Dzisiejsza
liturgia słowa prowadzi uważnego słuchacza do niepowtarzalnego
spotkania z Bogiem. Przeczytana przed chwilą scena ewangeliczna,
nakreślona żywo i dokładnie w najmniejszych szczegółach przez św. Marka,
pozwala przeżyć niemal namacalnie to osobliwe pochylenie się Chrystusa
nad cierpiącym człowiekiem. Ewangelista nie zapomniał przekazać imienia
niewidomego nieszczęśnika, pamiętał również o tym, by poinformować
słuchacza, że to był żebrak. I zapisany jeszcze szczegółowo dialog.
Wszystko po to, aby pokazać, że sprawa toczy się w konkretnych warunkach
i że chodzi też o konkretnego człowieka.
Dla
bezpośrednich świadków tego wydarzenia i dla nas dzisiaj i dla
wszystkich, którym kiedykolwiek ta Ewangelia będzie głoszona jest ważne,
że to właśnie dla niewidomego żebraka Bartymeusza, siedzącego przy
drodze, w pobliżu Jerycha, przechodzący tą drogą Chrystus okazał tyle
uzdrawiającej łaski. I ważnym jest również to, że tę samą łaskę i ąłowa
miłosierdzia kieruje Jezus i dziś do konkretnego człowieka. Iluż to
chorym nie kto inny, tylko Chrystus, przywrócił radość i siły. Nikt nie
potrafi podać liczby tych, którym jedynie On łzy ociera, przechodząc
wśród tylu ludzkich nieszczęść i krzywd.
Dziś,
kiedy czytana jest w kościele ta Ewangelia, warto pomyśleć o tych, do
których jakoś w szczególny sposób jest kierowana: o chorych,
opuszczonych, nieszczęśliwych. Może niejeden wnikliwy uczestnik liturgii
dzisiejszej razem z Chrystusem pochyli się bezinteresownie nad ludzką
biedą. To takie ważne. Pamiętać o drugich, o tym, że żyje w nich
Chrystus, i to ważne, by nie zapomnieć samemu wyciągnąć ręki ku Niemu.
To takie ważne w ciemnej nocy niepewności, kiedy ukrzyżowano tyle
ludzkich nadziei, mówić z wiarą coraz natarczywiej: „Jezusie, Synu
Dawida, ulituj się nade mną''
Dla
nas, chrześcijan, takie to ważne, by poddać się Temu, który oczy
otwiera w sposób duchowy. Człowiek poddany Chrystusowi, uwrażliwiony być
musi na grożącą 'zawsze ślepotę duchową, znacznie gorszą od cielesnej. W
tym sensie nauczyć się trzeba wołać nieustannie do przechodzącego, to
znaczy do wciąż obecnego Chrystusa: „Panie, żebym przejrzał" (Mk 10,
51). Na tyle spraw trzeba oczy otworzyć. Każde ze zdań Ewangelii, dobrze
zapamiętać, i te, na które człowiek łatwo się godzi, i te, których
przyjęcie budzi w nas sprzeciw. „Panie, spraw, żebym przejrzał" trzeba tak powiedzieć, gdy się postawi przed sobą rejestr Bożych
przykazań. Tyle tu problemów do wnikliwego patrzenia i we wszystkich
„tak" musi być „tak", a „nie", musi oznaczać „nie".
„Panie,
spraw, żebym przejrzał" i nie próbował naginać Twoich
przykazań do sytuacji, do życiowych porażek czy sukcesów. Niech zbrodnia
dzieciobójstwa nazywa się wykroczeniem przeciw przykazaniu Bożemu: „Nie
zabijaj", ą, nie „zabiegiem". To wielka ślepota. Niech pogwałcenie praw
człowieka, w jakiejkolwiek formie, będzie nazywane po imieniu, bez
próby fałszerstwa czy dorabiania parawanu. To też wielkie kalectwo.
Bartymeusz,
ślepiec spod Jerycha, jak mówi Ewangelia dzisiejsza, natychmiast
przejrzał i szedł drogą za Jezusem. Jakże byłby niemądry ten ślepiec,
gdyby zmarnował szansę uzdrawiającego spotkania z Jezusem, a zajął się
tylko podliczeniem użebranych miedziaków. Ślepcem będzie każdy, kto nie
chce uznać, że nasz Zbawiciel Jezus Chrystus śmierć zwyciężył, a na
życie rzucił światło przez Ewangelię (2 Tm 1, 10). Rzucił światło przez
Ewangelię na życie poszczególnych ludzi. Rzucił światło również na życie
całych społeczeństw i narodów.
W
świetle Chrystusa chcemy widzieć, jak cenną i wychowawczą jest każda
kartka Ewangelii i jak dzielnym jest człowiek, który nie tylko ją czyta,
ale według niej postępuje. Podejmując życie zgodne z Ewangelią, może
również naród cieszyć się i wysławiać Pana, który wybawia swój lud.
Pierwsze
czytanie z księgi proroka Jeremiasza mówi nam o tej narodowej radości,
przychodzącej czasem po wielkim udręczeniu i łzach. Pan Bóg zawsze chce
uczynić wielkie rzeczy dla nas, potrzebne jest tylko to jedno: „Panie,
spraw, abym przejrzał" (Mk 10, 51). Mam w tej chwili przed sobą
niewielką narodową pamiątkę, związaną z wydarzeniami z ulic warszawskich
i sprzed kościoła św. Krzyża. Mały, poczerniały krzyż, na nim palma
męczeńska i kilka dat poprzedzających Powstanie Styczniowe. Lecz nie o
daty tu chodzi, bo można by na ich miejsce wstawić tyle innych, ile o tę
najważniejszą sprawę, że naród ten nauczył się pisać swoje dzieje na
krzyżu.
Na
skrawku ziemi, wyznaczonym krzyżem z Giewontu, i trzema krzyżami z
Gdańska; na skrawku ziemi, zwanym Polską, ludzie nauczyli się patrzeć
poprzez krzyż na swoją rzeczywistość. Wciąż uczą się ofiarować wszystko
Chrystusowi, jako wiecznemu kapłanowi, by nasze pełne krzyża życie
przemienił, by krzyż stał się nam bramą. Na tej ziemi nie można tego
nigdy stracić z oczu.
Dlatego ciągle wołamy: „Panie, spraw, abym przejrzał"
Dziękuję Siostro Marto, przepięknie napisane:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam!
Dzięki, ale to nie tylko moja zasługa, ponieważ tym razem czerpałam z pomocy :) Ale miło mi, że wybrałam tekst, który się podoba :) Pozdrawiam i cieszę się, że jesteś na moim blogu :)
Usuń"Panie spraw abym przejrzała i za Tobą podążała";
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
To chyba każdy z nas powinien to powiedzieć :) Pozdrawiam Basiu :)
UsuńPięknie to Siostra napisała :)
OdpowiedzUsuńA do wymienianych przez Siostrę konkretów, które miały pokazywać, że to się dzieje tu i teraz, warto dorzucić określenie miejsca - przed murami Jerycha. Otóż Jerycho znajduje się w pobliżu Jerozolimy, ale w przeciwieństwie do niej, znajduje się w depresji (droga, którą szedł Jezus prowadziła cały czas w dół, aż do depresji). Bartymeusz był w depresji. Oczywiście to słowo działa dopiero na wyobraźnię współczesnego czytelnika, ale określenie być w dołku, jak sądzę, funkcjonowało od zawsze. W każdym razie ta historia w sposób szczególny jest adresowana do tych, którzy dziś są w depresji.
Masz rację :) Mnie też się często zdarza wpadać w te przysłowiowe "dołki" ale BÓG jest miłosierny i pomaga z nich wyjść, tylko dlaczego to tak boli ??????
Usuń