niedziela, 31 lipca 2016

XVIII NIEDZIELA ZWYKŁA

Znalezione obrazy dla zapytania 18 niedziela zwykła rok c                     (Łk 12,13-21)
Ktoś z tłumu rzekł do Jezusa: Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem. Lecz On mu odpowiedział: Człowieku, któż Mię ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami? Powiedział też do nich: Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa [we wszystko], życie jego nie jest zależne od jego mienia. I opowiedział im przypowieść: Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował? Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem.
Dzisiejsza Ewangelia niesie nam jeszcze jedno ostrzeżenie. Mo­żna je streścić słowami Ojca św. (6 czerwca 1979 do pielgrzy­mów ze Śląska). Człowiek "okazuje się panem, a nie niewolnikiem ziemi, a także panem, a nie niewolnikiem pracy". Pracowi­cie gromadzimy do naszych spichlerzy owoce naszej pracy. Czło­wiek zarabia i gromadzi po to, aby mógł po ludzku żyć. Posiada­nie środków do życia jest zapewnieniem ludzkiej godności i niezależności. Człowiek, któremu braknie powszedniego chleba, łatwo staje się niewolnikiem tego, który może go kupić za miskę stra­wy, za kawałek chleba. Pomyślmy teraz, czy nie grozi nam inne niebezpieczeństwo. Człowiekowi może się wydawać, że żyje po to, aby pracować, że żyje po to, aby gromadzić. Że praca i groma­dzenie są głównym celem jego życia. Człowiek staje się wówczas niewolnikiem pracy i ziemi. Uważajcie i strzeżcie się – mówi Chrystus, bo nawet, gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest zależne od jego mienia. Ostrzeżenie Pana Je­zusa jest bardzo mocne: "Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają two­jej duszy od ciebie" (Łk 12, 20). Stajemy wobec bardzo bolesne­go paradoksu. Człowiek, który ma ponad materię wyrastać, ma nad ziemią panować, staje się niewolnikiem materii i pracy w pocie czoła. Żyje dla pracy i dla zbierania jej owoców. Jakże potrzebne są dla człowieka dwudziestego wieku, człowieka, któ­ry tak często widzi cel swego życia w osobistym sukcesie i ma­terialnym dostatku, słowa mędrca Koheleta, o marności docze­snych osiągnięć.

Na tle zasygnalizowanych problemów lepiej rozumiemy we­zwanie św. Pawła skierowane do tych, którzy przyjęli Chrystusa. Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie te­go, co w górze, gdzie przebywa Chrystus po prawicy Boga. Dąż­cie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi.
 Jesteśmy bardzo uwrażliwieni na punkcie swojej godności, bardzo wysoko cenimy własną wolność. Przyjrzyjmy się tym wartościom w świetle dzisiejszych rozważań. Każdego dnia rano stajemy przed Bogiem, naszym Ojcem i Stwórcą. Modlimy się, mówimy pacierz, odmawiamy pacierz. O! właśnie, czy chodzi o odmówienie czegoś? Poranna modlitwa powinna nam przypom­nieć o naszej wielkiej godności. Bóg daje nam cudowne tworzy­wo: dzień. My ten dzień będziemy tworzyć naszym świadomym działaniem. Jak wiele czynności będziemy spełniać mechanicznie? Jak wiele będzie pracy w pocie czoła? A jednak stanęliśmy na progu dnia świadomi, że tylko człowiek może nadawać moralną wartość upływającym godzinom dnia. Niezależnie od tego, czy są to godziny wypełnione pracą fizyczną, pracą umysłową, bole­snym i zdawałoby się beznadziejnym cierpieniem ludzi przykutych do łoża, ludzi żyjących w opuszczeniu i samotności; są to godziny dane przez Boga Stwórcę. Jest to zadanie postawione przez Boga każdemu z nas. Odnajdziemy godność dzieci Bożych, przyjmując świadomie z rąk Ojca każdą godzinę życia, nadając jej wartość dobrze przeżytego czasu. Dlatego módlmy się rano zwyczajnie, po prostu: Ojcze, dawco wszystkiego, spraw, abym dzień dzisiejszy przeżył tak, jak Ty tego ode mnie oczekujesz – dając mi ten dzień.
 Brońmy też naszej wolności, byśmy pracując nie stali się nie­wolnikami pracy i materii. Dlatego kończąc każdy dzień naszego życia nie pytajmy tylko o to ile zdobyliśmy, ile przepracowaliś­my. Owszem, ważne jest, ile posiadamy, ale ważniejsze jest to, kim jesteś­my. Ważne jest to, aby praca przynosiła nam satysfakcję i nie wyniszczała nas fizycznie, ale ważniejsze jest to, czy jesteśmy bogaci przed Bogiem. Dlatego każdego wieczoru stawiajmy sobie pytanie, co w minionym dniu podobało się Panu. Na ile ten dzień przybliżył mnie do Boga, uczynił bogatszym w Jego oczach? Codzienna mo­dlitwa poranna i wieczorna, modlitwa, której nauczyła nas nasza matka, niech broni naszej godności i wolności i przypomina nam, że przyoblekliśmy nowego człowieka, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga – według obrazu Tego, który go stwo­rzył.

sobota, 23 lipca 2016

XVII NIEDZIELA ZWYKŁA


           
Znalezione obrazy dla zapytania 17 niedziela zwykła rok c

Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów». A On rzekł do nich: «Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię;
      niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie». Dalej mówił do nich: «Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam, co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą»

    Wezwanie „Ojcze nasz” uświadamia nam zależność, jaka istnieje między nami a Bogiem. Bóg jest naszym Ojcem; my jako dzieci wszystko zawdzięczamy Jemu. Stąd wezwanie „Ojcze” powinno wyrażać wdzięczność, jaka rodzi się w nas – synach dobrego Ojca. Ta wdzięczność prowadzi do pragnienia i działania, by imię Boga Ojca było uznawane przez wszystkich, a Jego panowanie, królestwo rozszerzało się w świecie i w naszych sercach. Dlatego prosimy: niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo!
W modlitwie „Ojcze nasz” Jezus zachęca również do prośby: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Bóg Ojciec dobrze zna nasze potrzeby, a jednak Jezus nalega, by prosić. Prosząc, uświadamiamy sobie nasze pragnienia, potrzeby, naszą zależność od Boga i stajemy się bardziej pokorni. Jesteśmy wtedy jak dzieci, które ufają swoim  rodzicom i potrafią w naturalny sposób prosić i przyjmować dary.
Jezus zachęca do prośby o trzy fundamentalne dary: codzienny chleb, przebaczenie i Bożą opiekę. Pierwszy dar – codzienny chleb daje energię, siłę do życia i umacnia do podejmowania codziennego trudu. Codziennym duchowym chlebem jest również Eucharystia, Chleb życia, sam Jezus. Tych darów nie da się zmagazynować na dłuższy czas. Każdego dnia potrzebujemy chleba materialnego i duchowego.
Drugim darem jest przebaczenie grzechów, uchybień, błędów. Dar chleba jest znakiem pojednania. Obecność w naszym życiu Jezusa – Chleba życia – daje siłę, by prosić  o Boże przebaczenie i przebaczać innym. Nie można w życiu stosować dwóch miar – jednej dla siebie, drugiej – dla naszych bliźnich. Prosząc Boga o miłosierdzie, powinniśmy sami być miłosierni wobec naszych bliźnich.
Trzecim darem jest Boża Opatrzność, opieka i pomoc przed pokusami. Jesteśmy codziennie narażeni na pokusy. I doświadczenie wskazuje, że łatwo im się poddajemy. Dlatego potrzebujemy codziennego wsparcia, umocnienia, pomocy, by podejmować codzienne walki i zmagania.
 Czy na modlitwie czuję się jak dziecko w ramionach Dobrego Ojca? Czy potrafię prosić? O co powinienem dziś prosić? Jakiego daru najbardziej potrzebuję? O który dar najmniej proszę?

sobota, 16 lipca 2016

XVI NIEDZIELA ZWYKŁA

 


 „Jezus przyszedł do pewnej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba [mało albo] tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”.

 Znalezione obrazy dla zapytania marto marto troszczysz się i niepokoisz o wiele Św. Łukasz  w Ewangelii o dwóch siostrach chce nam pokazać dwa różne sposoby służenia Jezusowi, dwa różne odcienie miłości. Obie siostry – uczennice Jezusa służą Mistrzowi. Każda z nich chce Go przyjąć i ugościć na swój sposób.
 Maria służy poprzez słuchanie i kontemplację. Siedzi u stóp Jezusa i wsłuchuje się w Jego słowa. Przyjmuje postawę ucznia, którego najważniejszym zadaniem, troską jest słuchać Mistrza. Daje Jezusowi kochające, rozumiejące serce. Marta z kolei podejmuje rozmaite posługi . Marta daje, troszczy się o potrzeby materialne. Nie jest natomiast nastawiona, jak Maria, na odbiór. I efektem tego jest podenerwowanie, niepokój, rozbicie wewnętrzne.
   Postawę Marty można porównać do człowieka bogatego, który daje, nic nie biorąc. Maria przyjmuje postawę przeciwną: zachowuje się jak człowiek ubogi, który przyjmuje. W życiu nie można tych postaw izolować, rozdzielać. Nie można jedynie dawać, nie zauważając własnych potrzeb. Nie można również tylko brać, nic w zamian nie dając. Pierwsza postawa może doprowadzić do wewnętrznego wypalenia i pustki, albo nadmiernego aktywizmu. Druga jest prostą drogą do egoizmu. Miłość zawsze zakłada wymianę, wzajemną komunię, wzajemne obdarowywanie. Musi jednak uwzględniać wsłuchiwanie się w osobę kochaną: w Boga, innych ludzi, siebie. Inaczej grozi manipulacja drugim. Miłość bez wolności jest zniewalaniem.
„Syntezą” dwóch sióstr jest Maryja. Maryja łączy ducha kontemplacji, modlitwy, wsłuchiwania się w Boga i człowieka z codziennym, trudem i pracą.
Czy jestem zdolny do przyjaźni? Czy mam przyjaciół, czy raczej wielu znajomych? Czy jestem bardziej „Martą” czy „Marią”?

sobota, 9 lipca 2016

XV NIEDZIELA ZWYKŁA

Znalezione obrazy dla zapytania xv niedziela zwykła rok c   (Łk 10, 25 – 37)
         A oto powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Go na próbę, zapytał: «Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu odpowiedział: «Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?» On rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego. Jezus rzekł do niego: «Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył». Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: «A kto jest moim bliźnim?» Jezus nawiązując do tego, rzekł: «Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: „Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”. Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?» On odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie». Jezus mu rzekł: «Idź, i ty czyń podobnie!»
    Sensem życia  i  najważniejszym przykazaniem jest miłość. Miłość w potrójnym wymiarze: Boga, bliźniego i siebie.
 Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. Bóg nie może być na końcu kolejki naszych wartości. Bóg zawsze jest pierwszy i tylko On jest Panem naszego życia. Dlatego nie możemy Go kochać jedynie miłością sentymentalną, uczuciową. Bóg chce, byśmy Go kochali miłością  całkowitą – całym sercem, całym wnętrzem, duszą, umysłem,  całym życiem.  Prawdziwa miłość oddaje wszystko. Nie zatrzymuje niczego dla siebie. Jezus nie boi się stawiać nam radykalnych, a nawet wydawałoby się niemożliwych wymagań. Mówi: Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski .
  Będziesz miłował bliźniego swego. Przykazanie miłości Boga i bliźniego stanowi całość. Nie można ich oddzielać. Jeżeli nie kochamy Boga, źródła miłości, to miłość bliźniego jest iluzją. I odwrotnie, jeżeli nie kochamy bliźnich, to nie łudźmy się, że kochamy Boga.
Nie posiadamy dwóch serc; jednego czystego, szlachetnego, którym kochamy Boga i drugiego, które przez doświadczenia życiowe stało się podejrzliwe, egoistyczne, nieczyste. Mamy tylko jedno serce i nim kochamy Boga i ludzi.  Nie musimy w życiu wybierać między Bogiem a człowiekiem; Bóg stał się również człowiekiem i utożsamia się z człowiekiem.
  Będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego. Zdrowa, wolna od egoizmu miłość siebie jest podstawą miłości bliźniego i w konsekwencji Boga. Jeżeli nie kochamy siebie, nie będziemy w stanie kochać innych. Jeżeli nie potrafimy ofiarować sobie prostego ludzkiego miłosierdzia i współczucia, nie jesteśmy zdolni ofiarować go innym. Właściwie najwięcej dajemy innym, akceptując swoje życie, kochając siebie. Miłuj bliźniego swego jak siebie samego oznacza: uczyń i ofiaruj najpierw sobie to, co chcesz uczynić i ofiarować bliźnim, bądź dobry dla siebie, pokochaj siebie. Czy Bóg jest w moim życiu rzeczywiście pierwszy? Kogo jest mi najtrudniej pokochać? Dla jakich osób nie ma jeszcze miejsca w moim sercu?