W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba. A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo! Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec.
Uczeń Jezusa ma być zawsze gotowy na przyjście Pana, ma czuwać. Jezus zachęca nas, byśmy uczyli się od drzewa figowego. Podobnie jak rozpoznajemy początek wiosny po młodych liściach, powinniśmy uczyć się rozpoznawać zbliżający się koniec. Czas między kwitnieniem i owocowaniem drzewa figowego jest krótki. Tylko miesiąc. Podobnie nasz czas na ziemi jest krótki. Kilkadziesiąt lat wobec wieczności jest jak kropla w oceanie, nie znaczy prawie nic.
Raniero
Cantalamessa porównuje życie na ziemi do ptaków siedzących na cienkich
przewodach elektrycznych. Zarówno za nimi jak i przed nimi jest pustka.
Mogą tylko zerwać się do lotu. I co jakiś czas jeden z nich odłącza
się, odlatuje w przestrzeń. My ludzie, tu na ziemi, jesteśmy jak
wędrowne ptaki przygotowujące się do wielkiego lotu.
Podtrzymujemy się na wątłym oparciu, żyjemy jeden obok drugiego i
czujemy samotność wobec niezmiernej pustki - przyszłości. Od czasu do
czasu ktoś się odłącza, umiera, znika w wieczności. Więcej niż jeden
człowiek na sekundę. Może jest to smutny obraz, ale nie dla nas, chrześcijan, bo wiemy, że ten wielki lot
prowadzi nas do wieczności, do Boga. Przestrzeń, w którą odchodzimy nie
jest pustką, ale wiecznym szczęściem, miłością, życiem w Bogu, który
jest samą Miłością.
Życie w perspektywie eschatologicznej prowadzi do wolności. Wiemy, że wszystko jest względne, przemijające, żyjemy niejako na walizkach, jesteśmy w podróży a nasza ojczyzna jest w niebie. Stąd nie musimy nadmiernie się lękać o rzeczywistość tymczasową. Z
drugiej jednak strony żyjemy w świecie, w czasie, w historii. I nie
możemy uciekać od niej i pod fałszywym pretekstem poddawać się lenistwu,
uciekać od trudu i zaangażowania codziennego, pogardzać tym, co
przemijające, albo uważać, że jesteśmy stworzeni tylko do większych rzeczy. Zmierzamy do wieczności, ale przez ziemię. Mamy czuwać, przygotowywać się na ten nasz ostatni lot, aby on był radosny, wolny.
Życie
na ziemi wymaga trudu, przeżywania dnia po dniu, w cierpliwej wierności
Bogu, własnemu sumieniu, obowiązkom. Zwłaszcza gdy przychodzą
trudności, kryzysy, nic nie wychodzi, pojawiają się porażki w pracy,
życiu osobistym, przychodzą wątpliwości w wierze . Ostatecznie
nie jest jednak ważne, co czynimy, ale w jaki sposób. Ile miłości
wkładamy w nasz codzienny wysiłek i trud. Jeżeli przeżywamy życie z
Bogiem, kochamy innych ludzi i siebie, nie musimy martwić się o koniec.
Koniec będzie wtedy dalszym ciągiem tego, co czynimy tu na ziemi,
dalszym ciągiem miłości.
Czy
doświadczam mojego życia na wzór życia wędrowca, pielgrzyma? Czy nie
uciekam w kwietyzm bądź aktywizm, pracoholizm? Co jest podstawowym
uczuciem na mojej drodze życia: lęki o siebie, swoje życie i przyszłość
czy zaufanie?
W październiku przepracowałem 210 godzin (a miesiąc miał tylko 176 godzin - i tak wyjątkowo długi, ale ja go jeszcze bardziej wydłużyłem). A więc coś z tym pracoholizmem jest do rzeczy (choć akurat wynikało to z oczekiwań pracodawcy - no ale jednak się zgodziłem).
OdpowiedzUsuńPracoholizm jest niebezpieczny, pamiętaj :) Nie wolno przy tym zaniedbywać rodziny , Boga itp :)
UsuńKoniec ma wiele imion. Koniec dzieciństwa; koniec szkoły; koniec małżeństwa [np przy rozwodzie czy śmierci jednego z partnerów]; koniec życia ziemskiego czyli śmierć; koniec świata, który wieszczą nie tylko sekty i wróżki ale także różni naukowcy. Jezus pokazuje nam inny koniec; "Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą."
OdpowiedzUsuńCzy my ujrzymy takiego Jezusa? czy dostąpimy tej łaski?
Dostąpimy jeżeli o NIM nie zapomnimy, będziemy wierni Jemu. Na co zasłużymy tu na ziemi to otrzymamy w niebie. Dlatego trzeba nam tu na ziemi zapracować na niebo :)
Usuń" Jesteśmy jak wędrowne ptaki, które przygotowują się do wielkiego lotu....." , piękne :)
OdpowiedzUsuńOwszem :) piękne :) Pozdrawiam :)
Usuń