sobota, 10 stycznia 2015

ŚWIĘTO CHRZTU PAŃSKIEGO

                                           
                 (Mk 1, 6b-11)
„Jan Chrzciciel tak głosił: Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym. W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”
    Wszyscy Ewangeliści zwracają uwagę na trzy symboliczne elementy chrztu, którymi są: woda, Duch Święty i Głos z nieba. Chrzest Jana miał charakter inicjacji; wprowadzał do wspólnoty oczekujących bliskiego przyjścia Mesjasza. Poprzedzało go wyznanie grzechów, które pozostawiano w nurtach wody. Człowiek obmyty wodą łączył się „z boskim źródłem życia”. Jezus również wszedł w nurty wody, biorąc na siebie grzech świata (por. J 1, 29). Jest nim ludzka słabość, nędza, a przede wszystkim pycha, wskutek której człowiek sądzi, że może zająć miejsce Boga (por. Rdz 3, 5).
   Drugim symbolem chrztu jest gołębica, która obrazuje Ducha Świętego. Egzegeci w rożny sposób interpretują gołębicę. Mamy tutaj odniesienie do Ducha, który unosił się nad pierwotnym chaosem, gdy Bóg kształtował świat (Rdz 1, 2). Gołębica pojawia się również po potopie, gdy przynosi Noemu radosną wiadomość o ustąpieniu wód, czyli końcu kary Bożej (Rdz 8, 8nn). W poezji i Biblii gołębica symbolizuje miłość. W czasie chrztu miłość Boża spłynęła na Jezusa, a poprzez Niego na cały świat.
Chrzest Jezusa jest również otwarciem nieba łaski i miłosierdzia Boga. Bóg dał usłyszeć „swój głos”. Przemówił do nas językiem miłości. Słowa, które skierował do Syna: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie, kieruje do każdego z nas. Pomimo naszych niewierności i odejść, niewłaściwych grzesznych wyborów, kreowania własnych bogów i służenia im, On pozostaje wierny. Ciągle na nowo "adoptuje nas" i zapewnia o swojej nieprzerwanej miłości.
                              Dzisiejszy dzień przypomina o naszym chrzcie.
Jakie jest moje doświadczenie Boga Ojca i siebie jako umiłowanego syna (córki) Boga? Jakie miejsce w moim życiu duchowym zajmuje Duch Święty? Jaki sens ma dla mnie sakrament chrztu świętego? Czy nie wstydzę się przynależności do Chrystusa?

9 komentarzy:

  1. Ćwierć wieku temu obserwowałem w św. Annie katechumenów i przyznam, że czasami sobie myślę, iż bardzo dużo straciliśmy przyjmując jako zasadę chrzest niemowląt. Zaczęło się przecież od tego, że jak cały dom przyjmował chrzest, to chrzczone były również niemowlęta, bo nie wiadomo było, kiedy byłaby następna okazja. Ale było to tylko przy okazji. Tka, jak do św. Jana przychodzili dorośli, którzy przeżywali swoje nawrócenie, tak też, jako reguła, było wśród pierwszych chrześcijan. No i jak to ważne widziałem te ćwierć wieku temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał ROZWIERAJĄCE SIĘ NEBO i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój SYN UMIŁOWANY, w Tobie mam UPODOBANIE ”
      pisząc niektóre słowa dużymi literami chciałam zwrócić nie nie uwagę;
      w czasie chrztu [także naszego już w wieku niemowlęcym] rozwiera się Niebo, które zamknęło się dla człowieka z powodu grzechu pierworodnego czyli to bardzo ważne już dla niemowlęcia, że oto ZA DARMO dostępuje łaski bycia SYNEM/ CÓRKĄ; ZA DARMO czyli z łaski staje się UMIŁOWANYM dzieckiem i Ojciec ma w nim UPODOBANIE. Bóg "Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku" dopóki dym tego płomyka nie doleci do otwartego Nieba.
      Jakże się cieszę, że ja, mój mąż, nasi synowie i nasze wnuczki oraz wnukowie już jako niemowlaki stały/stali się UMIŁOWANYMI DZIEĆMI BOGA i że w nas i w nich BÓG MA UPODOBANIE. Cóż warte byłoby moje życie, gdybym od poczęcia nie była umiłowanym dzieckiem Boga i na Jego cześć i chwałę nie przekazała tego sensu życia potomnym?
      To wielka radość być UMIŁOWANYM dzieckiem Boga i wiedzieć że Stwórca ma we mnie UPODOBANIE. Tą radością dzielę się z Wami i pozdrawiam

      Usuń
    2. Oczywiście, że każdy z nas przez chrzest jest umiłowanym dzieckiem Boga, ale też my dostąpiliśmy łaski, że dzięki JEZUSOWI i temu, że ON upokorzył się i poprosił o chrzest JANA mamy udział w łasce Odkupienia. Chrystus pragnie też, aby i w nas była pokora, którą ON i JEGO MATKA tak ukochali.
      Dziś pięknie Ojciec powiedział minn. na kazaniu: że w niebie jest wiele dusz z wadami, ale bez pychy, a w piekle jest wiele dusz z cnotami lecz bez pokory. Zobaczmy jak pokorny zyskuje u BOGA !!! "Pokora niebo otwiera, a pycha niebo zamyka". Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Basiu, a czy Ty sądzisz, że to dziecko, które się nie narodziło, bo źli ludzie je abortowali (by nie powiedzieć wprost - zabili), nie było UMIŁOWANYM DZIECKIEM BOGA? Pamiętaj - Bóg jest poza czasem, a tylko my nie potrafimy spojrzeć na coś "naraz". Sakrament jest tylko widomym znakiem tego, co zadziało się między Bogiem, a człowiekiem. Moje przeczucie jest takie, że zwracając uwagę na czas, trochę zniekształciliśmy obraz. Wiemy przecież, jak ważne jest współdziałanie z łaską płynącą z sakramentu - sam sakrament bez naszego w nim udziału niewiele znaczy. Dorośli, którzy przyjmują chrzest, w pełni z tą łaską współdziałają - i to właśnie bardzo wyraźnie widać. Podziwiamy pierwszych chrześcijan za ich odwagę, za ich gotowość oddania własnego życia - ale to przecież wynik tego świadomego współdziałania z łaską, którego nam dziś tak często brakuje.

      Usuń
    4. Leszku - nie mnie sądzić... współdziałanie z łaską płynącą z sakramentu - im wcześniej tym lepiej; bo czym skorupka za młodu nasiąknie itd. Szczęśliwy ten człowiek, szczęśliwego rodu, który od lat młodych służył Panu Bogu...
      zaś dorośli przyjmujący sakrament bierzmowania świadomie potwierdzają tą współpracę z łaską Bożą. Wedle Twego rozumowania, to powinniśmy rodzić się jako dorośli żeby to była świadoma gotowość do przyjęcia życia;
      Bogu spodobało się bycie dzieckiem, a nie od razu dorosłym, który świadomie by współpracował z Jego łaską; czemu Jezus nie przyszedł na świat jako dorosły, od razu gotowy do pełnienia misji Zbawienia? Jezus nie potrzebował widomego znaku sakramentu chrztu św. a go przyjął. etc...etc...etc...

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Basiu, ci 16-letni dorośli, o których piszesz, nie przeżywają bierzmowania tak, jak ci dorośli, którzy będąc już na studiach przystępują do chrztu - to naprawdę robi niesamowite wrażenie na wszystkich, którzy się z tym spotkali.
      A z tą nasiąkającą skorupką, to nie rozumiem - czy uważasz, że wychowywać można jedynie dziecko ochrzczone, a nieochrzczonego, to nie można? Niby z jakiego powodu?
      Chrzest niemowlaków to tylko tradycja - nic więcej. Sam również tak chrzciłem swoje dzieci, ale tylko dlatego, że one będąc dziećmi nie mogły czuć się gorsze przez to, że byłyby inne, niż reszta dzieci. Ale przecież wychowywałbym je tak samo, modlił tak samo i prowadzał do kościoła tak samo. A oni, gdy już raz by wybrali, nigdy by nie odeszli - tak, jak nie odchodzili pierwsi chrześcijanie. Bo wtedy dopiero prawdziwie współpracowaliby z łaską Bożą.
      I proszę nie stosuj uników - czy naprawdę jesteś przekonana o tym, że te nienarodzone dzieci nie są umiłowanymi dziećmi bożymi? Nie wierzę, że tak sądzisz!

      Usuń
  2. Ten dzień ma dla mnie 3 wymiary: przypomina mi o mojej łasce chrztu, o dniu w którym z mężem podaliśmy do chrztu naszego synka a od kilku miesięcy też o moich obowiązkach wynikających z bycia matką chrzestną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dkla mnie ten dzień ma również podobne odczucia Agnieszko :) Dziękuję za Twoją wypowiedź :) Pozdrawiam :)

      Usuń