywiązania, nie są spowodowane przez nas samych ale są wynikiem tego jak zostaliśmy wychowani, ukształtowani przez otaczający świat. Bóg chce naszego zdrowia i pełni życia, dlatego troszczy się o nas i obdarza swoim błogosławieństwem i łaską.
    Popatrz na te rzeczy w twoim życiu, które są źródłem frustracji, niezadowolenia sobą. Wyobraź je sobie jako chore rośliny, przywiędłe, bez wody, bez odpowiedniej gleby...popatrz na Boga jako na ogrodnika, który troskliwie opiekuje się tymi roślinami, podlewa je kolejno, przycina, dogląda... one powoli kwitną i w końcu wydają owoce. Trwaj w tym wyobrażeniu tak długo jak zechcesz.
Jakiego owocu mam się spodziewać w naszym życiu? Tym owocem jest Królestwo Boże w moim sercu, w moim życiu. Nie jest to doskonałość, perfekcja, oczyszczenie się z wad i słabości, ponieważ taki cel jest jedynie źródłem nieustannego napięcia i niezadowolenia z siebie. Królestwo Boże to miłość i pokój. To przyjęcie siebie takim, jakim się jest. To pozwolenie by Bóg się mną zaopiekował i troszczył.
   Wyobraź sobie sytuacje kiedy w Twoim życiu pojawiają się owoce Królestwa Bożego. Na przykład jako szczęście w codziennym życiu, radość w pracy, na studiach, miłość i pokój w spotkaniach z innymi, w relacjach... Porozmawiaj z Bogiem o tym, jak dbać o swoje życie by przynosiło jak najwięcej takich owoców?