Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko. Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a ten się nad nim zmiłuje, i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu.
Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami, mówi Pan. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami i myśli moje nad myślami waszymi.
Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Filipian
Bracia:
Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele – to dla mnie owocna praca, cóż mam wybrać? Nie umiem powiedzieć.
Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, a pozostawać w ciele – to bardziej dla was konieczne. Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej.
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza
Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść:
„Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy. Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: »Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam«. Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił. Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: »Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?«. Odpowiedzieli mu: »Bo nas nikt nie najął«. Rzekł im: »Idźcie i wy do winnicy«. A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: »Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych«. Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: »Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty«. Na to odrzekł jednemu z nich: »Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry«. Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”.
Dzisiejsza Liturgia Słowa prowadzi do naszego pierwszego spotkania z Bogiem w Sakramencie chrztu świętego. Czy pamiętasz ten dzień? Niezwykłe to było spotkanie. To właśnie wtedy Stwórca Wszechświata, mocą Ducha Świętego uczynił mnie i ciebie swoim dzieckiem. Przygarnął każdego z nas do siebie, do swojego zawsze kochającego nas Serca. Stał się naszym najwierniejszym Przyjacielem. Zaprosił nas do wielkiej Bożej Rodziny, którą nazywamy Kościołem. Czy jesteś świadomy tego wielkiego wybrania? Zobacz - Bóg kocha ciebie i mnie niepodzielną miłością. Czy jestem za to mojemu Bogu wdzięczy ? Może już daleko odszedłem, z Jego Kościoła, który dzisiaj Ewangelia nazywa Winnicą. Może jestem jeszcze w nim tylko obecny ciałem, a moje serce jest już gdzieś daleko, uwikłane w wiry i zamęty dzisiejszego świata. Zobacz to Bóg jest tym dobrym, troskliwym, wyrozumiałym ewangelicznym Gospodarzem Winnicy z dzisiejszej Ewangelii. Tak jak wtedy tak również i dzisiaj wychodzi do każdego z nas i zaprasza tak jak w momencie naszego Chrztu świętego do swojej Winnicy. Nieustannie prosi, zachęca, obdarza łaską: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście a Ja was pokrzepię,
Ja wam pomogę, Ja was pocieszę”. Czy ty jeszcze dzisiaj słyszysz to zaproszenie?. Nie usłyszysz już Bożej prośby, jeśli twoje serce, dusza, sumienie wypełnione są tylko tymi przyziemnymi tak często grzesznymi sprawami. Nie usłyszysz Bożego zaproszenia w gwarze, w hałaśliwej muzyce, , w kłótniach i swawoli. Zobacz życie tak szybko przemija. Żaden przeżyty przez nas dzień, rok już nigdy do nas taki sam nie powróci. Czy chcesz się z tym pogodzić czy nie, każdy z nas zmierza do kresu ziemskiego życia. Kiedyś moje i twoje ziemskie życie naprawdę dobiegnie końca. Czy jesteś tego świadomy ? Pamiętaj - „Nie wszystko umiera z chwilą ludzkiej śmierci”. Dusza ludzka jest nieśmiertelna! To prawda, że tak wiele nie możemy w wierze zrozumieć, dotknąć, zobaczyć. Ufamy, wierzymy ludziom, dlaczego więc tak trudno nam zaufać i zawierzyć naszemu Bogu. On nasze wątpliwości doskonale rozumie. Dlatego w dzisiejszym pierwszym czytaniu poprzez proroka Ezechiela mówi nam: „Myśli moje nie są myślami waszymi, ani drogi wasze moimi drogami”. Prosi nas jednak, byśmy Jemu zawsze ufali i wierzyli. On nas nigdy nie okłamie. On zna naszą słabość, niestałość, chwiejność i przewrotność. Nigdy jednak nas nie potępia gdy do Niego powracamy. Zawsze pragnie nam przebaczyć. Słyszeliśmy również w dzisiejszym pierwszym czytaniu, że „Bóg jest hojny w przebaczaniu”. Trzeba zawsze być świadomi, że „Bóg góruje nad naszymi drogami i nad naszymi myślami”. Może tułasz się i błądzisz już od wielu lat po krętych ścieżkach twojego ziemskiego, niełatwego życia? Pamiętaj, bądź świadomy, że życie ziemskie bez Boga - nie zapewni ci na dłużej prawdziwej radości, szczęścia i pokoju. Nie ma i nie będzie piękniejszego drogowskazu życia od Dekalogu. Według jakiego wzorca rodzice wychowują dzisiaj swoje dzieci? Pamiętaj, że niedziela jest dniem świętym. Każdy z nas powinien w tym dniu uczestniczyć we Mszy świętej, dzieci i młodzież również. Za naszych najmłodszych wszyscy jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem. Może już wiele lat nie należysz aktywnie do tej Bożej Winnicy? Może należysz do grupy tych pracowników ewangelicznych, którzy będą aktywni w Winnicy pod koniec swojego życia?. Być aktywnym w Bożej Winnicy, czyli mówiąc językiem dzisiejszej Ewangelii - pracować w Niej, to znaczy być każdego dnia dobrym chrześcijaninem. Nie szczędzić czasu na modlitwę. Pogłębiać swoją wiarę przez lekturę Pisma świętego i innych pozycji religijnych. Każdego dnia starać się czynić jak najwięcej dobra wobec bliźnich. W niedzielę nie z obowiązku, czy tradycji być na Mszy świętej ale z potrzeby serca. Pracować dobrze w Bożej Winnicy - to zapraszać jak najczęściej do swojego serca Jezusa w Komunii świętej. Czynić jak najwięcej dobrych uczynków. Być zatroskanym o swoje i moich bliskich zbawienie. Jesteśmy za siebie nawzajem przed Bogiem odpowiedzialni. Zwłaszcza o nasze zbawienie. Obyśmy mogli radosnym i przekonanym sercem powtarzać za święty Pawłem z dzisiejszego drugiego czytania: „Chrystus niech będzie zawsze uwielbiony przez całe moje życie jak również w godzinie mojej śmierci. Prawdziwe ziemskie życie dla mnie - to Chrystus a czekająca mnie śmierć niech mi otworzy Niebo”. Obyśmy ziemskiego życia nie oddali kiedyś w ręce szatana! Czuwajmy i bądźmy gotowi.
„Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy. Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: »Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam«. Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił. Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: »Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?«. Odpowiedzieli mu: »Bo nas nikt nie najął«. Rzekł im: »Idźcie i wy do winnicy«. A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: »Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych«. Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: »Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty«. Na to odrzekł jednemu z nich: »Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry«. Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”.
Dzisiejsza Liturgia Słowa prowadzi do naszego pierwszego spotkania z Bogiem w Sakramencie chrztu świętego. Czy pamiętasz ten dzień? Niezwykłe to było spotkanie. To właśnie wtedy Stwórca Wszechświata, mocą Ducha Świętego uczynił mnie i ciebie swoim dzieckiem. Przygarnął każdego z nas do siebie, do swojego zawsze kochającego nas Serca. Stał się naszym najwierniejszym Przyjacielem. Zaprosił nas do wielkiej Bożej Rodziny, którą nazywamy Kościołem. Czy jesteś świadomy tego wielkiego wybrania? Zobacz - Bóg kocha ciebie i mnie niepodzielną miłością. Czy jestem za to mojemu Bogu wdzięczy ? Może już daleko odszedłem, z Jego Kościoła, który dzisiaj Ewangelia nazywa Winnicą. Może jestem jeszcze w nim tylko obecny ciałem, a moje serce jest już gdzieś daleko, uwikłane w wiry i zamęty dzisiejszego świata. Zobacz to Bóg jest tym dobrym, troskliwym, wyrozumiałym ewangelicznym Gospodarzem Winnicy z dzisiejszej Ewangelii. Tak jak wtedy tak również i dzisiaj wychodzi do każdego z nas i zaprasza tak jak w momencie naszego Chrztu świętego do swojej Winnicy. Nieustannie prosi, zachęca, obdarza łaską: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście a Ja was pokrzepię,
Ja wam pomogę, Ja was pocieszę”. Czy ty jeszcze dzisiaj słyszysz to zaproszenie?. Nie usłyszysz już Bożej prośby, jeśli twoje serce, dusza, sumienie wypełnione są tylko tymi przyziemnymi tak często grzesznymi sprawami. Nie usłyszysz Bożego zaproszenia w gwarze, w hałaśliwej muzyce, , w kłótniach i swawoli. Zobacz życie tak szybko przemija. Żaden przeżyty przez nas dzień, rok już nigdy do nas taki sam nie powróci. Czy chcesz się z tym pogodzić czy nie, każdy z nas zmierza do kresu ziemskiego życia. Kiedyś moje i twoje ziemskie życie naprawdę dobiegnie końca. Czy jesteś tego świadomy ? Pamiętaj - „Nie wszystko umiera z chwilą ludzkiej śmierci”. Dusza ludzka jest nieśmiertelna! To prawda, że tak wiele nie możemy w wierze zrozumieć, dotknąć, zobaczyć. Ufamy, wierzymy ludziom, dlaczego więc tak trudno nam zaufać i zawierzyć naszemu Bogu. On nasze wątpliwości doskonale rozumie. Dlatego w dzisiejszym pierwszym czytaniu poprzez proroka Ezechiela mówi nam: „Myśli moje nie są myślami waszymi, ani drogi wasze moimi drogami”. Prosi nas jednak, byśmy Jemu zawsze ufali i wierzyli. On nas nigdy nie okłamie. On zna naszą słabość, niestałość, chwiejność i przewrotność. Nigdy jednak nas nie potępia gdy do Niego powracamy. Zawsze pragnie nam przebaczyć. Słyszeliśmy również w dzisiejszym pierwszym czytaniu, że „Bóg jest hojny w przebaczaniu”. Trzeba zawsze być świadomi, że „Bóg góruje nad naszymi drogami i nad naszymi myślami”. Może tułasz się i błądzisz już od wielu lat po krętych ścieżkach twojego ziemskiego, niełatwego życia? Pamiętaj, bądź świadomy, że życie ziemskie bez Boga - nie zapewni ci na dłużej prawdziwej radości, szczęścia i pokoju. Nie ma i nie będzie piękniejszego drogowskazu życia od Dekalogu. Według jakiego wzorca rodzice wychowują dzisiaj swoje dzieci? Pamiętaj, że niedziela jest dniem świętym. Każdy z nas powinien w tym dniu uczestniczyć we Mszy świętej, dzieci i młodzież również. Za naszych najmłodszych wszyscy jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem. Może już wiele lat nie należysz aktywnie do tej Bożej Winnicy? Może należysz do grupy tych pracowników ewangelicznych, którzy będą aktywni w Winnicy pod koniec swojego życia?. Być aktywnym w Bożej Winnicy, czyli mówiąc językiem dzisiejszej Ewangelii - pracować w Niej, to znaczy być każdego dnia dobrym chrześcijaninem. Nie szczędzić czasu na modlitwę. Pogłębiać swoją wiarę przez lekturę Pisma świętego i innych pozycji religijnych. Każdego dnia starać się czynić jak najwięcej dobra wobec bliźnich. W niedzielę nie z obowiązku, czy tradycji być na Mszy świętej ale z potrzeby serca. Pracować dobrze w Bożej Winnicy - to zapraszać jak najczęściej do swojego serca Jezusa w Komunii świętej. Czynić jak najwięcej dobrych uczynków. Być zatroskanym o swoje i moich bliskich zbawienie. Jesteśmy za siebie nawzajem przed Bogiem odpowiedzialni. Zwłaszcza o nasze zbawienie. Obyśmy mogli radosnym i przekonanym sercem powtarzać za święty Pawłem z dzisiejszego drugiego czytania: „Chrystus niech będzie zawsze uwielbiony przez całe moje życie jak również w godzinie mojej śmierci. Prawdziwe ziemskie życie dla mnie - to Chrystus a czekająca mnie śmierć niech mi otworzy Niebo”. Obyśmy ziemskiego życia nie oddali kiedyś w ręce szatana! Czuwajmy i bądźmy gotowi.
Prawdę powiedziawszy chętnie bym się przeniósł do do mu Ojca. Żonie by ulżyło, bo od wielu lat drażnię ją tym, że w ogóle jestem - o ileż jej życie stałoby się spokojniejsze, gdyby mnie nie było już na ziemi. A ja będąc już po tamtej stronie pewnie mógłbym zrobić znacznie więcej dla wszystkich swoich najbliższych, niż teraz.
OdpowiedzUsuńLeszku - smutne są te Twoje słowa. W życiu są różne sytuacje. Ludzkość wymyśliła coś takiego jak separacja, gdy dwoje ludzi nie potrafi siebie [nawzajem] znieść. Takie myśli chodzą po głowie wielu małżonkom, bo ;
Usuń"tak to już jest na tym świecie, że radość się z troską plecie..."
Mnie także czasami przychodzi do głowy taki pomysł, lecz gdy się zastanowię to jawi się pytanie - czy to nie jest tchórzostwo??? Uciec od życia, uciec od krzyża, uciec od trudności...Życie to nie jest bajka; "raz na wozie, raz pod wozem"
Póki co - z woli Bożej, mamy tu na ziemi czynić dobro; na uczynki po tamtej stronie widać jeszcze nie pora;
pozdrawiam Basia
Basiu, sama piszesz Ludzkość wymyśliła coś takiego jak separacja, gdy dwoje ludzi nie potrafi siebie [nawzajem] znieść. - to słówko nawzajem jest tutaj kluczowe. Gdy jest ono adekwatne do sytuacji, to nic dobrego z trwania razem już nie wyniknie. Ale tylko wtedy, gdy jest adekwatne.
UsuńTo tylko Pan wie, jakie ma dla nas plany - i jakie by one nie były, są napewno najlepsze dla każdej ze stron. Przypuszczam, że wszystko, co miałem w tym życiu dokonać, już dokonałem, więc zgłaszam swoją gotowość. Ale to nie ja decyduję - tylko On wie wszystko.
Żyję sobie powolutku, po cichutku i robię swoje.
A skąd ta pewność czy przypuszczenie, że "wszystko, co miałem w tym życiu dokonać, już dokonałem."??? Nieznane są nam plany Boże względem nas, więc ta rzekoma "gotowość" może być kuszeniem złego. Podszeptem szatana do rezygnacji z dalszego działania.
UsuńModlimy się przecież; Ojcze- nie moja lecz Twoja wola niech się stanie. Pragnę wypełnić zadanie, jakie przede mną postawisz Panie. Tylko Boże,proszę, racz dać mi rozpoznanie Twej woli, bym ją wypełniła na chwałę Twoją i ku pożytkowi swemu oraz bliźnich.
Basiu, a czy możesz mi powiedzieć, co Cię upoważnia do tego, by poddawać w wątpliwość moją gotowość do tego, by Pan zabrał mnie do siebie? Przecież nawet opisywałem na swoim blogu to doświadczenie, które dał mi Pan, abym wiedział, że zawsze wybiorę Jego, że Jego wola jest dla mnie ważniejsza, niż moje życie. Dzięki tamtemu doświadczeniu, ja to po prostu wiem. Ale nawet jeśli tego nie pamiętałaś, to nie ma powodu - wręcz nie masz prawa, by tę moją gotowość nazywać "rzekomą". Mogłaś spytać, czy jestem pewny swojej gotowości, ale Twoja pewność, że wcale nie jestem gotowy, to gruba przesada.
UsuńI porównaj to, co dalej napisałaś, z tym, co ja nieco wcześniej - Twoje pouczenia są niezbyt trafione. Myślę, że w tych okolicnościach nie zdziwi Ciebie to, że nie będę tu przedstawiał, skąd u mnie takie rozeznanie spraw (przypuszczenie), iż moja rola już się wypełniła.
Leszku nie zamierzam polemizować z Twoją pewnością. Nic mnie nie upoważnia i nic mnie nie obchodzi, więc niczego nie musisz przedstawiać. Nie zamierzam przesadzać, zwłaszcza w kwestii, która mnie nie dotyczy, ale skoro tak to odbierasz, więc ...
UsuńBasiu, piszesz Nie zamierzam przesadzać - ale właśnie to zrobiłaś; pisząc o rzekomej "gotowości" okazałaś skrajne lekceważenie dla moich słów - no już bardziej się nie da!
UsuńPrzy czym gdybyś to zrobiła nieświadomie, to byś po prostu przeprosiła, ale Ty jesteś tak przekonana o tym, że wszystko wiesz lepiej, że mówisz nie zamierzam polemizować z Twoją pewnością. Okazywanie kolejnego lekceważniea, to wszystko, na co Cię stać.
Basia już zna tę opowieść, bo już kilka razy to opisywałem. Kilkanaście lat temu obudziłem się w środku nocy z bólem serca. Ze swoich studiów (kończyłem inżynierię biomedyczną) wiedziałem, że ostre bóle nie są zagrażające życiu - zagrażające życiu są tylko tępe bóle. I ten był właśnie taki. Było mi duszno, żona otworzyła na oścież okno, a mnie nadal było duszno. Przysiadła na skraju łóżka, a dla mnie był to koszmar - tak mi wszystko się kołysało.
UsuńI wtedy zacząłem się modlić, używając tej formuły, ale nie moja, lecz Twoja wola.... Zachowując jednak dystans do siebie pomyślałem Ale jestem hojny - oddaję Panu to, co i tak do Niego należy!
I wtedy wszelkie dolegliwości ustąpiły. Dokładnie w tym momencie, gdy tak pomyślałem.
Gdy przyjechała karetka i tak zabrała mnie do szpitala na obserwację, gdzie leżałem z zakazem opuszczania łóżka, ale gdzie biegałem po piętrach wielkiego szpitala na Banacha, by sprowadzić księdza do umierającej osoby.
Nie było śladów przebytego zawału (na EKG jest wtedy odwrócony jeden z załamków) - nie wiadomo, co to było patrząc od strony medycznej (ale dostałem miesiąc zwolnienia). To wszystko nieważne - jedyne, co ważne, to to, co Pan chciał mi przez to pokazać.
To jest jasne, że to nie Jemu było potrzebne to wydarzenie - On wie wszystko, a więc także to, jak ja się zachowam. To wydarzenie było potrzebne mnie! - bo od tej wchwili ja wiem, że ja zawsze wybiorę Jego, że Jego wola jest dla mnie ważniejsza niż moje życie - że po prostu Mu ufam i wiem, że wszystko, co On postanowi, jest dla mnie najlepsze.
Gdy więc piszę o swojej gotowości, to nie są to tylko puste słowa - ja to naprawdę wiem, bo Pan zesłał przed laty na mnie takie doświadczenie, bym po tym doświadczeniu to wiedział.
I takiego doświadczenia każdemu życzę - to jest naprawdę wielki kapitał!
Leszku, taką decyzję zostawiamy BOGU, prawda ??? Nie muszę Ci o tym mówić. ON wie co dla nas najlepsze i kiedy będzie nasz koniec.
UsuńSiostro, przecież napisałem wyraźnie To tylko Pan wie, jakie ma dla nas plany - i jakie by one nie były, są napewno najlepsze dla każdej ze stron. Przypuszczam, że wszystko, co miałem w tym życiu dokonać, już dokonałem, więc zgłaszam swoją gotowość. Ale to nie ja decyduję - tylko On wie wszystko. Żyję sobie powolutku, po cichutku i robię swoje.
UsuńAle skoro tak źle zostałem zrozumiany, to jest to najlepszy dowód na to, że już nie powinienem się odzywać (nie tylko u siebie, ale w ogóle). Moja rola już całkowicie się wypełniła.
Nie zostałeś źle zrozumiany. Ale mam dla Ciebie propozycję przeczytaj z Naśladowania Chrystusa Tomasza a Kempis rozdz. 49 tema: "O upragnieniu życia wiecznego i o tym, jak wielkie rzeczy obiecano tam bojującym tu na ziemi." Myślę, że wiele Ci wyjaśni i pomoże. Pozdrawiam :)
UsuńSiostro Marto - odkąd sięgam pamięcią, ten urywek Ewangelii zawsze budził we mnie kontrowersje. W moim mniemaniu, rozważając te słowa po ludzku -to takie niesprawiedliwe. Jedni pracowali cały dzień w upale w winnicy;w trudzie i znoju, a inni tylko jedną godzinę i....jednakowa zapłata??? Nie dziwi mnie to rozgoryczenie, gdyż doświadczyłam tego, jak ciężka i mozolna jest praca np. w upale przy żniwach.
OdpowiedzUsuńAlbo inny przykład; jedni użerają się z trudnościami życia przez 100 lat a inni jeden dzień i zapłata taka sama? Przecież przez 1oo lat brutalnej rzeczywistości, to oni mogą dźwigać całe brzemię grzechów, zaś ten co żył jeden dzień ma niemalże czyste konto. Mój problem z rozważaniem tego czytania bierze się stąd, że analizuję temat po ludzku; biorąc to na chłopski [babski] rozum.
Zadałaś pytanie; "Czy pamiętasz ten dzień?" [sakrament chrztu]. Uśmiech :) :) :) mało kto pamięta, gdyż w KK odbywa się chrzest niemowląt. Musimy więc poszukać w pamięci innego spotkania z Jezusem. Myślę, że większość sięga pamięcią do I komunii św. Ja wtedy zemdlałam w kościele więc też niewiele pamiętam poza tym, że był upał [4 lipca].
A w tej wielkiej Bożej rodzinie [w Kościele] różnie bywa. Molochy raczej nie zdają egzaminu, gdyż wówczas człowiek występuje jako incognito. Człowiek raczej nie lubi być jako NIKT. Małe wspólnoty lepiej prosperują. Bóg jest mi potrzebny tu i teraz, gdyż jestem nieporadnym dzieckiem. Potrzebuję każdego dnia coraz bardziej wiernego Przyjaciela,a takim jest tylko Jezus. Nie chcę myśleć li tylko o przyszłości i o tamtym spotkaniu z Jezusem. Ja Go pragnę już dziś; bo On jest Miłością, którą pragnę się nasycić, by dzielić się nią z innymi.
"Jezu miłości Twej...." pragnę.
Najważniejsze jest , że kochasz BOGA i pragniesz podobać się JEMU, robisz wszystko aby PAN był z Ciebie zadowolony.ON widzi Twoje zmagania każdego dnia i jestem przekonana, że to docenia i pomaga ,mimo że nam się może wydawać, że opuścił nas, a ON jest blisko. Wiara Basiu czyni cuda w naszych sercach. Pozdrawiam :)
UsuńSzczęśliwi ludzie jedenastej godziny...może i my nimi jesteśmy? a wówczas inaczej rozważamy ten temat??? bo "punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia" :)
OdpowiedzUsuńNie koniecznie. Widzisz, łotr na krzyżu tylko westchnął:" PANIE wspomnij nam mnie gdy wejdziesz do Swojego Królestwa" , a JEZUS odpowiedział "dziś będziesz ze mną w Raju". ON nas kocha , każdego jednakowo, a tego pogubionego najbardziej. ON pragnie nas wszystkich widzieć w NIEBIE przy sobie, oddał za nas życie w tak okrutny sposób.MIŁOŚĆ BOGA jest WIELKA. Pomyśl o tym.
UsuńLudzie czekali aż ich ktoś zatrudni. Niektórzy czekali cały dzień,bo może nikt im nie powiedział, ze w pobliskiej winnicy jest zatrudnienie. Właściciel winnicy wziął pod uwagę, ze czekanie cały dzień i gotowość do pracy tez są warte zapłaty. Chwała Bogu !
OdpowiedzUsuńMarta, dziekuje za podzielenie się Słowem Bożym. Zawsze widzę cos nowego w fragmentach, które zamieszczasz. Pozdrawiam serdecznie.
Na kartach Ewangelii odkrywa się nasze życie , tylko chciejmy to zrozumieć i nim żyć. Pozdrawiam :)
Usuń