„A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: «Bierzcie, to jest Ciało moje». Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana»”
(Mk 14, 22-24).
Bóg nie jest egoistą i nie zostawia wszystkiego dla siebie! Wręcz przeciwnie – Chrystus oddaje się cały dla człowieka. Możemy Go spożywać, przyjmować na każdej Eucharystii, to jest największy wyraz zjednoczenia Boga z człowiekiem – miłości Bożej z miłością ludzką.
Ale czy tylko z miłością? Czy tylko z tym, co dla nas ludzi wydaje się takie piękne i kolorowe? Odpowiedź jest prosta, gdyż dobrze wiemy, że Bóg pragnie zjednoczyć się też z nami po to, by nas przemieniać. Zostawia nam swoje Ciało i Krew byśmy mieli siłę przemieniać to, co negatywne w naszym życiu, to co złe. Jezus Chrystus pragnie wkroczyć również w ciemności naszego życia i je rozświetlić, pragnie pomóc nam poukładać, to co nie jest jeszcze do końca poukładane, pragnie otworzyć nasze umysły, byśmy zaczęli rozumieć nasze życie, plany Boga względem nas. To jednak stanie się dopiero wtedy, gdy przyjmiemy z wiarą tajemnicę Eucharystii! Przyjęcie tej tajemnicy jest warunkiem prawdziwie chrześcijańskiego życia. Nie mogą być to dla nas niezrozumiałe gesty, wystana lub wysiedziana godzina, albo czas podpierania drzwi wejściowych do Kościoła. To ma być pełne, zrozumiałe uczestnictwo.
Na każdej Eucharystii kapłan mówi słowa konsekracji, które po raz pierwszy wymówił Jezus Chrystus. „Błogosławił, łamał, dawał” – oto tajemnica Eucharystii. Czy nie taka jest właśnie miłość Boga do człowieka? Bóg nam błogosławi, prowadzi nas, pragnie z nami być i nam pomagać. Łamie siebie na krzyżu oddając za nas życie, składa największą i najświętszą ofiarę za nas. I w końcu rozdaje się pod postaciami chleba i wina by być dla każdego człowieka. Staje się tak prosty i cichy, by dotrzeć do każdego, by być dla… Czy nie taka powinna być i nasza miłość do bliźnich? Kto w sposób pełny uczestniczy w Eucharystii błogosławi swoich przyjaciół i nieprzyjaciół i dziękuje Bogu za każdą chwilę życia, którą od Niego otrzymuje, nawet jeżeli ona jest trudna i ciężka. Kto w sposób pełny uczestniczy w Eucharystii łamie swoją wolę i swój egoizm starając się by drugi człowiek, żyjący obok, był ważniejszy. Kto w sposób pełny uczestniczy w Eucharystii dokładnie rozumie słowa i „postawę dawania”. Nie tylko rozumie, ale według niej żyje, poprzez ofiarowanie czasu, trudu, cierpienia, modlitwy, ofiary, pomocnej dłoni swojemu bliźniemu. Miłość chrześcijańska zawiera się w Eucharystii i z niej najpełniej możemy się tej miłości nauczyć.
Dzisiaj ruszymy w procesji, manifestując swoją wiarę, zjednoczenie miłości Bożej i ludzkiej. Ojciec Wiesław Dawidowski pisze o „krawężnikowych gapiach” zerkających w czasie procesji Bożego Ciała na Najświętszy Sakrament. Jedzą lody, palą papierosy, wykonują ręką tajemnicze ruchy przypominające bardziej oganianie się od much niż znak krzyża. Niektórzy umykają do najbliższej bramy przed wzrokiem proboszcza. Nie bądźmy tacy. Skoro Bóg daje się spożywać i dla nas łamie się i rozdaje, to z odwagą chciejmy Mu za to podziękować. Chciejmy świadomie i czynnie wziąć udział w Eucharystii i procesji by pokazać innym, tym co o miłości Bożej zapomnieli, że przez Jego Ciało i Krew zostajemy przemienieni i uczymy się prawdziwej miłości Boga, siebie i bliźniego.
Przyznaję, że mnie brakuje tego, co było za komuny - stłoczenia! W Warszawie procesja powróciła na przedwojenną trasę i dużo na tym straciła! W tym roku pewne zmiany - ta tradycyjna zaczynała się mszą u św. Krzyża, ta za komuny mszą przed św. Anną - w tym roku początek wrócił pod św. Annę (przynajmniej tyle).
OdpowiedzUsuń