Jezus
nauczając mówił: «Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą
oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze
krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów
i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną
wyrok». Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum
wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele.
Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden
grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: «Zaprawdę,
powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy
kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona
zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe
utrzymanie»
W czasach Jezusa uważano, że od kobiety nie można się wiele nauczyć. Kobiety
były traktowane na równi z dziećmi i niewolnikami. Nie mogły modlić się
w świątyni ani studiować Pisma. Kobiety nie miały również żadnych praw społecznych ani politycznych.
Niemal jak przedmioty przechodziły z rąk ojców w ręce mężów. Wdowy
uznawano za osoby znajdujące się na marginesie życia społecznego. Były
pozbawione prestiżu społecznego i szacunku. Jezus natomiast ukazuje
kobietę - wdowę jako niezwykły wzór do naśladowania, wzór
bezinteresownej hojności.
Uboga wdowa jest kobietą pokorną, prostą, przejrzystą i cichą. Dyskretnie, by nikt jej nie widział wrzuca wszystko, co miała do skarbony. Żydzi,
gdy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, informowali kapłana o
ich wysokości i przeznaczeniu. Pieniądze wrzucali do trzynastu skarbon,
nazywanych trąbami, które znajdowały się na Dziedzińcu Kobiet w świątyni jerozolimskiej.
Dar
biednej wdowy jest całkowicie bezinteresowny. Jest to kategoria
miłości, która stoi poza wszelką przezornością, która daje wszystko. I w
rzeczywistości także wszystko otrzymuje. Wielkim bogactwem tej kobiety
jest wiara i ufność w Bożą Opatrzność, w Boże miłosierdzie. Taka wiara
uwalnia od trosk i lęków i daje wewnętrzną wolność.
Jezus podziwia tę kobietę i stawia za wzór: Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony.
Ona wpisuje się w hierarchię Jezusa, w perspektywę Ewangelii: ten, kto
dał więcej, ale na pokaz i z tego, co mu zbywa, w istocie dał mniej. Kto
chce być pierwszy, będzie ostatni. Komu się wydaje, że jest wielki, w
rzeczywistości jest mały. W perspektywie Bożej, nie jest ważne, czy daje
się dużo, czy mało. Ważne jest, czy daje się z czystego serca. Nie
chodzi więc o ilość, ale o wartość, o czystość intencji.
Uboga
wdowa pokazuje, że można dać bardzo wiele, nic nie znacząc i prawie nic
nie posiadając. Wystarczy otworzyć swoje serce, nieraz bardzo
skurczone. W dzisiejszym świecie rodzice chcą przekazać dziecku jak
najwięcej rzeczy materialnych. Dzieci mają niemal wszystko. Brakuje im
tylko jednego – miłości. To jest ten grosik ubogiej wdowy, który przewyższa wszystkie inne dary.
Co ja daję? W jaki sposób? Czy potrafię łączyć ludzką przezorność z zaufaniem Bożej Opatrzności? I czy potrafię uczyć się od ludzi prostych, ubogich, mało znaczących w ludzkiej hierarchii?
Czy potrafię łączyć ludzką przezorność z zaufaniem Bożej Opatrzności? - szczęśliwie dla mnie to tylko problem ludzi zaradnych :)
OdpowiedzUsuńAle jak z Twoim zaufaniem w Bożą Opatrzność ?
UsuńCzłowiek zaradny sam wie najlepiej, co jest mu potrzebne, więc sam będzie projektował sobie życie. A ja wcale nie uważam, bym wiedział lepiej, niż Pan, więc właśnie z tym nie mam problemu żadnego. Mój problem jest inny - choć zawsze chcę wybierać Jego drogę, to nie mam pewności, czy ją dobrze rozeznałem? A może ja sam coś sobie dośpiewałem, bo nie potrafiłem lepiej zrozumieć i wbrew swoim intencjom wcale nie idę Jego drogą, lecz mimo wszystko swoją.
UsuńNo ale jeśli przeniesiemy się piętro wyżej to zaufanie w Bożą Opatrzność obejmuje również to, iż ona uwzględnia te wszystkie moje błędy - a więc i to, że mimo wszystko wypełnię Jego wolę. Innymi słowy chodzi o zaufanie, że jeśli popełniam te błędy, to tylko po to, by w ostateczności ich nie popełnić. A więc, że na tych błędach też się uczę (i zostały one uwzględnione w planach mojej nauki).
No i z tym piętrem zaufania jest już znacznie gorzej - bo do tej nauki potrzebne jest to, co z angielska w technice jest nazywane feed back, ale co stało się pojęciem wykraczającym poza technikę. Brak owego sprzężenia zwrotnego pod znakiem zapytania stawia to, czy ja jeszcze czegokolwiek się uczę (choć nie ustaję w wysiłkach).
Taką prostą, ubogą, cichą i mało znaczącą w ludzkiej hierarchii była moja Mama, dlatego miałam skąd czerpać wzorce. Boża Opatrzność niezbędna nam w każdej chwili życia, wszak nie znamy dnia ani godziny; pozdrawiam :) .
OdpowiedzUsuńMasz rację Basiu :) nie znamy dnia , ani godziny :) Myślę, że wszystkie MAMY takie są :) Pozdrawiam Cię mile :)
Usuń