(Mt 17,5c)
To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!
(Mt 17,1-9)
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i
zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich:
twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak
światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim.
Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli
chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i
jeden dla Eliasza. Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił
ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, w którym
mam upodobanie, Jego słuchajcie! Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i
bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł:
Wstańcie, nie lękajcie się! Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli,
tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc:
Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy
zmartwychwstanie.
Zatrzymajmy się przy opisanym w Ewangelii wydarzeniu: Jezus wziął ze
sobą Piotra, Jakuba i brata jego, Jana, zaprowadził ich na górę
wysoką, osobno. Tak więc Jezus z kolegium dwunastu Apostołów wybrał
trzech; tych samych, których potem zabierze też na górę Oliwną, gdzie
będą świadkami Jego przedśmiertnej trwogi. Działanie Jezusa było
celowe; chciał, aby przez doświadczenie chwały na górze Tabor trzej
uczniowie zostali umocnieni, aby – na Górze Oliwnej – unieśli
doświadczenie krwawego potu i przedśmiertnego lęku swojego Mistrza oraz
Jego ukrzyżowanie na Golgocie.
Dlaczego właśnie ci trzej? Piotr – jak wiemy – w godzinie
próby nie odznaczył się specjalnym męstwem; co więcej, zaparł się
znajomości z Jezusem; Jakub i Jan nie przejęli się pouczeniem Jezusa o
konieczności przyjęcia postawy służby. A poprzez protekcję swojej matki
starali się o zaszczytne miejsca: po prawej i lewej stronie Jezusa w
Jego królestwie.
Dlaczego właśnie ci trzej? To pytanie możemy zaktualizować i
pytać, dlaczego my; dlaczego ty i ja zostaliśmy wezwani, powołani na
górę Tabor i na Górę Oliwną, na Golgotę i do Wieczernika, aby
uczestniczyć w Eucharystii i spotkać Zmartwychwstałego. Nie mamy innej
odpowiedzi – poza jedną, że stajemy przed tajemnicą Bożego wyboru,
który nie bierze pod uwagę przyszłych zasług. Gdyby taka była logika i
porządek Bożego działania, nie byłoby uprzedniej i darmowej łaski
Bożej; danej człowiekowi niejako na kredyt, bez jego uprzednich zasług.
To w chwili chrztu otrzymujemy dar uczestniczenia w życiu Boga i każdy
ochrzczony powinien mieć świadomość otrzymania darmowej łaski Bożej – i
na nią z wdzięcznością i wiernością odpowiadać. Inaczej mówiąc, z nią
współpracować, żyjąc we wspólnocie, w komunii z Bogiem i bliźnimi.
W opozycji do oczekiwanej przez Boga wspólnoty, chociażby przez
przestrzeganie pierwszego i najważniejszego przykazania, stawia
człowieka nieposłuszeństwo Bogu, po prostu człowieczy grzech. Grzech,
jako zerwanie z Bogiem, jest aktem nieposłuszeństwa stworzenia, które,
przynajmniej w sposób pośredni, odrzuca Tego, od którego pochodzi i
który utrzymuje je przy życiu; grzech jest aktem samobójczym! Ponieważ
przez grzech człowiek odmawia podporządkowania się Bogu, zburzeniu
ulega również jego wewnętrzna równowaga, w jego wnętrzu wybuchają
sprzeczności i konflikty. A człowiek zraniony wewnętrznie – bez
pokoju w sobie; nieuchronnie narusza pokój i więzi łączące go z innymi
ludźmi i ze światem stworzonym. Jest to prawo i fakt, który potwierdza
się bardzo często w psychologii i w życiu duchowym człowieka, jak
również w rzeczywistości życia społecznego, gdzie łatwo można dostrzec
skutki i oznaki owego wewnętrznego nieładu.
Na tajemnicę grzechu składa się ta podwójna rana, którą
grzesznik otwiera w sobie i w relacjach z bliźnim. Stąd można mówić o
grzechu osobistym i społecznym: pod pewnym względem każdy grzech jest
osobisty; pod pewnym zaś – każdy grzech jest społeczny, ponieważ zawsze
pociąga za sobą jakieś skutki społeczne. Innymi słowy, nie ma grzechu,
nawet najbardziej wewnętrznego i tajemnego, najściślej indywidualnego,
który odnosiłby się wyłącznie do tego, kto go popełnia.
Dziś trzykrotnie słyszeliśmy słowa już nie proroka; słyszeliśmy głos
samego Boga, który powiedział: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam
upodobanie, Jego słuchajcie” (Mt 17,5). Przyjmujemy te słowa z wiarą;
dzięki Bożemu poleceniu wiemy, co mamy czynić. Trzeba słuchać Jezusa
Chrystusa. Tylko na tej drodze Bóg dokonuje przemiany człowieka, a jest
ona ostatecznie upodobnieniem mocą łaski Bożej – darmo danej – do Syna
Bożego. Doświadczenie uczy, że tylko taki człowiek, człowiek
przemieniony spotkaniem z Jezusem, może zmieniać instytucje i
struktury; może się skutecznie „rozprawić” ze społecznymi skutkami
grzechu i im zapobiegać.
Odejdźmy z tej góry Tabor z postanowieniem: Chcemy słuchać Jezusa, aby
razem z Chrystusem zmieniać świat w duchową przestrzeń królestwa
Bożego, królestwa sprawiedliwości, miłości, pokoju i prawdy. A Jego
panowanie jest panowaniem
wiecznym, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie,
bo Pan wywyższony króluje na wieki.
Oj, Siostro - przez wiele lat mimo, iż wydawało mi się że wszystko mówi że nie mam racji, cały czas miałem jednak nadzieję, że idę tą drogą, którą On mi wskazał. A skoro tak, to kiedyś się ujawni, dokąd miałem dojść.
OdpowiedzUsuńDziś z pierwszej ręki wiem, że to były urojenia. Chciałem dobrze, ale wiadomo co jest wybrukowane dobrymi chęciami. A więc pewnie kto inny się o mnie upomni...
Ja patrzę na to wszystko innymi oczami :) Wiem, że robisz dobrą robotę , nie wszystkim się to widzi, ale jest takie powiedzenie: Jeżeli mówią Ci,że się zmieniłeś to znaczy , że nie jesteś taki , jakim oni chcą Cię widzieć. A tak w życiu nie ma. Trzeba mieć dobry i mocny kręgosłup, ale swój :) Pozdrawiam :)
UsuńSiostro, chyba jest lepiej, niż przez jakiś czas to widziałem; była jeszcze jedna wizyta, która zaprzeczyła temu pesymistycznemu spojrzeniu. Może więc wypełniłem to, do czego Pan mnie posłał, a mój problem jest tylko taki, jak uczniów idących do Emaus A myśmy się spodziewali... Wypełnia się dokładnie wola Boża, a problemem mogą być własne wyobrażenia o niej.
UsuńBa - może nawet i ta piosenka, której teraz nikt nie chce słuchać (dziś są statystyki z 6 sierpnia - w tym dniu nikt do niej nie zajrzał) kiedyś do innych dotrze; może po prostu ktoś inny ją zaśpiewa, a ważne jest tylko, że pokazałem, iż z takimi słowami daje się ją zaśpiewać (jest bowiem inne polskie wykonanie, które brzmieniowo jest identyczne z oryginałem, ale które niestety zatraca sens słów - no ale tamto ma 7422 wyświetleń, a moje tylko 145, tamto ma 148 polubień, moje jedno. Oczywiście te 7422 wyświetlenia to nic - choćby piosenka, w której mój syn zrobił muzykę, a która w internecie jest nawet tydzień krócej, ma 3213113 wyświetleń! 3 mln!)
Góra Tabor. To także moja góra. Przemienienie -to także dla mnie szczególny znak. Gdyby tylko to przemienienie dokonało się we mnie.
OdpowiedzUsuńGdybym potrafiła rozeznać i wypełnić wolę Bożą, a nie swoją.
pozdrawiam serdecznie Basia
Dlatego proś BOGA o to. O łaskę rozpoznawania woli Boga względem Ciebie. Jeżeli nie modlimy się to jak PAN nam ma pomóc ???? ON wie co nam potrzeba, ale nie wie, czy my tego chcemy. Pozdrawiam Basiu i proszę oddaj wszystkie wątpliwości w ręce Boga, ON wie co zrobić, nie licz na siebie tylko na NIEGO.
UsuńMarta, poruszyłaś bardzo ważny temat. Wielu z nas nie zdaje dobie sprawy, ze nasze relacje z innymi odzwierciedlają stan naszej duszy. A widząc ludzi oczami Pana Jezusa nie trudno jest widzieć co jest w człowieku. Następnym etapem jest słyszeć co Pan mówi i widziec co robi by współpracować z Nim w naszych relacjach z ludźmi. To także nie jest trudne kiedy poznamy osobę Boga tak jak wyjawia nam się w Biblii.
OdpowiedzUsuńChwała Bogu!
Pozdrawiam serdecznie.
CHWAŁA PANU!!!!!
UsuńSiostro jaką posługę siostra pełni? U nas w miescie też są siostry z Waszego zgromadzenia - córek Świętego Franciszka Serafickiego. Pozdrawiam serdecznie!!!
OdpowiedzUsuń