sobota, 10 października 2015

XXVII NIEDZIELA ZWYKŁA

Znalezione obrazy dla zapytania 27 niedziela zwykła rok b                                     (Mk 10 2-16)
Przystąpili do Jezusa faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?» Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i
oddalić». Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!» W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo». Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je .

     Faryzeusze odwołując się do kazuistyki Mojżeszowej pragną skompromitować Jezusa i stawiają pytanie o możliwość rozwodu. Myślenie faryzeuszy zdają się podzielać uczniowie. Są przekonani, że kontrakt zawarty między małżonkami podlega unieważnieniu, podobnie jak inne, na prośbę jednej ze stron (głównie mężczyzn). Zauważmy jeszcze, że uczniowie byli wiernymi słuchaczami Jezusa i zapewne zapadła im w pamięci Jego nauka z Kazania na Górze.

W odpowiedzi Jezus odwołuje się do początku . Wówczas Bóg powołał do istnienia kobietę i mężczyznę jako jedno ciało. Ustanowienie jedności małżeńskiej w Raju jest bardziej wiążące niż Prawo Mojżeszowe, które uwzględnia ludzką słabość, grzeszność i zatwardziałość serca. Ideałem nie jest więc możliwość rozwodu , ale jedność, nierozerwalność małżeńska, która stanowi odbicie miłości Trójcy Świętej i miłości Chrystusa do Kościoła (por. Ef 5, 21nn).
Ideał małżeństwa odwołujący się do początku był trudny już w czasach Mojżesza. Tym bardziej dzisiaj. Małżeństwo ulega dziś wpływom panującej mentalności, w której wszystko traktuje się jak rzeczy jednorazowego użytku: „użyj i wyrzuć”. W odniesieniu do małżeństwa owa mentalność jest całkowicie błędna i zabójcza (R. Cantalamessa). Życie małżeńskie wymaga ciągłego dialogu i wyrażania uczuć, przebaczania, wyrozumiałości i kompromisów. A przede wszystkim oparcia na Chrystusie, jako Fundamencie. Nie ma racji bytu na dłuższą metę, gdy rządzi nim egoizm, brakuje miłości gotowej do poświęceń, pokory i wdzięczności za wszystkie małe gesty dobra i życzliwości, gdy pojawia się obsesyjne i zaborcze uczucie i oczekuje się miłości absolutnej, do jakiej nie jest zdolny drugi człowiek.
Drugim wyrazem niezrozumienia Jezusa przez uczniów jest postawa wobec dziecka. Dziecko w kulturze żydowskiej nie miało praw (podobnie jak kobieta); stąd traktowano je szorstko. Z drugiej strony było oczekiwane jako wyraz Bożego błogosławieństwa. Apostołowie zapaleni wielkimi ideałami Królestwa Bożego, lekceważą dzieci i zabraniają im kontaktu z Jezusem. On natomiast błogosławi. Co więcej, stawia za wzór przyjęcia Królestwa Bożego. Jezusowi zapewne nie chodzi o infantylizm dziecięcy, ale o otwartość, ufność, spontaniczność, świeżość, radość z odkrywania i przyjęcie tego, co nowe.


Jakie jest moje podejście do etyki chrześcijańskiej? Czego nie akceptuję? Jakimi prawami rządzi się moje małżeństwo? Czy cechuje mnie dziecięca otwartość wobec Dobrej Nowiny?

5 komentarzy:

  1. Wyobraźmy sobie, że Jezus nie wycofałby tego, na co zezwolił Mojżesz. Zapewne gdzieś od 30 lat byłbym po rozwodzie (nie wiem, jak długo ciągną się sprawy rozwodowe) - bo po pierwsze żona w ogóle by się nie pytała, czy po rozwodzie będę mógł się powtórnie ożenić, a po drugie choć nie wiem, czy ukochany żony chciałby opuścić swoją żonę i dzieci, to przecież mam świadomość, że skoro drażniłem ją już tylko tym, że w ogóle byłem, to niezależnie od wszystkiego, chciałaby zakończyć związek ze mną (tym bardziej, że mimo czterech lat małżeństwa dzieci nie mieliśmy).
    Jaką ja mógłbym mieć korzyść z takiego rozwoju zdarzeń?
    Być może ja jedynie dałem sobie wmówić, że jestem kompletnie do niczego - być może to jest obiektywna prawda, ale być może tak nie do końca? Być może więc miałbym teraz lepszą samoocenę - potencjalnie istnieje więc jakiś zysk (choć nie wiem, czy rzeczywiście by był)
    Za to wiem na pewno, że nie byłoby wówczas "Listo o miłości". Cały czas mam nadzieję, wypełniłem wówczas wolę Bożą, a więc wierzę w to, że dopiero bez tego moje życie byłoby nic nie warte. Wydaje mi się więc, że jestem żywym dowodem na to, jak ta nierozerwałniść jest ważna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duże tego "być może" Leszku :) ale koniec piękny , że nierozerwalność jest bardzo ważna. Chwała Ci, że mimo problemów trwasz w więzi, którą przed lary ślubowałeś :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Czytam na bieżąco relacje z obrad synodu w Rzymie i wierzę, że Duch Święty pomaga biskupom w tak trudnych, a jednocześnie ważnej dla dzisiejszego świata, a także dla przyszłości następnych pokoleń, postanowieniach. Cieszy mnie, że Kościół pomimo nacisków "nowatworów", którzy ze swoistą przebiegłością, ubierając swoje argumenty w cytaty z Ewangelii, chcieliby wywrócić naukę samego Chrystusa na tzw. "lewą stronę".
    Zgadzam się, że przyszłość świata zależy od dobrego wychowania w rodzinie, od uświadomienia, że ludzie przyjmując powołanie małżeństwa, biorą na siebie odpowiedzialność za nowe Życie. Tym przede wszystkim powinni kierować się małżonkowie, kształtując swoje powołanie i swoje małżeństwo.
    Rodzice rozwiedzeni, skłóceni ze sobą, są tak zajęci swoimi uczuciami, że zapominają jak to oddziałuje na dzieci. Dziecko "powinno nic nie czuć" i się podporządkować, bo rodzicom jest trudno..... Dzieci oczywiście się przystosowują a ich psychika jeszcze niedojrzała, buduje struktury, które z dzieciństwem nie mają- nie powinny mieć nic wspólnego. Dziecko uruchamia mechanizmy "na przeżycie" i na takiej oto podstawie będzie kiedyś budować swoje relacje.
    Dzisiaj ludzie nie lubią zobowiązań w imię nowo pojętej "wolności". Kościół Chrystusowy stoi w obronie tych najmniejszych, najsłabszych, których sam Chrystus stawiał nam za przykład.
    Módlmy się o Ducha Świętego dla biskupów na synodzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krysiu, pięknie napisałaś ten komentarz :) rodzice, którzy rozwodzą się są egoistami bo myślą tylko o sobie, a najbardziej na tym cierpią niewinne dzieci. Dlatego trzeba nam modlić się za biskupów, aby ten Synod przyniósł oczekiwane efekty, by małżonkowie poważnie traktowali Rodzinę Sakramentalną :) Dziękuję :)

      Usuń
  3. A może nawet jest tak, że ludzie, którzy nie zaznali miłości w rodzinie, referują do własnych doświadczeń z dzieciństwa ( dla nich rozbita rodzina jest normą), i chcą rozwód uprawomocnić żeby wytłumaczyć sobie swój stosunek do "nierozerwalności"?
    Najprawdziwsze jest to co przeżyło się samemu.....?

    OdpowiedzUsuń