czwartek, 30 maja 2013

UROCZYSTOŚĆ NAJŚWIĘTSZEGO CIAŁA I KRWI CHRYSTUSA

„Kościół żyje dzięki Eucharystii. Ta prawda zawiera w sobie "istotę tajemnicy Kościoła". Tymi słowami rozpoczyna się Encyklika o Kościele Eucharystycznym autorstwa Jana Pawła II.

   Jest to kontynuacja myśli Soboru Watykańskiego II, że „Ofiara eucharystyczna jest źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego. W Najświętszej Eucharystii zawiera się bowiem całe dobro duchowe Kościoła, to znaczy sam Chrystus, nasza Pascha i Chleb żywy, który przez swoje ożywione przez Ducha Świętego i ożywiające Ciało daje życie ludziom.”
   Gdy Chrystus w Wieczorniku łamał chleb i dawał Apostołom mówiąc: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje; pijcie z tego Kielicha, to jest Krew moja”, bardzo wątpię, aby oni wtedy rozumieli te słowa. Oni pojęli tę prawdę po zmartwychwstaniu Chrystusa. Nic dziwnego, że i nam trudno jest pojąć tę wielką tajemnicę przemiany, jaka dokonuje się na naszych ołtarzach. Ale to nie oznacza, że słowa Chrystusa można ignorować. Przeciwnie, człowiek powinien z pokorą i uporem dążyć do tego, aby w Eucharystii dostrzegać żywego Boga i Nim się żywić.
   Jeden z poetów, pod koniec swojego życia napisał w liście do swojego przyjaciela: "Gdybym miał szanse żyć po raz drugi, wiedziałbym jak moje życie przeżyć."
My nie będziemy musieli podpisywać się pod tymi słowami, gdy będziemy szukali zadowolenia i szczęścia prawdziwego — tego płynącego ze zjednoczenia z Bogiem. A szansę na to szczęście daje nam Eucharystia, Najświętszy Sakrament, pokarm niebieski, chleb z nieba…
   W swojej homilii na Boże Ciało papież Benedykt XVI zwrócił uwagę na przemieniającą moc Eucharystii. Nie jest ona podobna do pokarmu doczesnego, który zostaje przyswojony przez nasz organizm i staje się jego częścią.
W Ofierze Eucharystycznej dokonuje się proces w odwrotnym kierunku. To my zostajemy przyswojeni przez pokarm, stajemy się podobni do Chrystusa, którego przyjmujemy.
   Benedykt XVI wypowiedział bardzo znamienne słowa: „Ten, kto rozpoznaje Jezusa w Hostii Najświętszej – podkreślił – rozpoznaje Go również w bracie, który cierpi. Staje się wrażliwy na każdego człowieka”.
Otóż to – Eucharystia przyjmowana z umiłowaniem niesie wewnętrzny pokój i szczęście płynące z faktu tej jedności z Chrystusem oraz z szacunku wobec drugiego człowieka, którego Bóg tak samo kocha i tak samo pragnie zbawić.
   Nie tak dawno padły z publicznej mównicy słowa: nie będziemy klękali przed księdzem. Wywołały one przeróżne komentarze. I choć zabrzmiały buńczucznie, i choć miały na pewno inne odniesienie  te właśnie słowa przypomniały nam jedno – nie przed księdzem, lecz przed Bogiem – nie tylko nam wolno, ale wręcz mamy obowiązek uklęknąć w pokorze. Uklęknąć do modlitwy. Uklęknąć na znak szacunku dla Jego Majestatu. Uklęknąć przed tabernakulum na znak wiary w prawdziwą obecność Chrystusa w Eucharystii.  Bo Eucharystia, pojęta jako zbawcza obecność Jezusa we wspólnocie wiernych i jako jej pokarm duchowy, jest czymś najcenniejszym, co Kościół posiada.
   Dlatego też, z takim pietyzmem i szacunkiem otacza tajemnicę Eucharystii i każe nam ją kochać, cenić i wielbić. Albowiem z cudownym chlebem Eucharystii daje Chrystus każdemu swoją sprawiedliwość, swoje zadośćuczynienie, swoje zbawienie, swoją miłość, siebie samego.
Oto jest tajemnica istotna Eucharystii. Człowiek świadomy tych darów nie ma problemu, aby uklęknąć przed Bogiem w adoracji. Co więcej, człowiek taki czuje potrzebę, aby pozwalać Chrystusowi, by go przemieniał.
    Dzisiejsza uroczystość przypomina nam, że Bóg przemierza nasze ulice nie tylko niesiony w złocistej monstrancji ale i w naszych sercach. My jesteśmy Christofori, czyli nosicielami Chrystusa, Jego życia i Jego miłości  dzięki temu, że spożywamy chleb Boży z ołtarza Pańskiego. Właśnie ten fakt nadaje dzisiejszej uroczystości szczególnego znaczenia i blasku.
Prawdziwie wierzący człowiek nie może pozwolić na to, aby zamarło w nim pragnienie adoracji eucharystycznej. Nie może pozwolić, aby dopuszczać do Siebie nadużycia powodujące zaciemnianie prawidłowej wiary i nauczania katolickiego odnośnie do tego przedziwnego Sakramentu, czy sprowadzanie jej do symbolu.
   Dlatego dzisiaj, dziękując Bogu za dar Jego szczególnej obecności między nami, prosimy Boga, aby obudził w nas wielką miłość do Eucharystii.

niedziela, 26 maja 2013

UROCZYSTOŚĆ TRÓJCY PRZENAJŚWIĘTSZEJ

  
  .
 
   Jezus powiedział swoim uczniom: Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi
 (J 16,12-15) 
 
     Dzisiejsza mowa Jezusa skierowana jest stricte do Jego uczniów. Pan Jezus mówi do tych, którzy za Nim poszli, że jeszcze wiele ma im do powiedzenia, ale nie jest to jeszcze ten moment, żeby mówić wszystko. Jezus dobrze wie, że teraz mogą wszystkiego nie zrozumieć, ale jednocześnie zapowiada, że wszystko poznają, kiedy przyjdzie do nich Duch Prawdy.
Na wszystko jest czas. Nie warto denerwować się, kiedy czegoś nie rozumiemy i chcemy natychmiast wiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Czy potrafisz całkowicie zaufać Bogu i przyjąć to, że możesz czegoś teraz nie rozumieć? Jak przyjmujesz działanie Boga w twoim życiu, który zapewnia cię, że poznasz całą Prawdę?
     W naszym życiu często nie rozumiemy pewnych rzeczy, ale kiedy patrzymy na różne wydarzenia z dystansem, to zaczynamy więcej rozumieć. Tak działa Boży Duch, Duch Prawdy, który stopniowo wszystko nam wyjaśnia, kiedy nadejdzie właściwy moment. Ducha Prawdy to Boży Duch, przynoszący radość i pokój. To zupełne przeciwieństwo szatana, który potrafi przynieść nam tylko kłamstwo i niepokój.
Warto zastanowić się w tym punkcie, czy widzę, jak Bóg nieustannie posyła mi swojego Ducha i ujawnia stopniowo Prawdę? Czy nie zdarza mi się, że mylę Ducha Prawdy od ducha kłamstwa, który mnie zwodzi?
    Dzisiaj przeżywamy uroczystość Przenajświętszej Trójcy. W Ewangelii znajdujemy więc podkreślenie tego, że pomiędzy Ojcem, a Synem panuje ścisła więź, której nikt nie może przerwać. Syn, którego Bóg posłał na świat, aby wszystkich zbawić, jest także Bogiem. Kto poznał Jezusa, ten poznał i Ojca. Duch Święty zaś zostaje dany wierzącym jako Duch Prawdy, który prowadzi wszystkich do Ojca i dzięki Niemu możemy poznać miłość i działanie Boga wśród nas.
Prawda o Trójcy Świętej nie jest łatwa do zrozumienia, ale dzięki Duchowi jest możliwa i może właśnie dlatego tę uroczystość przeżywamy zaraz po Zesłaniu Ducha Świętego. W tym ostatnim punkcie spróbuj po prostu trwać na modlitwie przed Trójjedynym Bogiem i proś Go, aby Duch doprowadził cię do całej prawdy.

 

niedziela, 19 maja 2013

ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO

                   (J 20,19-23) Wieczorem w dniu Zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane.
    Po całym dniu, wyczerpanie z powodu niejasności, niepojętności wydarzenia śmierci Mistrza, pogłoskach o Jego Zmartwychwstaniu i wyczekiwania tego, co się stanie, przychodzi Jezus. Pięćdziesiąt dni od Zmartwychwstania to czas gdy już zapominamy o Wielkanocy, kiedy przychodzi znużenie, codzienna walka, kiedy nawet w kościele kazania znowu odwołują się do powinności, obowiązków, grzechu, walki ze złem i Złym, a mniej do radości Zmartwychwstania. Wtedy właśnie przychodzi Zmartwychwstały i udziela pokoju swoim uczniom.
Jakie są moje wieczory, moje znużenia, niepewności, których doświadczam? Czy w zamknięciu spowodowanym lękiem i zmęczeniem próbuję dać miejsce Bogu i wsłuchiwać się w Jego słowa "Pokój Tobie!"?
   Jezus Chrystus jest darem- sam jest Posłańcem i zarazem przesłaniem. Bóg przez Jezusa mówi, że jest z nami. Taka jest Miłość- daje z siebie, co ma najlepszego. Zaś doświadczenie bycia ukochanym powoduje przekazywanie miłości dalej. W każdej miłości doświadczanej przez człowieka (otrzymywanej i dawanej) przychodzi czas kryzysu, jakiejś próby. Wówczas właśnie zjawia się Jezus i uspokaja zalęknione i wątpiące serce. Czyni to słowem, ale też i kojącym tchnieniem, podmuchem pełnym łagodności i rodzicielskiej czułości. Czy doświadczam tego, że Jezus został posłany przez Boga dla mnie? Jakim przesłaniem jest dla mnie Jezus? Z jakim przesłaniem wychodzę do innych? O jakim Bogu, człowieku i sensie życia mówię słowem i gestem wobec innych? Spróbuj wykonać następujące ćwiczenie: wyobraź sobie, że przełamując nieśmiałość podchodzisz do osoby nieznanej (np. na przystanku autobusowym) i masz jej powiedzieć w jednym zdaniu jaki jest Bóg, którego znasz. Jak brzmiało by to zdanie? Z posłaniem, czyli zaproszeniem do miłości, wiąże się dar Ducha Świętego. Dany jest jako tchnienie. Pomyśl o nurtującej Cię sprawie, trudności w życiu duchowym, międzyludzkim, zawodowym. Wyobraź sobie jak Bóg dmucha na tą sytuację kojącym tchnieniem. To tchnienie Ducha, które wyzwala, i pozwala spojrzeć na sprawę z innej strony, pozwala zatrzymać się i być tam z Bogiem. Duch Święty daje siłę by zmierzyć się ze złem, ze wszystkim co destrukcyjne w naszym życiu. On też działa dogłębnie w naszych relacjach, zwłaszcza tam gdzie dochodzi do krzywdy, konfliktów, zranień. Pocieszyciel umacnia w walce o jedność i zgodę. Duch Święty uzdalnia do mówienia innym językiem, do rozmawiania "inaczej" niż dotychczas, do takiej rozmowy w której obie strony zaczynają się rozumieć. Pomyśl o jakiejś niejasnej relacji, pełnej podejrzeń, poczucia krzywdy. Poproś o dar Ducha Św. dzięki któremu spojrzysz na tę osobę inaczej.
   Z posłaniem, czyli zaproszeniem do miłości, wiąże się dar Ducha Świętego. Dany jest jako tchnienie. Pomyśl o nurtującej Cię sprawie, trudności w życiu duchowym, międzyludzkim, zawodowym. Wyobraź sobie jak Bóg dmucha na tą sytuację kojącym tchnieniem. To tchnienie Ducha, które wyzwala, i pozwala spojrzeć na sprawę z innej strony, pozwala zatrzymać się i być tam z Bogiem. Duch Święty daje siłę by zmierzyć się ze złem, ze wszystkim co destrukcyjne w naszym życiu. On też działa dogłębnie w naszych relacjach, zwłaszcza tam gdzie dochodzi do krzywdy, konfliktów, zranień. Pocieszyciel umacnia w walce o jedność i zgodę. Duch Święty uzdalnia do mówienia innym językiem, do rozmawiania "inaczej" niż dotychczas, do takiej rozmowy w której obie strony zaczynają się rozumieć. Pomyśl o jakiejś niejasnej relacji, pełnej podejrzeń, poczucia krzywdy. Poproś o dar Ducha Św. dzięki któremu spojrzysz na tę osobę inaczej.

sobota, 11 maja 2013

UROCZYSTOŚĆ WNIEBOWSTĄPIENIA PAŃSKIEGO

                                         (Łk 24, 46-53)
„Jezus powiedział do swoich uczniów: Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie, w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego. Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie uzbrojeni mocą z wysoka. Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce błogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba. Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, wielbiąc i błogosławiąc Boga”. 


      Święto Wniebowstąpienia tchnie radością połączoną z nostalgią. W Liturgii przeżywamy fakt odejścia Jezusa z ziemi i powrotu do Ojca. Łukasz ewangelista kreśli obraz Jezusa na górze Oliwnej, zwróconego twarzą ku świątyni, żegnającego się z uczniami i udzielającego im błogosławieństwa.
Pożegnanie Jezusa z uczniami przypomina o wielu pożegnaniach, których doświadczamy w naszym życiu. Każdy z nas musi pożegnać się z dzieciństwem, z młodością,  z okresem sukcesów, z czasem, w którym jesteśmy potrzebni, w którym jesteśmy w centrum uwagi. Musimy pożegnać się drogimi ludźmi, z miejscami, w których jest nam dobrze. Każde pożegnanie boli. Ale w każdym pożegnaniu jest też szansa na coś nowego. Każde pożegnanie oczyszcza i rozwija.
   Rozstanie Jezusa z uczniami tchnie jednakże nadzieją i radością. Uczniowie pełni entuzjazmu i mocy Ducha Świętego idą do domu z wielką radością i głoszą Ewangelię. Św. Łukasz podpowiada nam, skąd uczniowie czerpią siłę do takiej radości. „Stale przebywali w świątyni, wielbiąc i błogosławiąc Boga”. Modlitwa, przebywanie w świątyni, wychwalanie Boga było dla uczniów przedsmakiem nieba, do którego wstąpił Jezus.
   Doświadczenie wniebowstąpienia posyła nas do codzienności, w której mieszkamy i pracujemy. Powinniśmy nieść niebo tam, gdzie jest codzienność, gdzie jest „piekło”, gdzie panują pustka i bezsens. Nie musimy „wpatrywać się w niebo” (Dz 1, 10n). Niebo otwiera się nad nami, gdy jesteśmy z Jezusem, gdy trwamy na modlitwie, na Eucharystii. Oczywiście, są chwile, gdy modlitwa, Eucharystia staje się nużąca, męcząca. Ale od czasu do czasu doświadczamy również bliskości Jezusa, wspólnoty, otwarcia nieba. Czujemy wtedy, że wszystko inne jest względne, drugorzędne. Nie jest to kwietyzm ani ucieczka od problemów, od codzienności, ale świadomość, że nie stanowią całej przestrzeni naszego życia.
   Wniebowstąpienie Jezusa wyzwala radość. W życiu duchowym nie powinniśmy zmuszać się do radości. Prawdziwa radość jest już w nas. Jest tylko przysłonięta przez problemy, zmartwienia, pożądania, zbytnie zapatrzenie w sprawy ziemskie. Jeżeli częściej będziemy wpatrywać się w niebo i uświadamiać sobie, że tam jest „nasza ojczyzna” ( Flp 3, 20), odkryjemy radość, która jest w głębi naszych serc. I ta radość będzie stopniowo przemieniać nas i naszą codzienność.
    Kogo lub co powinienem dziś „pożegnać”? Co muszę pozostawić, aby rozkwitło we mnie prawdziwe życie? Czy świadomość pielgrzymowania, „wstępowania na górę Pana” (Ps 24, 3) jest głęboko wpisana w moim sercu? Czy doświadczam czasem, że „niebo jest we mnie”? Czy w moim sercu i życiu jest więcej radości czy niepokojów i smutku?

Św. Augustyn modlił się: „Chrystus wstępuje do nieba, niech wstąpi z Nim i nasze serce”. Módlmy się podobnie.

sobota, 4 maja 2013

VI NIEDZIELA WIELKANOCNA

https://m.ak.fbcdn.net/sphotos-b.ak/hphotos-ak-ash3/601969_150480915119236_1460526533_n.jpg

(J 14,23-29)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca. To wam powiedziałem przebywając wśród was. A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem. Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie. A teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie.     
      Dobrze wiemy, że nasze twarze wyrażają bardzo dużo. Widać na nich dokładnie, co dzieje się w głębi serca. Niektórzy, będąc tego świadomi, ćwiczą się w wątpliwej sztuce zakładania masek. Żeby tylko nie pokazać innym, co kryją ich wnętrza. Pewnie i Tobie się to zdarza. W jakich momentach odwracasz twarz? W jakich momentach spuszczasz wzrok, aby nie patrzeć komuś w oczy?
Twoja twarz
Jaki ma wyraz? Co na niej zobaczyłaś, kiedy spojrzałaś w lustro? Co poczułeś/aś? Czy uśmiechasz się do siebie? A jak myślisz, czy ludziom wokół miło jest patrzeć Tobie w oczy? Co w nich znajdują? Ciepłe przyjęcie czy mroźny dystans? Co Ty w nich znajdujesz? Szczerość, wesoły błysk, pokój, głębię? A może znużenie, zazdrość, strach, pożądanie?
 
   W tej refleksji chodzi o to, żebyś zobaczył/a, na ile przez Twoją twarz i oczy przebija się spojrzenie Boga. Słowo mówi, że Jezus będzie mieszkał w Twoim sercu z Ojcem. Że przyjdzie do Ciebie Duch Święty. Że kiedy będziesz blisko Trójcy, nie będziesz musiał/a się bać, ale będziesz miał/a pokój i radość. Że będziesz kochać. Wiesz dobrze, że nasze twarze wyrażają bardzo dużo. Także i to, czy w głębi serca jest Bóg. Doskonale to widać. I nawet jeśli ktoś założy maskę, która ma udawać Boga, to szybko przemienia się ona w karykaturę. Nie da się bez końca udawać, że się kocha.
Powiedz Panu o wszystkim, co poczułaś na tej modlitwie, przyglądając się twarzy, którą również On kocha – Twojej twarzy. Jeśli na Twojej twarzy i w oczach mało jest Boga – Miłości, poproś Go, aby zamieszkał w Twoim sercu i wniósł w nie pokój, radość, miłość.
 

piątek, 3 maja 2013

UROCZYSTOŚĆ NMP KRÓLOWEJ POLSKI

    Tytuł Matki Bożej jako Królowej narodu polskiego sięga drugiej połowy XIV wieku: Grzegorz z Sambora nazywa Maryję Królową Polski i Polaków. Teologiczne uzasadnienie tytułu "Królowej" pojawi się w XVII wieku po zwycięstwie odniesionym nad Szwedami i cudownej obronie Jasnej Góry, które przypisywano wstawiennictwu Maryi. Wyrazicielem tego przekonania Polaków stał się król Jan Kazimierz, który 1 kwietnia 1656 roku w katedrze lwowskiej przed cudownym obrazem Matki Bożej Łaskawej obrał Maryję za Królową swoich państw, a Królestwo Polskie polecił jej szczególnej obronie.
     W czasie podniesienia król zszedł z tronu, złożył berło i koronę, i padł na kolana przed wielkim ołtarzem. Zaczynając od słów:
"Wielka Boga-Człowieka Matko, Najświętsza Dziewico" ogłosił Matkę Bożą szczególną Patronką Królestwa Polskiego. Przyrzekł szerzyć Jej cześć, ślubował wystarać się u Stolicy Apostolskiej o pozwolenie na obchodzenie Jej święta jako Królowej Korony Polskiej, zająć się losem ciemiężonych pańszczyzną chłopów i zaprowadzić w kraju sprawiedliwość społeczną.
    Po Mszy świętej, w czasie której król przyjął również Komunię świętą z rąk nuncjusza papieskiego, przy wystawionym Najświętszym Sakramencie odśpiewano Litanię do Najświętszej Maryi Panny, a przedstawiciel papieża odśpiewał trzykroć, entuzjastycznie powtórzone przez wszystkich obecnych nowe wezwanie: "Królowo Korony Polskiej, módl się za nami".
Choć ślubowanie Jana Kazimierza odbyło się przed obrazem Matki Bożej Łaskawej we Lwowie, to jednak szybko przyjęło się przekonanie, że najlepszym typem obrazu Królowej Polski jest obraz Pani Częstochowskiej. Koronacja obrazu papieskimi koronami 8 września 1717 roku ugruntowała przekonanie o królewskości Maryi. Warto dodać, że Jan Kazimierz nie był pierwszym, który oddał swoje państwo w szczególną opiekę Bożej Matki. W roku 1512 gubernator hiszpański ogłosił Matkę Bożą szczególną Patronką Florydy. W roku 1638 król francuski, Ludwik XIII, osobiście i uroczyście ogłosił Matkę Bożą Niepokalanie Poczętą Patronką Francji.    
    Niestety śluby króla Jana Kazimierza nie zostały od razu spełnione. Dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. Episkopat Polski zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o wprowadzenie święta dla Polski pod wezwaniem "Królowej Polski". Papież Benedykt XV chętnie do tej prośby się przychylił (1920). Biskupi umyślnie zaproponowali Ojcu świętemu dzień 3 maja, aby podkreślić łączność nierozerwalną tego święta z sejmem czteroletnim, a zwłaszcza z uchwaloną 3 maja 1791 roku pierwszą konstytucją polską. Dnia 31 października 1943 roku papież papież Pius XII dokonał poświęcenia całej rodziny ludzkiej Niepokalanemu Sercu Maryi. Zachęcił równocześnie wielki papież, aby tegoż aktu oddania się dopełniły wszystkie chrześcijańskie narody.
    Episkopat Polski uchwalił, że dnia 7 lipca 1946 roku aktu poświęcenia dokonają wszystkie katolickie rodziny polskie; dnia 15 sierpnia - wszystkie diecezje, a dnia 8 września tegoż roku cały naród polski. Na Jasnej Górze zebrało się ok. miliona pątników z całej Polski. W imieniu całego narodu i Episkopatu Polski akt ślubów odczytał uroczyście kardynał August Hlond.
W roku 1945 Episkopat Polski, pod przewodnictwem kardynała Augusta Hlonda, na Jasnej Górze odnowił akt poświęcenia się i oddania Bożej Matce. Ponowił też złożone przez króla Jana Kazimierza śluby. W uroczystości tej brała udział milionowa rzesza wiernych.
    W przygotowaniu do tysięcznej rocznicy chrztu Polski (966-1966), w czasie uroczystej "Wielkiej Nowenny", na apel prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego, cała Polska ponownie oddała się pod opiekę Najświętszej Maryi, Dziewicy-Wspomożycielki. 26 sierpnia 1956 roku Episkopat Polski dokonał aktu odnowienia ślubów jasnogórskich, które przed trzystu laty złożył król Jan Kazimierz. Prymas Polski był wtedy w więzieniu. Symbolizował go pusty tron i wiązanka biało-czerwonych kwiatów. Po sumie pontyfikalnej odczytano przez prymasa ułożony akt odnowienia ślubów narodu.

Treść Jasnogórskich Ślubów Narodu ułożonych przez Kardynała Stefana Wyszyńskiego można przeczytać tu:

http://www.traditia.fora.pl/kosciol-w-polsce,1/jasnogorskie-sluby-narodu-stefan-kardynal-wyszynski,437.html

W odróżnieniu od ślubowań międzywojennych akt ślubowania dotykał bolączek narodu, które uznał za szczególnie niebezpieczne dla jego chrześcijańskiego życia. 5 maja 1957 r. wszystkie diecezje i parafie oddały się pod opiekę Maryi. Finałem Wielkiej Nowenny było oddanie się w święte niewolnictwo całego narodu polskiego, diecezji, parafii, rodzin i każdego z osobna (1965), tak aby Maryja mogła rozporządzać swoimi czcicielami dowolnie ku ich większemu uświęceniu, dla chwały Bożej i dla królestwa Chrystusowego na ziemi. Dnia 3 maja 1966 roku prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński, w obecności Episkopatu Polski i tysięcznych rzesz oddał w macierzyńską niewolę Maryi, za wolność Kościoła, rozpoczynające się nowe tysiąclecie Polski.
   W 1962 r. Jan XXIII ogłosił Maryję Królowę Polski główną patronką kraju i niebieską Opiekunką naszego narodu.