"Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do
pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! Ten
odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i
to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i
poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mówią Mu: Ten drugi.
Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice
wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was
Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i
nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie
opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć".
Przypowieść o dwóch synach dotyka problemu posłuszeństwa. Ojciec,
który ma dwóch synów, zwraca się do nich prośbą o podjęcie pracy w
winnicy. Reakcje synów są krańcowo różne. Pierwszy jest cyniczny,
uprzejmie i natychmiast odpowiada na prośbę ojca. Jednak w
rzeczywistości nie idzie. Jest zbyt leniwy. Wszystko kończy się na
słowach. Drugi syn jest typowym kapryśnym, buntowniczym, albo może źle
wychowanym dzieckiem. Po odruchowej reakcji nieposłuszeństwa, przychodzi
jednak żal i (mimo początkowej odmowy) idzie do winnicy.Przypowieść zachęca do refleksji nad posłuszeństwem i wiernością Bogu. Pierwszy syn mówi "tak", czyni "nie".Nie oznacza to jednak, że jego słowa są nieszczere. Pierwszy impuls był zapewne dobry, ale powierzchowny. Pierwsze impulsy należy świadomie przyjmować, ale potem wciąż na nowo potwierdzać, zamieniać w praktykę.
Jako przykład może posłużyć rozeznawanie powołania. Mówimy Bogu tak. W sposób świadomy idziemy do klasztoru, albo wybieramy życie małżeńskie, rzadziej samotne. Z początku można żyć radykalnie - regułami zakonnymi, albo wiernością i miłością małżeńską albo ideałami służby w życiu samotnym. Z czasem jednak ideały schodzą na drugi plan. Szukamy siebie, kompensacji wyrzeczeń, przyjemności, zaspokojenia własnego egoizmu. Pierwotne "tak" blednie i zostaje zastąpione świadomie lub nieświadomie słowem "nie".
Nie wystarczy na początku powiedzieć "tak" i na tym poprzestać.
Gdyby dwoje młodych ludzi powiedziało sobie: "kocham cię!" i później
nigdy więcej o tym nie mówiło, to siła ich miłości wcześniej czy później
wyczerpie się. Człowiek potrzebuje ciągle na nowo w różny sposób
wypowiadać swoją miłość. Również Bogu nie można raz na zawsze powiedzieć
"tak". Wciąż na nowo jesteśmy stawiani w sytuacjach wyboru, które
weryfikują nasze pierwsze "tak".
Drugi z synów mówi "nie", a czyni "tak". Arcykapłani osądzili, że
właśnie on wypełnił wolę ojca. Oczywiście, że spełnieniem woli ojca nie
jest odmowa, ale późniejsza postawa. Po dłuższym zmaganiu z sobą
kapituluje.Wiemy z doświadczenia, że "tak", wywalczone w trudzie i
cierpieniu jest zwykle cenniejsze. Przypomnijmy sobie Jezusa w Ogrodzie
Oliwnym (Mt 26, 36-46). Jego "tak" powiedziane Ojcu było odkupione
zmaganiem, walką, krwią i łzami. Ale miało ogromną moc. Przyniosło
światu zbawienie.
W życiu zwykle pierwszy układny syn zyskuje podziw i szacunek, a
także awans. Stawia się go za wzór. Drugiemu buntowniczemu okazuje się
pogardę, albo wyklucza. Jednak droga buntu nie jest drogą bez powrotu.
Okazuje się, że w trudnych sytuacjach na niego można bardziej liczyć.
Ostentacyjne posłuszeństwo kończy się zwykle na słowach.
Przypowieść dotyka problemu wolności. Nie jesteśmy piłeczką w grze
losowej. Nic jest z góry przesądzone, zdeterminowane. Nasze pierwsze
"tak" może z czasem stać się świadomym "nie" i odwrotnie. Nawet jeżeli
przez lata mówiliśmy Bogu "nie", to nigdy nie jest za późno, by
powiedzieć "tak". Nikt nie jest więźniem swojej przeszłości. Ważne jest
co teraz czynimy. To właśnie ostatni wybór nadaje znaczenie wszystkim
wcześniejszym. To, co wybieramy teraz czyni naszą przeszłość sensowną
lub bezsensowną.
Przypowieść o dwóch synach rzuca nowe światło na problemy
wychowawcze, z którymi borykają się rodzice, nauczyciele, pedagodzy.
Bardzo modne jest dzisiaj obwinianie rodziców wszelkiego rodzaju
zranieniami dzieci. Oczywiście, jest w tym wiele prawdy. Natomiast nie
można generalizować. Postawy i zachowania dzieci nie są tylko wynikiem
błędów wychowawczych. Wiele błędów i grzechów jest świadomym wyborem
dzieci, nawet w rodzinach, w których stosuje się najlepsze i najnowsze
metody pedagogiczne i psychologiczne. Każdy może powiedzieć "tak" lub
"nie".
Jaka jest moja spontaniczna odpowiedź na prośby innych? Czy
jestem konformistą czy raczej niepokornym buntownikiem? Czy w trudnych
sytuacjach inni mogą na mnie liczyć? Jakie jest moje słowo dawane Bogu
dziś - "tak" czy "nie"?
W młodości u mnie nie było ani tak, ani nie - było wieczne zaraz. Wieczne, bo powtarzało się za każdym razem, ale także dlatego, że nie zamieniało się na tak.
OdpowiedzUsuńPrzeważnie młodzi ludzie tak myślą :) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń