sobota, 11 kwietnia 2015

NIEDZIELA MIŁOSIERDZIA BOŻEGO

                      


    Dzisiaj w 2 Niedzielę Wielkanocną zwaną Niedzielą Miłosierdzia Bożego, pragniemy przypomnieć sobie i uwielbić Boga, który jest miłością. Jawi się On nam jako zmartwychwstały i miłosierny.  Kiedy patrzymy na apostołów, dostrzegamy u nich z początku brak wiary. Załamują się, rezygnują i rozpaczają. Chcą powrócić do swoich dawnych zajęć po śmierci Jezusa. Wspominają Go jako przeszłość, historię. Żądają nawet namacalnych znaków, bo inaczej nie uwierzą.
Słowa Jezusa zmartwychwstałego to Pokój wam! Jezus przychodzi z nadzieją, radością i miłością. On żyje i pragnie być z nami. Potrzebna jest nam więc mocna wiara.

Wiek XX to wiek wielkich okrucieństw – dwóch wojen światowych, systemów totalitarnych – faszyzm, komunizm, które zniszczyły godność człowieka. Zdeptały wszelkie wartości, na miejscu Boga postawiły siebie określając swoje własne przykazania. W tym wieku XX zginęły niewinnie miliony ludzi na całym świecie w imię chorej ambicji i szatańskich ideologii. I właśnie w tym czasie, czasie międzywojennym, w środku szalejących wrogich ideologii Bóg przypomniał się światu, że mimo szalejącego zła, które obficie zbiera swoje żniwo, jednak ostatnie słowo należy do Niego.
Na czele tej idei postawił Polkę, zakonnicę s. Faustynę Kowalską. Urodziła się ona w 1905 roku we wsi Głogowiec z biednej wielodzietnej rodziny. Wychowywana była w duchu miłości do Boga i przykładzie religijnych rodziców. Ukończyła tylko trzy klasy szkoły podstawowej. Głos Jezusa wzywający ją do oddania mu swojego życia po raz pierwszy usłyszała mając 6 lat. Z czasem wstąpiła do zakonu gdzie była zwykłą siostrą pracującą jako pomoc w kuchni, w ogrodzie, na furcie. Lecz jej pobożność i misja zlecona od Jezusa sprawiły, że stała się znana na cały świat. Papież Jan Paweł II najpierw ją beatyfikował a w roku 2002 kanonizował.
Bóg właśnie za jej przyczyną zapragnął przypomnieć światu, w którym zło zbierało swoje niepojęte żniwo, że jest Bogiem miłosiernym, przebaczającym. Mówił do niej: Ile razy chcesz Mi sprawić radość – to mów światu o Moim wielkim i niezgłębionym miłosierdziu. Powiedz, że Miłosierdzie jest największym przymiotem Boga. Chociażby grzechy dusz były czarne jak noc, kiedy grzesznik zwraca się do Miłosierdzia Mojego, oddaje Mi największą chwałę. Kiedy dusza wysławia Moją dobroć, wtenczas szatan drży przed nią i ucieka na samo dno piekła.
Wielu ludzi w tym czasie było zrozpaczonych przez wojny, prześladowania i niesprawiedliwość. Ludzie masowo tracili wiarę w Boga, przeklinali go lub zaczynali przechodzić na stronę zła. Potrzeba było głoszenia nadziei na dobro, że Bóg jest nie zapomniał o człowieku, dlatego prosił Faustynę w słowach: Mów światu o Moim miłosierdziu, niech pozna cała ludzkość niezgłębione Miłosierdzie Moje. Pragnę, aby czczono miłosierdzie Moje, daję ludzkości ostatnią deskę ratunku – to jest ucieczkę do miłosierdzia Mojego. Wielką obietnicę Jezus wyraził tym, którzy będą głosić miłosierdzie Boże: Dusze, które szerzą cześć miłosierdzia Mojego osłaniam je przez życie całe, jak czuła matka swe niemowlę, a w godzinę śmierci nie będę im Sędzią, ale miłosiernym Zbawicielem.
Jezus polecił św. Faustynie pięć naczyń, z których mogą czerpać miłosierdzie Boże. A są to obraz Jezusa miłosiernego, nowenna, koronka, święto i godzina miłosierdzia. Najpierw obraz -  Faustyna wspomina: wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, drugi blady. Po chwili powiedział mi Jezus: wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono na całym świecie. W pierwszą niedzielę po Wielkanocy, pragnę, aby był publicznie ten obraz wystawiony. Te dwa promienie oznaczają Krew, która jest życiem dusz i Wodę, – blady promień, który usprawiedliwia dusze. Te dwa promienie wyszły z wnętrzności Miłosierdzia Mojego wówczas, kiedy konające serce moje zostało włócznią otwarte na krzyżu. Szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie, bo nie dosięgnie go sprawiedliwa ręka Boga.
Kolejnym znakiem ma być Święto Miłosierdzia Bożego. Właśnie dziś obchodzone, czyli w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Jezus jej powiedział: Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była Świętem Miłosierdzia a kapłani mają w dniu tym mówić duszom o tym wielkim miłosierdziu moim. Córko moja, mów światu całemu o niepojętym miłosierdziu Moim. Pragnę, aby święto miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia mojego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii św. dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar; w dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski. Jezus dziś pragnie wylać na każdego z nas swoje miłosierdzie.
Czy jesteś pojednany z Bogiem, czy byłeś pojednany na święta wielkanocne? A może nie zdążyłeś? Skorzystaj zatem z wielkiej łaski jaką dziś Bóg chce Ci dać.
Kolejnym elementem czerpania łask ze zdroju Bożego miłosierdzia jest Koronka. Kiedyś Faustyna usłyszała takie słowa od Jezusa: Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu mojego. Odmawiaj nieustannie tę koronkę, której cię nauczyłem. Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci. Kapłani będą podawać grzesznikom jako ostatnią deskę ratunku; chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi koronkę, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia Mojego. Dusze, które odmawiać będą tę koronkę, miłosierdzie Moje ogarnie ich w życiu, a szczególnie w śmierci godzinie.
Czwartym narzędziem do uzyskania miłosierdzia Bożego jest nowenna rozpoczynająca się w Wielki Piątek: Pragnę, abyś przez dziewięć dni sprowadzała dusze do zdroju mojego miłosierdzia. W każdym dniu przyprowadzisz do serca Mojego odmienną grupę dusz i zanurzysz je w morzu miłosierdzia Mojego. A więc kolejno: wszystkich grzeszników, dusze kapłańskie i zakonne, pobożne i wierne, pogan, heretyków, dusze ciche i pokorne, małych dzieci, tych, którzy czczą miłosierdzie Boże, co są w czyśćcu i dusze oziębłe.
I ostatnim naczyniem do czerpania miłosierdzia Bożego jest Godzina Miłosierdzia, trzecia po południu. Jest to godzina śmierci Jezusa na krzyżu. To godzina także wielkiej łaski dla całego świata. W Wielki Piątek w 1935 roku i rok później o godz. 15.00 siostra Faustyna miała widzenie Chrystusa ukrzyżowanego, który spoglądał na nią mówiąc: Pragnę. Dwie wiązki promieni tryskały z Jego boku, tak jak przedstawia obraz. Jezus mówił: O trzeciej godzinie błagaj Mojego miłosierdzia szczególnie dla grzeszników. Choć przez krótki moment zagłębiaj się w Mojej Męce. Jest to godzina wielkiego miłosierdzia dla świata. W godzinie tej uprosisz wszystko dla siebie i dla innych, w tej godzinie stała się łaska dla świata całego.
Jezus poleca Faustynie nie tylko ufać Jego miłosierdziu, lecz je czynić na trzy sposoby: Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy – czyn, drugi – słowo, trzeci – modlitwa, w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia. Nawet wiara najsilniejsza, nic nie pomoże bez uczynków. I wiedz o tym, że cokolwiek dobrego uczynisz jakiejkolwiek duszy, przyjmuję, jakobyś Mnie Samemu to uczyniła.
Widzimy zatem, że Bóg bardzo kocha nas i chce naszego szczęścia. Mimo wielkiego zła jakie otacza człowieka podczas jego życia, ważna jest wiara.
   Jan Paweł II w ostatniej swojej książce Pamięć i tożsamość napisał: Bóg zawsze potrafi wyprowadzić dobro ze zła, Bóg chce, ażeby wszyscy byli zbawieni i mogli dojść do poznania prawdy. Bóg jest Miłością. Chrystus chciał powiedzieć za pośrednictwem Faustyny, że zło nie odnosi ostatecznego zwycięstwa!
A zatem jak odnaleźć się w świecie pełnym przemocy, zła, terroryzmu, kiedy gasną nam wielkie autorytety jak Matka Teresa, s. Łucja i  Jan Paweł II? Wydawałoby się pozornie, że panuje chaos, a jedynym prawem, które odnosi sukces i zwycięstwo jest przemoc. Jednak NIE! Każdy z tych autorytetów wskazywał na życie wieczne. Żyli na ziemi życiem niebieskim. Wierzyli w Boga Miłosiernego, kochającego, do którego zdążali. Bóg ma swoje plany i mówi: Myśli moje nie są myślami waszymi i drogi moje nie są drogami waszymi. Żeby zrozumieć działanie Boże należy mu głęboko zaufać, w tym co mam, co mnie dotyka, i otacza. Na dobre i złe. Na zawsze. Apostołowie póki nie uwierzyli w Jezusa zmartwychwstałego,
dotąd byli przygnębieni i pełni rozpaczy. A kiedy uwierzyli, to wówczas pokazali czym jest wiara i jak należy kochać Boga.
Czy wierzysz Bogu na tyle aby nie narzekać na życie, na los, na zdrowie? Czy umiesz dziękować Bogu, czy ufasz mu? Jaki jesteś dla drugiego człowieka? Czy czynisz miłosierdzie czy tylko w nie wierzysz? Na twarzy Twojej jest grymas, pycha, złość i pretensje do całego świata czy radość i nadzieja spotkania z Bogiem miłosiernym?
Na koniec św. Paweł chciałby nam coś powiedzieć i zakończyć to rozważanie: Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku przez różnorodne doświadczenia. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota(…) przy objawieniu Jezusa Chrystusa.

4 komentarze:

  1. Narzekanie jest wpisane w mój charakter, wyssane z mlekiem matki, zatem niewiele ma to wspólnego z zawierzeniem Bogu. Jak sobie tak ponarzekam, pobiadolę i poskarżę Panu to zaraz robi mi się lżej na wątrobie :) Przecież Bóg mnie zna, więc wie że ten typ czyli ja- tak po prostu ma :) a i tak bezustannie powtarzam Jezu Ufam Tobie; chociaż czasami nie dowiarzam sama sobie; pozdrawiam ***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż Basiu, każdy z nas to ma :) ale najważniejsze to , że ufamy BOGU :) ON tego pragnie. Pozdrawiam Cię :)

      Usuń
  2. Gdy przed niemal 30 laty przyszły trudne wydarzenia w moim życiu, nic z tego nie rozumiałem, ale ufałem Panu. Po roku zaczęło mi się wydawać, że wiem, ku czemu zmierza ta sytuacja i nadal ufałem - ufałem i widziałem jak Pan nawet ze zła potrafi wyciągnąć dobro...
    Gdy jednak przez te lata nic się z tego nie spełniło, to wiem jedynie, że to ja źle rozpoznałem Boży zamysł. Znowu więc niczego nie rozumiem.
    Czy więc wróciłem do punktu wyjścia?
    Niezupełnie, bo to najprawdopodobniej oznacza, że zmarnowałem życie komuś, kto jest kompletnie niewinny, tym, że przedstawiłem ten zamysł tak, jak go widziałem. Jedynie Pan wie, że szczerze w to wierzyłem, ale niewiele to zmienia - jedynie to, że mogę liczyć na Jego miłosierdzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałeś dobrze to się liczy. BÓG nas zna i zna również nasze intencje :) Pozdrawiam :)

      Usuń