Zebrali się u Niego faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nie obmytymi rękami. Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. I [gdy wrócą] z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych [zwyczajów], które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych. Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?» Odpowiedział im: «Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, ». Potem przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: «Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumiejcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym»
Żydzi
mieli specyficzną listę pokarmów zakazanych – od konia po świnię, od
żab po węgorza. Egzegeci w różny sposób tłumaczą tę listę. Niektóre
pokarmy były zakazane ze względów higieniczno-sanitarnych, jak np. owoce
morza; inne dlatego, że miały związek z kultami pogańskimi, np. świnie
poganie składali w ofierze bogini Asztarte. Jeszcze inne symbolizowały
bóstwa pogańskie, np. węże i węgorze były czczone jako bóstwa płodności.
Jezus mocno
podkreśla, że pokarm nie czyni człowieka nieczystym. Ważniejsze jest
wnętrze. W sercu człowieka rodzi się grzech i czyni go nieczystym. O
wartości duchowej człowieka nie świadczy więc to, co zjada, z kim się
spotyka, jak ubiera, czego dotyka. O wartości człowieka decyduje to, kim
jest, co myśli, czego pragnie, do czego dąży, jak żyje…
Dalej zarzuca Jezus
faryzeuszom ostentację religijną, próżność i ambicję. Lubią pierwsze
miejsca i pozdrowienia na ulicach. Pragną prestiżu i sukcesu. Spełniają
wszystkie dobre uczynki, aby się podobać ludziom.
W życiu duchowym
ważna jest motywacja. Można czynić wiele, ale z przyczyn egoistycznych, z
lęków, by się dowartościować, być kimś w oczach innych… Takie czyny
mają niewielką wartość. Można dać z kolei niewiele, „grosik” jak uboga
wdowa (por. Mk 12, 41nn), ale z czystego serca. I to jest najpiękniejszy
dar.
Jezus zarzuca
faryzeuszom również stosowanie podwójnej miary. Wobec innych są
wymagający, surowi, stosują nieznośny legalizm, natomiast wobec siebie
są pobłażliwi, stosują taryfy ulgowe, ułatwienia. Są dobrymi
nauczycielami, ale złymi przykładami. Jezus nie podważa ich autorytetu,
nie zachęca do nieposłuszeństwa. Piętnuje jedynie nauczanie, któremu nie
towarzyszy odpowiednia praktyka.
Reasumując,
„faryzejskie nawrócenie” polega na doskonałości zewnętrznej, przy
zaniedbaniu wnętrza. Pozostaje na płaszczyźnie religijności, a więc
rytów, uczynków, modlitw… Natomiast brakuje mu duchowości, czyli
miłości, płynącej z przemienionego, czystego serca. Nawrócony
zewnętrznie podobny jest do człowieka, który pokrywa tynkiem szczelinę w
murze, zamiast naprawić rozpadający się mur. Zajmuje się zewnętrzną
kosmetyką, a nie istotą, fundamentem, głębią.
Czy nie jestem
formalistą i hipokrytą? Co stanowi o mojej wartości i godności? Czy nie
dzielę ludzi według sposobu ubierania się, jedzenia, posiadanych
wartości materialnych, itd.? Czy moje życie nie cechuje próżność,
ostentacja i niezdrowe ambicje? Komu chcę się bardziej przypodobać -
Bogu czy ludziom? Czy mojemu życiu duchowemu bliższa jest religijność czy duchowość?
Trudne pytania Siostra zadaje, bo ja cały czas twierdzę, że o wartości człowieka stanowi to, na ile on służy innym, ile on daje siebie innym. Przy czym ważne są tu nie deklaracje, lecz to, co rzeczywiście się innym daje. Faryzeusze byli przecież przekonani o własnej wartości!
OdpowiedzUsuńNo i tu pointa narzuca się sama - widać przecież wyraźnie, co z tego mojego pisania wynika.
Zgadzam się z Tobą, o wartości człowieka mówi jacy jesteśmy dla innych, jak im pomagamy, niestety Faryzeusze byli inni. Czyżby natura Żydowska ?????
UsuńDzięki za ten wpis Siostro.Pomaga trwać w czynieniu dobra.pozdrawiam monika
OdpowiedzUsuńTo się cieszę, że ktoś ma z tego mojego pisania dobro :) Pozdrawiam Cię Moniko :)
UsuńNajpiękniejszym skarbem w naszej wierze - jest drugi człowiek. Nasza relacja z Panem Bogiem, to nie tylko modlitwa, sakramenty.. ten najważniejszy moment dnia - Eucharystia. Nasza relacja z Panem Bogiem to przede wszystkim otwarte serce na drugiego człowieka, bo właśnie w tym drugim człowieku Pan Jezus wychodzi do nas. To jest niesamowite, że nie dość że daje nam siebie w kawałku Chleba, to dał nam swojego Syna-Człowieka, dał nam poznać smak bólu i cierpienia, radości i miłości.. sam to przeżywał. I ta droga Jezusa.. bez człowieka.. bez Matki, bez uczniów, bez osób potrzebujących Jego pomocy, uwagi.. nie miała by sensu.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że bardzo często skupiamy się na tym co zewnętrzne. Zamiast skupić się na tym co piękne w nas samych, w środku, w naszym sercu.
Usłyszałam kiedyś pewną opowieść którą przytoczył ksiądz podczas kazania, pewnie ją trochę zniekształcę, ale nieważne.
Pewna kobieta czekała na Jezusa, który miał do niej przyjść. Oczekiwała go cały dzień, ale się nie zjawił, w tym czasie.. zapukał ktoś do drzwi, poprawiła w biegu swoją fryzurę, otworzyła drzwi i była zawiedziona, to mały chłopiec poprosił ją o kawałek chleba. Na początku powiedziała mu, że nie ma czasu, że oczekuje wyjątkowego gościa, ale żeby w końcu dał jej spokój, dała mu ten chleb. A on odszedł. Kilka godzin później znów ktoś puka do drzwi, znów poderwała się z fotela i spiesznie otworzyła.. tam stał bezdomny pan, proszący o kilka złotych, ale ona odpowiedziała mu, że nie ma i zamknęła drzwi przed jego nosem. Zmęczona oczekiwaniem, późnym wieczorem znów ktoś zapukał do drzwi, to była sąsiadka prosząca o trochę cukru.. zezłoszczona pospiesznie jej go dała i znów wróciła na swój fotel. Zawiedziona w końcu zasnęła Wtem przyszedł we śnie do niej Jezus, a ona z wielkim żalem powiedziała Mu, że oczekiwała Go cały dzień, ale On się nie zjawił.. a On jej odpowiedział "pukałem dzisiaj do Twoich drzwi aż trzykrotnie, ale Ty nie raczyłaś poświęcić mi nawet chwili uwagi i zamykałaś przede mną swoje drzwi..". Kobieta obudziła się i zaczęła płakać.
http://odnowa-duchowa.blogspot.com/
Witaj na blogu :) Dzięki za piękny komentarz .Znam tą opowieść prawie tak brzmi jak na;pisałaś :) Dlatego w każdym musimy widzieć, że przychodzi do na sam PAN :) Pozdrawiam :)
Usuń