sobota, 31 maja 2014

UROCZYSTOŚĆ WNIEBOWSTĄPIENIA PAŃSKIEGO

                 Błogosławionejniedzieli i czasu Wielkanocnej radości!             (Mt 28, 16-20)
„Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
   O ile Jerozolima była miejscem zdrady, odrzucenia, cierpienia i śmierci Jezusa, o tyle Galilea jest Mu miejscem życzliwym. Polecenie, by „iść do Galilei” jest wyrazem odłączenia nowej społeczności wierzących od Izraela. Jezus zmartwychwstały spotyka się z uczniami w pogańskiej Galilei, na nieznanej górze, gdzie wszyscy mają do Niego dostęp. Tam również zawiąże nową wspólnotę (Kościół) pod przewodnictwem Piotra (J 21, 15-19).
   Galilea ma szczególne znaczenie dla uczniów Jezusa. Przypomina miejsca, w których byli razem z Jezusem: powołanie nad jeziorem Genezaret, Kazanie na Górze, góra Tabor, burza na jeziorze, uzdrowienie ślepego, wskrzeszenie młodzieńca z Nain, rozmnożenie chleba, zapowiedź męki i zmartwychwstania.... Powrót do pozytywnych doświadczeń w życiu, do faktów radosnych, pełnych nadziei jest wewnętrznym umocnieniem. Taki powrót rzuca nowe światło na życie. Również „wielkie tragedie ludzkie” zaczynają się wówczas relatywizować i nabierają innego wymiaru.
   Z drugiej strony Galilea jest miejscem bez znaczenia. Jest synonimem prowincji, terenem najbardziej oddalonym od Świętego Miasta, skażonym przez pogan, „naród, który żyje w ciemnościach” (Iz 9, 1). „Iść do Galilei” oznacza iść do miejsc bez znaczenia, które dla wielu są przedmiotem drwin czy lekceważenia; oznacza podjąć mało znaczące sprawy, które nie budzą uznania ani aplauzu w oczach ludzi, o które wielu pyta: „czy warto”?
Co jest „moją Galileą”? Czy jestem optymistą czy raczej pesymistą? Czy potrafię na trudne wydarzenia patrzeć w świetle Ewangelii?
    Spotkanie Jezusa z uczniami w Galilei jest również przekazaniem testamentu. Testament wyraża ostatnią wolę, ostatnie życzenie umierającego. W naszej polskiej tradycji zawiera zwykle rozporządzenia finansowe i majątkowe. W kulturze wschodniej testament ma również wymiar duchowy; zawiera wskazania i mądrość duchową. Taki testament pozostawiał Mistrz swoim uczniom. Jezus, odchodząc do Ojca przekazuje również swój testament, swoje ostatnie życzenie: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem”. Wolą Jezusa, Jego ostatnim życzeniem jest, by uczniowie byli Jego świadkami i depozytariuszami Jego nauki. Doświadczenie wniebowstąpienia posyła nas do codzienności, w której mieszkamy i pracujemy. Powinniśmy nieść niebo tam, gdzie jest ciemność, „piekło”, gdzie panują pustka i bezsens.
Nie jest łatwo być świadkiem Jezusa dziś. Ale w tej misji nie jesteśmy osamotnieni. Wspierają nas święci i męczennicy. Wspierają nas współcześni świadkowie, ludzie głębokiej wiary i nadziei. A przede wszystkim jest z nami i prowadzi nas sam Jezus zmartwychwstały poprzez swego Ducha: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.

Jakim świadkiem Jezusa jestem ja? Czy inni, patrząc na mnie i moje życie, zbliżają się do Jezusa, umacniają w wierze i nadziei, bardziej kochają?

sobota, 24 maja 2014

VI NIEDZIELA WIELKANOCNA

                              (J 14, 15-21)
„Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze - Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie. Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was. Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie oglądał. Ale wy Mnie widzicie, ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie. W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was. Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie”. 
   Duch Święty Pocieszyciel włącza w miłość i bliskość relacji z Trójcą Świętą. Jezus dodaje, że bliskość ta wynika z zachowania nauki Jezusa. Ojcowie Kościoła porównują zachowanie przykazań Jezusa (słów Ewangelii) do oblubieńca, którego oblubienica trzyma między piersiami jak woreczek mirry (Pnp 1, 13). Są one więc czymś najcenniejszym.
Wartość przykazań nie wypływa jedynie z nich samych (chociaż od strony ludzkiej, prawnej są równie cenne), ale z tego, że wprowadzają nas w zażyłe relacje z Ojcem i Jezusem w Duchu Świętym. Bóg Ojciec jest „punktem docelowym”. Wszystko zmierza ku Niemu przez Pośrednika Jezusa i dzięki działaniu Ducha Świętego. Żyjąc Ewangelią jesteśmy „wciągnięci w krążenie miłości między Synem a Ojcem” (I. Gargano).
    Jak rozumiem słowa: „Duch Święty Pocieszyciel”? Kiedy w szczególny sposób zwracam się do Ducha Świętego” Dlaczego? Kto jest moim prawdziwym bliskim przyjacielem? Jaką wartość stanowią dla mnie przykazania? Które słowa Ewangelii są dla mnie najpiękniejsze, a które najtrudniejsze do realizacji w życiu? Jaka jest moja więź z Trójcą Świętą?

sobota, 17 maja 2014

V NIEDZIELA WIELKANOCNA

Przyjmijmy dzisiaj zaproszenie do wypełniania przykazania miłości ...
„Jezus powiedział do swoich uczniów: Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę. Odezwał się do Niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście. Rzekł do Niego Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy. Odpowiedział mu Jezus: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie - wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca”.
   Fragment dzisiejszej Ewangelii stanowi część mowy pożegnalnej Jezusa w Wieczerniku. Po zapowiedzi zdrady Judasza uczniowie czują lęk, konsternację, zagubienie. Jezus uspokaja ich: „Niech się nie trwoży serce wasze”. Uczniowie powinni zaufać. Podobnie, jak dotychczas ufali Jemu, po odejściu Jezusa mogą zdać się całkowicie na Boga Ojca. Bóg nie zostawi ich sierotami. Ześle Ducha Świętego, który będzie prowadził ich dalej. Odchodząc do Ojca Jezus zapewnia uczniów, że zabierze ich „do Siebie”, do domu swego Ojca. „Dom Ojca”nie oznacza budynku, ale raczej atmosferę, ognisko domowe, uczucia i bliskie więzi rodzinne. Jest to „poczucie ciepła, intymności, serdeczności, które jest niedefiniowalne, lecz stanowi o czuciu się u siebie w domu” . Natomiast słowo „mieszkanie” przypomina antyczny budynek klasztorny, który jest otwarty, gościnny, ma wiele pomieszczeń, w którym doświadcza się braterskiej atmosfery życzliwości, przyjaźni i miłości, który „jest jakby Arką Noego, gdzie każdy odnajduje się jak u siebie w domu”.
   W domu Ojca jest „wiele mieszkań”. Każdy więc może z zaufaniem przyjąć, że również dla niego. Nie musimy być idealni, doskonali, perfekcyjni duchowo czy moralnie, absolutnie wiern. Zresztą nikt z nas takim nie jest. Wystarczy, że zawierzymy i zaufamy Jezusowi i Bogu Ojcu.
  Po zapewnieniu Jezusa, że jest drogą do domu Ojca, Filip prosi: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”. W ten sposób wyraża myśli i pragnienia, które nurtowały Apostołów i nurtują każdego człowieka żyjącego na ziemi. Pragniemy zobaczyć Boga. Ale nie tylko zobaczyć. Chcemy Go dotknąć, objąć, zrozumieć, i często zamknąć w swoje wizje, schematy, pragnienia, potrzeby.
Na pytanie Filipa Jezus odpowiada: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. I dodaje z wyrzutem: Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie”? Jezus przyszedł, aby objawić, odsłonić prawdziwe oblicze Ojca. Odtąd nie można mówić o Bogu, nie mówiąc o Jezusie z Nazaretu. Bóg niewidzialny, niedotykalny, przekraczający wszelkie wyobrażenia o Nim chce być poznany, spotkany i kochany w swoim Synu, który stał się człowiekiem. Jaki Ojciec, taki Syn: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10, 30).
   W pewnym stopniu doświadczymy czy przenikniemy tajemnicę „osobowości Boga”, gdy przez wiarę zgodzimy się ujrzeć Go w Jezusie Chrystusie. Osoba Jezusa, Jego życie, słowa, czyny, Jego miłosierdzie, dobroć, miłość są najdoskonalszym odbiciem oblicza i Serca Boga. Jedynie Jezus rzeczywiście widział Boga, ponieważ sam jest Bogiem. Spoczywa w sercu Boga. Pozostaje w najbardziej intymnej więzi z Ojcem. I ten Jezus, który jest odbiciem Ojca, stał się człowiekiem, przyjął ciało, wstąpił w naszą historię.
    Kontemplując Jego ziemskie życie, Jego słowa i czyny, możemy uchwycić coś z życia niezgłębionej tajemnicy Ojca. W Jezusie my, ludzie, oglądamy Boga i Jego miłość. I w Jezusie uzyskujemy intymną więź z Ojcem. W Nim możemy niejako spoczywać w sercu Ojca. Kontemplując serce Jezusa doświadczamy w ograniczonym stopniu tego, o czym mówi św. Jan – oglądamy chwałę Boga. Ale Jezus idzie jeszcze krok dalej. Oblicze Boga można odnaleźć w człowieku, w uczniu Jezusa, w nas samych. „Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem i większe od tych uczyni”. Nasze czyny, podobne do czynów Jezusa, „a nawet większe”, objawiają Boga. Są to czyny przebaczenia, miłosierdzia, ofiary, poświęcenia, dobroci, miłośc.
  O co najbardziej się lękam i trwożę? Jak wyobrażam sobie „dom Ojca”? Czy wierzę, że jest w nim również miejsce dla mnie i moich bliskich? Czy akceptuję siebie ze swoimi słabościami i niedoskonałościami, czy raczej uważam, że muszę być doskonałym, aby „się zbawić”? Czy w osobie, misji i życiu Jezusa odkrywam prawdziwe oblicze Boga? Jakiego Boga objawiają moje czyny? Czy mam świadomość, że człowiek jest odblaskiem piękna Boga? W jakim stopniu poznałem już prawdziwe oblicze Ojca?

sobota, 10 maja 2014

IV NIEDZIELA WIELKANOCNA - DOBREGO PASTERZA

                 
(J 10, 1-10)

    Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych. Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił. Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony - wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby /owce/ miały życie i miały je w obfitości.

    Jezus jest „bramą”, przez którą mamy dostęp do Ojca: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie”. Jest również „drogą” do głębi drugiego człowieka. Najgłębsze w człowieku jest miejsce, w którym jest obrazem Boga, gdzie doświadcza sacrum, tajemnicy obecności i świętości Boga. Nie można dosięgnąć drugiego człowieka w jego głębi, bez pośrednictwa Jezusa.
Nasze relacje zwykle są powierzchowne, dlatego, że Jezus jest poza nimi. Nie sięgamy głębiej niż do zewnętrznej strony: ciała, uczucia, inteligencji. Dzięki Jezusowi możemy doświadczać własnej głębi; a w niej intymnej bliskości Boga Ojca; możemy również w sposób autentyczny, duchowy spotykać drugiego człowieka i dzielić się z nim sobą.
   Jezus jest również Pasterzem. Jako Dobry Pasterz zna nas dogłębnie (po imieniu). Jest przeciwieństwem najemnika. Pasterz najemnik nie odpowiada za złożone w nim przez pana zaufanie. W chwili niebezpieczeństwa ucieka i chroni się sam, nie myśląc w ogóle o owcach. Zdarza się również, że staje w szeregu wilków, nie interesuje się stadem, nad którym powierzono mu pieczę, ale szuka jedynie własnych korzyści.
   Jezus myśli o każdej owcy. Jest Pasterzem Powszechnym. Troszczy się również o owce zabłąkane zagubione, o te, które są daleko poza Jego owczarnią. Zostawia dziewięćdziesiąt dziewięć, by szukać jednej, która się zagubiła .
   Jezus jest Dobrym Pasterzem „o wielkich oczach”. Jego wzrok obejmuje każdego wielką miłością. Nawet, gdy odchodzimy, gubimy się, szukamy własnych „szczęśliwszych” dróg, możemy być pewni, że On nas nie zostawia, ale szuka, obejmuje swoim wzrokiem i czeka cierpliwie, z miłością na nasz powrót: „Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisko - wyrocznia Pana Boga. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał. Będę pasł sprawiedliwie”.
   Czy doświadczam, że Jezus jest „moim Pasterzem”? Jaka relacja łączy mnie dziś z Nim? Czy rozpoznaję Jego głos? Czy Jezus jest moją „bramą” i „drogą” do głębi Boga Ojca i drugiego człowieka? Czy wzrok Jezusa odbieram jako ciepły, miłosierny, życzliwy czy surowy, wymagający, prześladujący mnie?

sobota, 3 maja 2014

III NIEDZIELA WIELKANOCNA

Acaso no es este el relato auténtico de la Misa?

Oto dwaj uczniowie Jezusa tego samego dnia, w pierwszy dzień tygodnia, byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy, Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali.
On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze?» Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: «Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało».
Zapytał ich: «Cóż takiego?»
Odpowiedzieli Mu: «To, co się stało z Jezusem z Nazaretu, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że właśnie On miał wyzwolić Izraela. Teraz zaś po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Co więcej, niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: Były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje, Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli».
Na to On rzekł do nich: «O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swojej chwały?» I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego.
Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z
nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?»
W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: «Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi». Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba.
Zmierzam dzisiaj z Tobą do Emaus, Panie. Chcę Ciebie poznać od razu, gdy tłumaczysz mi Pisma i chleb dla mnie łamiesz. Pragnę, by moje serce pałało miłością do Ciebie, bym pamiętała, że zostałam wykupiona nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną Krwią Twoją. Nie chcę trwać i zamykać się w bólu, zapominając, że Twoja śmierć była drogą do zmartwychwstania. To wszystko, co działo się w Jerozolimie i na Golgocie, zaprowadziło mnie dzisiaj do Emaus. Bym mogła znowu Ciebie słuchać i przekonać się, jak bardzo jesteś cierpliwy w swojej Miłości. Widzisz, że jestem podobna do smutnych uczniów, ale wiesz, że chcę Ciebie poznać od razu. Moje serce czuje, że Ty, Panie, idąc obok mnie do mojego Emaus, przynosisz pewność Twojej obecności w każdej sytuacji mojego życia. Powoli i cierpliwie leczysz mnie siłą swojego Słowa. I znów mi przypominasz, że Ty ukażesz mi ścieżkę prowadzącą do życia, a moja nadzieja i wiara ma być skierowana ku Bogu. Przywołuję więc w swoim sercu obraz Twojej Matki, Panie. Przywołuję, by uczyć się od Maryi – Matki Piękniej Miłości, jak żyć, by moje serce pałało pewnością Twojego bycia obok mnie; bym czerpała siły do życia i szukania właściwych dróg realizowania powołania wpatrzona w Ciebie jak Maryja. Przywołuję wreszcie Twoją Matkę, bo w maju śpiewamy Jej piękną litanię. W jej wezwaniach znajduję bogactwo Kościoła i mądrość Twojego Serca. Powtarzam więc, idąc z Tobą do Emaus, by Maryja – Stolica Mądrości wypraszała przed Twoim Majestatem łaskę, bym zawsze umiała podczas Eucharystii poznać Ciebie, gdy łamiesz dla mnie Chleb swojej Miłości; bym ból, smutek i niepowodzenia chowała w Twoim Zmartwychwstałym, Boskim Sercu.