środa, 25 stycznia 2017

NAJWIĘKSZY SKARB

                 Biada temu, który nie daje na Msze św. obowiązkowe za swoich zmarłych
O ile Bóg wynagradza tych, co słuchają i dają na Mszę św. za swoich zmarłych, o tyle karze te osoby, które zaniedbują tego świętego obowiązku.
Jeśli kto - mówi św. Leonard - należy do tych skąpców, co nie tylko mają tak mało miłości, iż nie słuchają nigdy Mszy św. za dusze zmarłych, ale nad to depcze wszelkie prawa sprawiedliwości, nie dopełniając świętego obowiązku zadość uczynienia tym Mszom św., które są zastrzeżone testamentem - och! to powiem tym ludziom: Idźcie, jesteście gorsi od szatana, boć szatani męczą dusze potępione, a wy męczycie dusze wybrane. Jesteście gorsi od barbarzyńców, bo barbarzyńcy pastwią się nad nieprzyjaciółmi, a wy jesteście okrutni dla ojca, dla matki waszej, dla przyjaciół Bożych. Dla was nie ma spowiedzi, która byłaby ważną, nie ma rozgrzeszenia, jeśli nie będziecie pokutować za tak wielki grzech i zadość nie uczynicie dokładnie wszystkim obowiązkom, które macie względem umarłych.
Nie wymawiajmy się: "Nie mam pieniędzy, nie mogę", na układy, na handel, na zabawy, na zbytki, a nawet na życie grzeszne są pieniądze i można je znaleźć, lecz, aby zadość uczynić długom zaciągniętym względem biednych zmarłych, to grosza nie ma. Pamiętajcie dobrze, że jeśli tu na ziemi nikt rachunków waszych nie przegląda, to ostateczny ich wynik złożycie przed Bogiem. Zjadajcie zapisy zmarłych, zapisy na Mszę św., ale wiedzcie, że tym okrucieństwem i niesprawiedliwością w stosunku do dusz czyśćcowych ściągacie na siebie gniew Boży, pomnażacie nieszczęścia, bo, jak mówi Pismo św., "nieszczęście na zdrowiu, na majątku, na sławie, zniszczenie wszelkiego rodzaju na tym świecie. "Spadła na nich plaga" (Ps. 106, 29). A potem? Potem po życiu nieszczęśliwym dostanie się w ręce Boga samego, przez którego będziecie sądzeni bez miłosierdzia za wasze okrutne niesprawiedliwości, zwłaszcza w stosunku do zmarłych: "Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia" (Jak. 2, 13).
Tu nie podaje wam przykładów szczególnych ruin majątkowych, nieszczęść wielkich, jakie spadły na domy i rodziny, które nie wypełniły obowiązków swoich., w stosunku do dusz zmarłych. Obejdźcie wszystkie miasta i kraje, przypatrzcie się, ile rodzin rozproszonych, ile domów zniszczonych, ile fortun wielkich upadłych, sklepów zamkniętych, robót zawieszonych; jakaż tego przyczyna?
Gdyby się chciało dojść do dna rzeczy, znalazłaby się przyczyna w okrucieństwie w stosunku do dusz zmarłych, w zaniedbaniu legatów pobożnych, ale to są kary doczesne, inne, znacznie cięższe, są zachowane na życie przyszłe i nie raz Bóg pozwala, że tą samą monetą tym, co tak zawinili, odpłacają się spadkobiercy.
* * *
W kronikach franciszkańskich czytamy, że jeden brat ukazał się po śmierci swemu towarzyszowi i objawił mu wielkie cierpienia, jakie ponosił w czyśćcu za to, że za życia zaniedbywał swoich zmarłych, zapewniając, iż dobre uczynki, Msze św. za niego odprawione, żadnej ulgi mu nie przynoszą, bo za karę, za to niedbalstwo, Bóg pozwala, że są pomocą nie jemu, lecz innym duszom. To mówiąc, znikł.
Och! pozwólcie, bym raz jeszcze was błagał, abyście od tej chwili z wielkim staraniem wspomagali dusze czyśćcowe, przez to również zmazywali długi wasze, zaciągnięte w stosunku do sprawiedliwości Boskiej. Główny ku temu środek, to Msza św. i Komunia św., lecz przede wszystkim bądźcie skwapliwi zadość uczynić legatom, zostawionym za dusze w czyśćcu, choćby wam przyszło ponieść ofiarę.
                             O obowiązku słuchania Mszy św. w niedzielę i święta
Wiecie dobrze, najmilsi, że jest obowiązkiem naszym słuchać Mszy św. w niedzielę i w święta i kto bez ważnej przyczyny tego nie dopełnia, ma grzech ciężki. A jednak jakże wstydu godnym jest postępowanie wielu chrześcijan, którzy nie dbają o Mszę św. i tak łatwo się z niej zwalniają! Święta schodzą na zawieraniu kontraktów, na rozmowach, na spacerach, na zabawach i tak postępując, wielu zaniedbuje, traci i lekceważy Mszę św. - Nie czyńmy tak, gdy w święto słyszymy radosny głos dzwonów, pomyślmy sobie, że to głos Boga, który nas woła do domu Swego i nie odmawiajmy Panu Jezusowi, nie odwracajmy się od Niego plecami.
Przypomnijmy sobie pierwszych chrześcijan, którzy udawali się na Mszę św. z narażeniem życia.
* * *
Opowiadają o św. Anizji Dziewicy, iż, idąc razu jednego w niedzielę na Mszę św. pomimo prześladowania, jakie podówczas panowało, spotkała żołnierza cesarza Dioklecjana, a ten, ujrzawszy ją, domyślił się, że jest chrześcijanką.
"Stań - rzekł - dokąd idziesz?".
"Jestem chrześcijanką - odrzekła odważnie młoda Anizja - i idę na zebranie wiernych".
"Ach! jesteś chrześcijanką - zawołał żołnierz - przeszkodzę ci iść do twego Pana, a zaprowadzę cię, abyś bogom złożyła ofiarę".
Mówiąc to, schwycił ją za ramię i chciał pociągnąć za sobą. Anizja oparła się silnie i wezwała na pomoc swego Boga, swego Jezusa. Na to ten człowiek nieludzki wpada w złość, wyciąga miecz z pochwy i uderza w serce chrześcijanki. Pada Anizja, krwią własną zbroczona, męczeństwem zatwierdzając gorliwość słuchania Mszy św. w niedziele i święta.
* * *
Również nasi misjonarze opowiadają nam przepiękne przykłady z życia niecywilizowanych ludzi, którzy narażają się na kilkodniowe podróże przez góry, pustynie, lasy, aby tylko wysłuchać Mszy św.Ojciec Marista, misjonarz z Oceanii, przytacza fakt, który wydarzył się niedawno. Pewnego dnia miał odprawić Mszę św. na otwartym polu, nagle na morzu ujrzał coś dziwnego, co zdawało się zbliżać ku wybrzeżu. Cóż to było? Cały szczep Murzynów, którzy rzucili się wpław do morza i przepłynęli przestrzeń przynajmniej sześciu mil, z narażeniem życia, by tylko mieć tę pociechę wysłuchania Mszy św.
* * *
Ojciec Bresciani, opisując, jak coraz bardziej się szerzy wiara prawdziwa na Białej Rusi, przytacza, że biedni jej mieszkańcy, otuleni futrem niedźwiedzim lub rysim, brną w śniegu przez lasy i noc całą, byleby tylko dostać się na Mszę św. - nieraz mrozy były tak wielkie, że i wino w kielichu zamarzało, a ludzie ci, nie mogąc pomieścić się w kościele, na dziedzińcu kościelnym w śniegu stali lub klęczeli, modląc się i bijąc się w piersi; zdarzało się, że dzieci mdlały na zimnie, wtenczas matki, tuląc je do łona, ogrzewały je własnym tchnieniem, cucąc je i przywołując do przytomności.
* * *
Nie tak dawno temu arcyksiążę austriacki Franciszek Ferdynand jechał do Berlina, by trzymać do chrztu czwartego syna następcy tronu niemieckiego.
Wtenczas to zdarzył się następujący fakt charakterystyczny i pouczający.
Arcyksiążę wyjechał z Wiednia w sobotę wieczorem i miał przybyć do Berlina w niedzielę koło 11-tej rano.
Przed wyjazdem zatelegrafował, prosząc cesarza Wilhelma, by na dworcu nie witano go oficjalnie, albowiem spóźniłby się na ostatnią Mszę św. w kościele św. Jadwigi, która odprawia się o 11.30.
Odwołano więc oficjalne przyjęcie, cesarz pojechał na dworzec sam, w towarzystwie następcy tronu i adiutantów, aby powitać dostojnego gościa, skąd autem i wprost podążyli do kościoła św. Jadwigi.
Jakże powinni być zawstydzeni ci, którzy dla błahych, niemądrych powodów opuszczają Mszę św.!
Niechże te heroiczne przykłady pobudzą nas do wiernego wypełniania obowiązku słuchania Mszy św. w dni świąteczne. I gdybyśmy byli zmuszeni pracować w święto, gdyby kościół był daleko i pora roku brzydka, to i tak uczyńmy ofiarę i nie opuszczajmy Mszy św.
Iluż jest robotników, urzędników, pracowników na kolei, pocztach, telegrafach, którzy muszą w niedzielę i święta pracować, a jednakże nie opuszczają Mszy św. i słuchają jej w rannych godzinach, przystępując również do Komunii św., a Bóg z pewnością błogosławić im będzie, jak również i ich rodzinom.

sobota, 14 stycznia 2017

NAJWIĘKSZY SKARB cd.

                              WITAM   W   NOWYM  ROKU  2017
Znalezione obrazy dla zapytania największy skarb eucharystia 
                       Msza św. jest największą pomocą jaką możemy dać duszom czyśćcowym
Wiecie wszyscy, jak straszne są cierpienia w czyśćcu. Św. Hieronim mówi, że ogień, którym są ogarnięte dusze w czyśćcu, niczym się nie różni od ognia piekielnego, a będąc narzędziem sprawiedliwości Boskiej, przynosi duszom cierpienia niewypowiedziane, przewyższające wszelkie męki, które na świecie możemy wycierpieć i wyobrazić sobie. Lecz również ten święty zapewnia nas, że gdy odprawia się Msza św. za duszę w czyśćcu, siła ognia niejako jest zawieszoną i przez czas ofiary Mszy św. ona nie cierpi. Owszem, zapewnia, że każda Msza św. uwalnia wiele dusz z czyśćca i wprowadza je do nieba.
Rzeczywiście św. Bernard, gdy razu jednego odprawiał Mszę św. w kościółku w Tre Fontane, w okolicach Bazyliki św. Pawła w Rzymie, ujrzał nagle drabinę, która od ziemi sięgała do nieba, a po drabinie aniołów, wchodzących i schodzących, którzy z czyśćca wyprowadzali dusze i wiedli je do nieba.
* * *
Ojciec Lacordaire, najsłynniejszy kaznodzieja francuski, zmarły w 1861 r., opowiadał, co następuje. - Pewien książę, Polak, niedowiarek, materialista napisał był książkę, w której zaprzeczał nieśmiertelności duszy. Miał ją dać już do druku, gdy dnia pewnego, spacerując po swoim ogrodzie, spotkał kobietę zalaną łzami, a to, rzucając mu się do nóg, błagała: "Ach! Książę dobry! mój mąż umarł... dusza jego pewnie cierpi w czyśćcu, a ja jestem biedna i nie mogę nawet dać na Mszę św. żałobną. Zlituj się, dopomóż mi przyjść z pomocą memu ukochanemu mężowi"...
Szlachetny ten pan, chociaż był innych przekonań religijnych, niż ta kobieta, którą uważał za ofiarę zacofania, nie miał odwagi odepchnąć jej. Wyjął sztukę złota z kieszeni i dał ją niewieście, a ona szczęśliwa, biegnie do kościoła i prosi kapłana o odprawienie Mszy św. za zmarłego.
Pięć dni potem książę czytał w swojej pracowni, nagle podniósł oczy i ujrzał o dwa kroki od siebie wieśniaka w stroju ludowym: "Książę - rzekł nieznajomy - przychodzę ci podziękować. Jestem mężem tej biednej kobiety, co przed kilku dniami prosiła cię o jałmużnę, aby Mszę św. zamówić za spokój mojej duszy. Twój czyn miłosierny był miłym Bogu i pozwolił mi Bóg przyjść ci podziękować". To powiedziawszy, wieśniak znikł, a książę wrzucił w płomienie swoje dzieło i ulegając łasce Bożej, uwierzył, nawrócił się i żył po chrześcijańsku aż do śmierci.
* * *
Opowiadają o pewnej matce, która po śmierci 10-cio letniego synka nie mogła w żaden sposób utulić swego bólu. W dzień płakała, a w nocy śniła o swoim dziecku. Razu pewnego ujrzała je we śnie w pośrodku pól urodzajnych, spalonych żarem słonecznym - w pośrodku była cysterna z wodą zepsutą o niemiłej woni, a jej synek, trawiony pragnieniem, nachylał się nad nią i chciał pić, lecz nie mógł. - Płakało biedne dziecię, wzywało pomocy, lecz nikt wołania jego nie słyszał.
Nieszczęśliwa kobieta budzi się i myśli o tym, co śniła i dochodzi do wniosku, że jej Karolek może jest w czyśćcu i potrzebuje modlitwy, więc daje na Mszę św. za spokój jego duszy. Następne trzy noce, zawsze o tej samej godzinie, słyszy wyraźnie głos, który ją woła i widzi te same pola, lecz zielone, pełne kwiecia, woda w cysternie jest przezroczysta, a jej synek, piękny jak anioł, pije ją i bawiąc się wśród kwiatów, powtarza: "Dziękuję, mamo, dziękuję"; po czym głos zamilkł i matka nie śniła już o nim więcej, lecz żyła spokojna, bo pewna, że dziecko jej jest już w niebie.
 Pomoc, którą niesiemy duszom czyśćcowym, przynosi również i nam pociechę
Zdarzenie niżej przytoczone miało miejsce w Paryżu w 1827 r. Uboga służąca miała ten piękny zwyczaj, że zawsze raz na miesiąc dawała na Mszę św. za dusze w czyśćcu cierpiące, lecz wskutek ciężkiej choroby służbę straciła, wydała zaoszczędzone pieniądze i dnia pewnego wyszła z domu tylko z 20 soldami w kieszeni (to jest z niepełną złotówką). Idąc ulicą, przypomniała sobie, że w tym miesiącu nie dała na Mszę św. za dusze w czyśćcu, wchodzi więc do kościoła i pełna ufności pozbawia się tej ostatniej złotówki, prosi o Mszę św., której pobożnie słucha. Wychodzi potem z kościoła, lecz ledwo uszła kilka kroków, spotyka młodzieńca smukłego o bladym i szlachetnym obliczu; ten, przybliżywszy się do niej, mówi: "Wszak szukasz zajęcia, nieprawda?". "Tak, Panie". "Idź na ulicę N. pod N. mieszkania N. Zdaje mi się, że tam ci dobrze będzie" i zniknął w tłumie.
Biedna dziewczyna idzie na ulicę wskazaną i znajduje się przed panią o poważnym wyglądzie. "Pani - rzecze - dowiedziałam się, że potrzebna jest tu służąca i przyszłam przedstawić się".
"Dziecko moje, tu nikt służącej nie szukał. Kto cię tu przysłał?". "Pewien młodzieniec, którego przed chwilą spotkałam na ulicy". Owa pani mocno zdziwiona, nie mogła nawet sobie wyobrazić, kto by to mógł być.
Nagle dziewczyna podniosła oczy i ujrzała portret na ścianie: "Oto, proszę pani, portret tego, z którym dziś rozmawiałam". "Ależ to mój syn, jedynak, zmarły przed dwoma laty - zawołała matrona - co to wszystko znaczy?". Wtenczas służąca opowiedziała dokładnie co było zaszło i łatwo było wyciągnąć wnioski, że dusza młodzieńca została wyzwolona z czyśćca właśnie przez tę Mszę św., zamówioną przez biedną dziewczynę, wobec tego owa pani nie tylko ją wzięła pod dach swój, lecz od tej chwili uważała ją już nie za służącą, lecz za córkę swoją.
Oto zbawienny skutek jednej Mszy św., zamówionej za dusze w czyśćcu cierpiące.
* * *
Św. Piotr Damian był małym dzieckiem, gdy stracił rodziców i był przygarnięty przez brata rodzonego, który obchodził się z nim źle, tak, że nawet nie dawał mu pożywienia, ani ubrania potrzebnego. Pewnego dnia Damian znalazł na drodze srebrny pieniądz, a nie mogąc odszukać właściciela, ucieszył się i zdawało mu się, że posiadł skarb wielki. Myślał już, że kupi sobie kapelusz, trzewiki, kurtkę, bo biedny wszystkiego potrzebował. Nagle stają mu w pamięci zmarli rodzice, oczy napełniają mu się łzami, biegnie do kapłana, wręcza mu srebrny pieniądz i prosi o Mszę św. za duszę ojca i matki.
Czy uwierzycie? Od dnia tego, dzięki opiece dusz w czyśćcu będących, życie Piotra się odmieniło. Losem jego zajął się drugi brat, kazał go uczyć i Piotr Damian został kapłanem, biskupem, kardynałem, a nadto świętym.
Oto jeden dowód więcej, jak jedna Msza św. za dusze w czyśćcu bywa początkiem niezliczonych korzyści. Ale o ileż więcej korzyści otrzymać możemy, jeśli w czasie Mszy św. przystępujemy również i do Komunii św.