Jest to wspaniała książeczka , którą czytam i bardzo pragnę aby każdy mógł przeczytać te strony o wspaniałości jaką jest MSZA ŚW. Zapraszam do lektury. Będę chciała przekazywać po jednym rozdziale.
Jezus jest rzeczywiście obecny we Mszy Św.
Tak, Jezus jest rzeczywiście obecny we Mszy św.
Król Maurów Ad-Abulet uwięził kapłana katolickiego imieniem Genazjusza i
zapytał go, czy umie czynić cuda. "Tak - odrzekł Genazjusz - i taką mam
moc, że kilku słowami zamieniam chleb w Ciało potężnego Pana niebios, a
wino w Krew Jego".
Zaśmiał się król na te słowa i rozkazał, aby mu ten cud wielki pokazał.
Ks. Genazjusz z natchnienia Bożego zgodził się. Kazał przygotować ołtarz
i dnia następnego przystąpił do Mszy św. Król z całą swoją rodziną,
licznymi podwładnymi, był obecny; uważnie śledził każdy ruch kapłana,
nagle, w chwili przeistoczenia czyli Konsekracji, ujrzał Hostię św.,
przemieniającą się w rękach kapłana w prześliczne Dzieciątko,
promieniujące cudnym blaskiem. Na widok tego cudu król uwierzył w
prawdziwość wiary katolickiej i zapragnął poznać jej naukę. Niedługo
potem został ochrzczony, a z nim razem wielu jego podwładnych. Chociaż
nie widzimy Pana Jezusa z ciałem obecnego w Hostii św. musimy jednak w
to wierzyć, bo tak uczy nas wiara św. i stwierdzają nam to liczne cuda.
Musimy więc wierzyć niezachwianie, tak jak w to wierzył św. Ludwik, król
Francji.
W 1263 roku, pewien kapłan Niemiec, bardzo pobożny, wpadł w pokusę i
miał wątpliwość co do rzeczywistej obecności Pana Jezusa w Eucharystii.
Aby uprosić sobie światło u Boga, przedsięwziął podróż do Rzymu.
Przejeżdżając przez miasto Bolsena, zatrzymał się tam i odprawiał Mszę
św. w kościele św. Krystyny. I oto w chwili, w której podnosił Hostię
nad kielichem, zamiast trzymać w ręku Chleb, uczuł i zobaczył prawdziwe
Ciało, zbroczone Krwią i to tak obficie, iż zalany został korporał.
Jakże łatwo domyśleć się wielkiego zdumienia, jakiego ów kapłan doznał.
Ale oto drugi niepojęty cud: każda kropelka miała na sobie odbite
oblicze ludzkie.
Kapłan ów nie miał już siły, ani odwagi dokończyć Ofiary Mszy św.,
otwiera tabernakulum, wstawia kielich i korporał, drżący odchodzi od
ołtarza. Biegnie rzucić się do stóp papieża Urbana IV, który właśnie się
znajdował w mieście Orvieto w pobliżu Bolseny i błaga go o przebaczenie
mu tego, choć niedobrowolnego, powątpienia w wierze. W kościele św.
Krystyny, gdzie miało miejsce to zdarzenie, aż do obecnych czasów
zachowują się ślady tego cudu. Gdy ów kapłan opuszczał ołtarz, kilka
kropli Krwi padło na posadzkę i te plamy tak silnie się wryły, iż po
dziś dzień są tak wyraźne i widoczne, jak w 1263 r. i są one dla
pielgrzymów i podróżujących przedmiotem podziwu.
Nie czyńmy uszczerbku naszej wierze św. Wierzmy mocno i prawdziwie w
rzeczywistą obecność Pana Jezusa w św. Eucharystii, uczęszczając jak
najczęściej na Mszę św., prośmy Boga, aby się otworzyły oczy tylu
niedowiarkom.
Pan Jezus we Mszy za nas czci i wielbi Boga
To Dzieciątko uwielbia i czci za nas Boga Ojca Swego Przedwiecznego.
Opowiadana, że jedna dusza święta, w Bogu rozmiłowana, tak się razu
jednego przed Panem modliła: "O Boże mój! O Boże mój! chciałabym mieć
tyle serc, tyle języków, ile jest liści na drzewach, ile ziarnek piasku
na ziemi, ile kropli wody w morzu, aby kochać Cię, czcić Cię, tak jak na
to zasługujesz; owszem chciałabym kochać Cię i czcić Cię więcej niż Cię
kochają i czczą wszystkie stworzenia razem wzięte, więcej niż
Aniołowie, więcej od nieba całego". A Bóg jej odpowiedział: "Pociesz
się, córko moja, pociesz się, albowiem słuchając dobrze Mszy św., możesz
dać mi nieskończenie większą chwałę".
Nie dziw się temu, miły czytelniku, bo tak jest rzeczywiście, słuchając
Mszy św., składamy Bogu pokłon, cześć nieskończenie większą niż ta,
którą Mu oddaje całe niebo, wszyscy Aniołowie, wszyscy razem Święci, bo
we Mszy św. Jezus łączy się z nami, by czcić Boga, więcej nawet, to
Jezus Sam, który pokłon składa Bogu i czci Go z nami i za nas.
A Jezus Chrystus jest nieskończony, więc cześć i pokłon, jaki słuchając
Mszy św. oddajemy Bogu z Jezusem i przez Jezusa, jest czcią
nieskończenie wielką.
Oto, najmilsi, najłatwiejszy i najpewniejszy sposób, aby uczcić Boga i
chwałę Mu przynieść, temu Bogu, naszemu Stwórcy i Ojcu i w ten sposób
również spłacić dług nasz, jaki zaciągnęliśmy u Niego, ale trzeba na to
słuchać Mszy św. z żywą wiarą i wielką pobożnością.
W żywocie młodego Dominika Savio, który zmarł mając 15 lat, w aureoli
świętości, wychowanka tego nadzwyczajnego człowieka jakim był św. Jan
Bosko, czytamy, że zawsze słuchał Mszy św. z wielką pobożnością, a
często, zwłaszcza po Komunii św., wpadał w zachwyt - unosił się ponad
ziemię i pozostawał tak dość długo z rękoma złożonymi, z twarzą
rozjaśnioną uśmiechem, z oczyma utkwionymi w Ołtarzu, dokąd towarzysze
lub sami przełożeni nie oderwali go od tak ścisłego obcowania z Bogiem,
by przywołać go do zwykłych zajęć. W takich to zachwytach młody Dominik
mówił poufale z Bogiem i otrzymywał ważne objawienia. W tych to chwilach
rozumiał dobrze, jak jest słodko i pięknie czcić Boga. -
My zwykle słuchamy Mszy św. w pośpiechu, z wiarą słabą, z pobożnością
małą i nie możemy zrozumieć tego wielkiego aktu, tak jak go rozumieli
Święci. Ale odwagi i trochę dobrej woli, a do tego powoli dojdziemy.
Siostra Marta serdecznie zaprasza...
sobota, 26 listopada 2016
niedziela, 20 listopada 2016
CHRYSTUS KRÓL POLSKI
Nieśmiertelny Królu Wieków, Panie Jezu Chryste, nasz Boże i Zbawicielu! W Roku Jubileuszowym 1050-lecia Chrztu Polski, w roku Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia, oto my, Polacy, stajemy przed Tobą [wraz ze swymi władzami duchownymi i świeckimi], by uznać Twoje Panowanie, poddać się Twemu Prawu, zawierzyć i poświęcić Tobie naszą Ojczyznę i cały Naród.
Wyznajemy wobec nieba i ziemi, że Twego królowania nam potrzeba. Wyznajemy, że Ty jeden masz do nas święte i nigdy nie wygasłe prawa. Dlatego z pokorą chyląc swe czoła przed Tobą, Królem Wszechświata, uznajemy Twe Panowanie nad Polską i całym naszym Narodem, żyjącym w Ojczyźnie i w świecie.
Pragnąc uwielbić majestat Twej potęgi i chwały, z wielką wiarą i miłością wołamy: Króluj nam Chryste!
- W naszych sercach – Króluj nam Chryste!
- W naszych rodzinach – Króluj nam Chryste!
- W naszych parafiach – Króluj nam Chryste!
- W naszych szkołach i uczelniach – Króluj nam Chryste!
- W środkach społecznej komunikacji – Króluj nam Chryste!
- W naszych urzędach, miejscach pracy, służby i odpoczynku – Króluj nam Chryste!
- W naszych miastach i wioskach – Króluj nam Chryste!
- W całym Narodzie i Państwie Polskim – Króluj nam Chryste!
Błogosławimy Cię i dziękujemy Ci Panie Jezu Chryste:
- Za niezgłębioną Miłość Twojego Najświętszego Serca – Chryste nasz Królu, dziękujemy!
- Za łaskę chrztu świętego i przymierze z naszym Narodem zawarte przed wiekami – Chryste nasz Królu, dziękujemy!
- Za macierzyńską i królewską obecność Maryi w naszych dziejach – Chryste nasz Królu, dziękujemy!
- Za Twoje wielkie Miłosierdzie okazywane nam stale – Chryste nasz Królu, dziękujemy!
- Za Twą wierność mimo naszych zdrad i słabości – Chryste nasz Królu, dziękujemy!
Świadomi naszych win i zniewag zadanych Twemu Sercu przepraszamy za wszelkie nasze grzechy, a zwłaszcza za odwracanie się od wiary świętej, za brak miłości względem Ciebie i bliźnich. Przepraszamy Cię za narodowe grzechy społeczne, za wszelkie wady, nałogi i zniewolenia. Wyrzekamy się złego ducha i wszystkich jego spraw.
Pokornie poddajemy się Twemu Panowaniu i Twemu Prawu. Zobowiązujemy się porządkować całe nasze życie osobiste, rodzinne i narodowe według Twego prawa:
- Przyrzekamy bronić Twej świętej czci, głosić Twą królewską chwałę – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!
- Przyrzekamy pełnić Twoją wolę i strzec prawości naszych sumień – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!
- Przyrzekamy troszczyć się o świętość naszych rodzin i chrześcijańskie wychowanie dzieci – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!
- Przyrzekamy budować Twoje królestwo i bronić go w naszym narodzie – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!
- Przyrzekamy czynnie angażować się w życie Kościoła i strzec jego praw – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!
Jedyny Władco państw, narodów i całego stworzenia, Królu królów i Panie panujących! Zawierzamy Ci Państwo Polskie i rządzących Polską. Spraw, aby wszystkie podmioty władzy sprawowały rządy sprawiedliwie i stanowiły prawa zgodne z Prawami Twoimi.
Chryste Królu, z ufnością zawierzamy Twemu Miłosierdziu wszystko, co Polskę stanowi, a zwłaszcza tych członków Narodu, którzy nie podążają Twymi drogami. Obdarz ich swą łaską, oświeć mocą Ducha Świętego i wszystkich nas doprowadź do wiecznej jedności z Ojcem.
W imię miłości bratniej zawierzamy Tobie wszystkie narody świata, a zwłaszcza te, które stały się sprawcami naszego polskiego krzyża. Spraw, by rozpoznały w Tobie swego prawowitego Pana i Króla i wykorzystały czas dany im przez Ojca na dobrowolne poddanie się Twojemu panowaniu.
Panie Jezu Chryste, Królu naszych serc, racz uczynić serca nasze na wzór Najświętszego Serca Twego.
Niech Twój Święty Duch zstąpi i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi. Niech wspiera nas w realizacji zobowiązań płynących z tego narodowego aktu, chroni od zła i dokonuje naszego uświęcenia.
W Niepokalanym Sercu Maryi składamy nasze postanowienia i zobowiązania. Matczynej opiece Królowej Polski i wstawiennictwu świętych Patronów naszej Ojczyzny wszyscy się powierzamy.
Króluj nam Chryste! Króluj w naszej Ojczyźnie, króluj w każdym narodzie – na większą chwałę Przenajświętszej Trójcy i dla zbawienia ludzi. Spraw, aby naszą Ojczyznę i świat cały objęło Twe Królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju.
* * *
Oto Polska w 1050. rocznicę swego Chrztu
uroczyście uznała królowanie Jezusa Chrystusa.
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
sobota, 12 listopada 2016
XXXIII NIEDZIELA ZWYKŁA
(Łk 21,5-19)
Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, powiedział: Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. Zapytali Go: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie? Jezus odpowiedział: Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem oraz: Nadszedł czas. Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec. Wtedy mówił do nich: Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie.
Dziś w czytaniach padają takie słowa: „oto nadchodzi dzień palący”, „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu”. Słowa te i podobne, jakich nie brak w Biblii, kształtowały przez stulecia wrażliwość moralną, opartą na strachu przed „Sędzią Sprawiedliwym”, karzącym do „siódmego pokolenia” . My, współcześni, odrzucamy tę wrażliwość jako znoszoną, zmurszałą szatę, przytłoczeni mnóstwem, często sprzecznych z sobą – opinii ludzi uczonych, polityków, ekspertów, z których każdy z osobna wydaje się mieć rację, jesteśmy ponad tym. Ponad moralnością. Ukołysani opowieściami o „Bogu pełnym miłosierdzia”, który „kocha mnie takiego jakim jestem i cieszy się każdym moim gestem”, z jednej skrajności – przekonania o nadmiernej bożej surowości, wpadamy w drugą skrajność – przekonania o bezbrzeżnej bożej pobłażliwości. Podobnie z obrzędową stroną naszej wiary. Jedni odrzucają drobiazgowe posty, paciorki, nabożeństwa, nawet spowiedzi i Msze niedzielne, na rzecz „Boga, który jest Duchem i nie mieszka w świątyniach nie ręką ludzką wzniesionych”. I wszystko w Imię Boga. Idą całe zastępy ludzi nawiedzonych, jak mówi Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii – „pod Jego imieniem”, i mówią: „Ja jestem głosem bożym w twoim domu”. I nakładają na ludzi nadmierne brzemiona, mnożą puste pacierze, przywdziewają dostojne szaty, wielomówstwem maskują miałkość myśli. Jezus przestrzega: Nie chodźcie za nimi, bo nie w wielomówstwie będziecie wysłuchani.
Przestrzega: „będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień z powodu mojego imienia”. Z powodu mojego imienia. Nie z innego powodu.
Gdy „słyszymy o wojnach i przewrotach” nie róbmy z siebie męczenników. „Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” – zaręcza Pan Jezus. Myślę, że można to wyrazić nieco inaczej: ocalicie to, za co gotowi jesteście oddać wasze życie. Czyli co? Pomyślmy.
Ocalimy przez wytrwałość. Wytrwałość w modlitwie, w pracy, w nauce, w wierności zasadom, a nie tylko hasłom naszej wiary, przez wierność przesłaniu „naszego” papieża, dziś już Świętego, i otwartość na głos Franciszka, którego mowa dla wielu „staje się twarda”, przenikająca aż do szpiku naszych sumień.
Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, powiedział: Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. Zapytali Go: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie? Jezus odpowiedział: Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem oraz: Nadszedł czas. Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec. Wtedy mówił do nich: Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie.
Dziś w czytaniach padają takie słowa: „oto nadchodzi dzień palący”, „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu”. Słowa te i podobne, jakich nie brak w Biblii, kształtowały przez stulecia wrażliwość moralną, opartą na strachu przed „Sędzią Sprawiedliwym”, karzącym do „siódmego pokolenia” . My, współcześni, odrzucamy tę wrażliwość jako znoszoną, zmurszałą szatę, przytłoczeni mnóstwem, często sprzecznych z sobą – opinii ludzi uczonych, polityków, ekspertów, z których każdy z osobna wydaje się mieć rację, jesteśmy ponad tym. Ponad moralnością. Ukołysani opowieściami o „Bogu pełnym miłosierdzia”, który „kocha mnie takiego jakim jestem i cieszy się każdym moim gestem”, z jednej skrajności – przekonania o nadmiernej bożej surowości, wpadamy w drugą skrajność – przekonania o bezbrzeżnej bożej pobłażliwości. Podobnie z obrzędową stroną naszej wiary. Jedni odrzucają drobiazgowe posty, paciorki, nabożeństwa, nawet spowiedzi i Msze niedzielne, na rzecz „Boga, który jest Duchem i nie mieszka w świątyniach nie ręką ludzką wzniesionych”. I wszystko w Imię Boga. Idą całe zastępy ludzi nawiedzonych, jak mówi Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii – „pod Jego imieniem”, i mówią: „Ja jestem głosem bożym w twoim domu”. I nakładają na ludzi nadmierne brzemiona, mnożą puste pacierze, przywdziewają dostojne szaty, wielomówstwem maskują miałkość myśli. Jezus przestrzega: Nie chodźcie za nimi, bo nie w wielomówstwie będziecie wysłuchani.
Przestrzega: „będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień z powodu mojego imienia”. Z powodu mojego imienia. Nie z innego powodu.
Gdy „słyszymy o wojnach i przewrotach” nie róbmy z siebie męczenników. „Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” – zaręcza Pan Jezus. Myślę, że można to wyrazić nieco inaczej: ocalicie to, za co gotowi jesteście oddać wasze życie. Czyli co? Pomyślmy.
Ocalimy przez wytrwałość. Wytrwałość w modlitwie, w pracy, w nauce, w wierności zasadom, a nie tylko hasłom naszej wiary, przez wierność przesłaniu „naszego” papieża, dziś już Świętego, i otwartość na głos Franciszka, którego mowa dla wielu „staje się twarda”, przenikająca aż do szpiku naszych sumień.
niedziela, 6 listopada 2016
XXXII NIEDZIELA ZWYKŁA
Wówczas podeszło do Niego kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma
zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak
nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był
bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu
bratu. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł
bezdzietnie. Wziął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie
zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu
więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za
żonę». Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż
wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie
przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż
wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są
dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. A że umarli
zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa „O krzaku”,
gdy Pana nazywa Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. Bóg nie
jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją»
Pytanie saduceuszów jest pustą retoryką, która nie dotyka istoty problemów i przerzuca uwagę na rzeczy drugorzędne.
Taka postawa może zagrażać naszemu życiu duchowemu. Zamiast podejmować duchowe i egzystencjalne pytania o sens i wartość życia możemy pozostawać na ich obrzeżach, zajmując się tym, co względne lub nieistotne.
Jezus odpowiadając saduceuszom pomija problem kazuistyki i dotyka głębi problemu. Odwołuje się do Ks.Wj 3, 6, gdzie jest mowa o Bogu żywym. Jezus sięga do serca Pisma, do korzeni. Jeżeli Bóg jest Bogiem żywych, musiał wzbudzić do życia Abrahama, Izaaka i Jakuba. Jeżeli Bóg kocha człowieka, nie może pozostawić go w mocy śmierci. I to jest Dobra Nowina dla nas. Nasze życie wykracza poza doczesną związaną z cierpieniem i bólem ziemską egzystencję. Jego celem jest Bóg, jest Miłość która przetrwa śmierć.
Życie duchowe przekracza ziemski wymiar myślenia, nie obowiązują w nim prawa rozwoju ani narodzin i śmierci. Wszystko będzie nowe, duchowe, oczywiste, przeniknięte Bogiem i miłością. Będziemy równi aniołom, a więc nie podlegający ludzkiemu wymiarowi hierarchii. Co więcej, będziemy w dosłownym tego słowa znaczeniu dziećmi Bożymi. Rzeczywistość, której doświadczamy na ziemi w zwierciadle, ukaże się w pełni. Św. Jan pisze: Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest (1 J 3, 2).
Jakie sprawy w życiu są dla mnie naprawdę ważne? Czy prawda o zmartwychwstaniu i życiu wiecznym jest mi bliska? Jaki obraz Boga noszę w swoim sercu? Czy Bóg miłości jest mi bliski?
Pytanie saduceuszów jest pustą retoryką, która nie dotyka istoty problemów i przerzuca uwagę na rzeczy drugorzędne.
Taka postawa może zagrażać naszemu życiu duchowemu. Zamiast podejmować duchowe i egzystencjalne pytania o sens i wartość życia możemy pozostawać na ich obrzeżach, zajmując się tym, co względne lub nieistotne.
Jezus odpowiadając saduceuszom pomija problem kazuistyki i dotyka głębi problemu. Odwołuje się do Ks.Wj 3, 6, gdzie jest mowa o Bogu żywym. Jezus sięga do serca Pisma, do korzeni. Jeżeli Bóg jest Bogiem żywych, musiał wzbudzić do życia Abrahama, Izaaka i Jakuba. Jeżeli Bóg kocha człowieka, nie może pozostawić go w mocy śmierci. I to jest Dobra Nowina dla nas. Nasze życie wykracza poza doczesną związaną z cierpieniem i bólem ziemską egzystencję. Jego celem jest Bóg, jest Miłość która przetrwa śmierć.
Życie duchowe przekracza ziemski wymiar myślenia, nie obowiązują w nim prawa rozwoju ani narodzin i śmierci. Wszystko będzie nowe, duchowe, oczywiste, przeniknięte Bogiem i miłością. Będziemy równi aniołom, a więc nie podlegający ludzkiemu wymiarowi hierarchii. Co więcej, będziemy w dosłownym tego słowa znaczeniu dziećmi Bożymi. Rzeczywistość, której doświadczamy na ziemi w zwierciadle, ukaże się w pełni. Św. Jan pisze: Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest (1 J 3, 2).
Jakie sprawy w życiu są dla mnie naprawdę ważne? Czy prawda o zmartwychwstaniu i życiu wiecznym jest mi bliska? Jaki obraz Boga noszę w swoim sercu? Czy Bóg miłości jest mi bliski?
Subskrybuj:
Posty (Atom)